Obecna konstytucja wyklucza wprowadzenie euro

Dodano:
Prof. Ryszard Piotrowski Źródło: PAP / Leszek Szymański
Zachowanie członkostwa Polski w UE nie wymaga zmiany konstytucji, ale jej obecny kształt nie pozwala na wprowadzenie europejskiej waluty – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.

Damian Cygan: Prezydent Andrzej Duda proponuje wpisanie członkostwa Polski w Unii Europejskiej do konstytucji. Jakie byłyby tego konsekwencje?

Prof. Ryszard Piotrowski: To zależy od kształtu projektu. Na razie mamy tylko ogólną deklarację, którą trudno poddać ocenie. Członkostwo w UE jest umocowane odpowiednio w postanowieniach konstytucji i orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego. Zmiana konstytucji nie jest wymagana, żeby nasze członkostwo w Unii zachować. W związku z tym trzeba zadać pytanie, jakie byłyby nowe konsekwencje realizacji takiego projektu – w szczególności, w jakim zakresie odnosiłoby się to do zmian mających na celu wprowadzenie jednolitej waluty europejskiej, i w jakim stopniu przybliżyłoby nas do wejścia do strefy euro. Dzisiaj z prawa europejskiego wynika, że jesteśmy w strefie euro, ale nasze członkostwo zostało odroczone. Moim zdaniem konstytucja w obecnym kształcie wyklucza wprowadzenie u nas jednolitej waluty europejskiej.

Dlaczego?

Jest choćby przepis, który mówi, że bank centralny odpowiada za wartość polskiego pieniądza. Inny przepis stanowi, że prezes NBP ponosi odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu. Mamy też uzasadnienie TK do wyroku w sprawie K 18/04, gdzie stwierdzono, że wprowadzenie euro będzie prawdopodobnie wymagało zmiany konstytucji.

Które unijne kraje mają uregulowaną przynależność do UE w swoich ustawach zasadniczych?

Można tu przywołać np. Francję. Jednak fakt, że jakieś inne państwo ma wpisaną obecność w Unii w konstytucji nie oznacza, że powinniśmy je naśladować. Gdyby zapis w projekcie zmiany konstytucji RP ograniczał się np. do jednego zdania, mianowicie, że "Rzeczpospolita Polska jest członkiem Unii Europejskiej", to w mojej ocenie nie zmieniałoby to konstytucji. Jeżeli prezydentowi chodzi o to, żeby nie ułatwiać wystąpienia Polski z UE, to droga do tego wiedzie nie przez zmianę konstytucji, tylko przez nowelizację ustawy o umowach międzynarodowych, która w obecnym kształcie pozwala na wyjście z UE zwykłą ustawą. I to jest moim zdaniem niezgodne z konstytucją. Aby zmienić ten stan rzeczy, wystarczy jedna inicjatywa prezydenta i zwykła większość w Sejmie. Ale dopóki nie mamy projektu zmiany konstytucji, jesteśmy we mgle.

A czy nie jest tak, że konstytucja powinna stanowić o rzeczach najważniejszych dla danego państwa i narodu? Po co w takim ważnym akcie prawnym w ogóle nawiązywać do sojuszy, które – jak pokazuje historia – często są zmienne?

Jeśli ewentualna zmiana konstytucji miałaby być tylko czystym gestem politycznym albo wyrazem naszej sympatii wobec Unii Europejskiej, to konstytucja nie jest od tego. A jeżeli UE dojdzie do wniosku, że Polska nie zasługuje na członkostwo i nas z niej wykluczy, co oczywiście jest mało prawdopodobne, ale teoretycznie możliwe, to wtedy powiemy, że się nie zgadzamy, bo konstytucja nam tą obecność gwarantuje? To jest scenariusz, który w tej chwili wydaje się absurdalny, ale w historii różnie bywa. W tych rzeczach naprawdę trzeba zachować ostrożność. Pamiętajmy jednak, że obecnie wszystkie konstytucje państw członkowskich UE wyrażają ich obecność w Unii, choć czynią to w różny sposób.

Donald Tusk mówił w piątek na Uniwersytecie Warszawskim, że "władza raz do roku obchodzi święto konstytucji, a na co dzień konstytucję obchodzi". Czy pan jako ekspert w dziedzinie prawa nie ma wrażenia, że konstytucja jest tak naprawdę wykorzystywana jako środek w walce politycznej?

To jest oczywiste. Politycy traktują konstytucję jako instrument do realizacji własnych celów. Na pewno są mniej i bardziej oczywiste przypadki. Teraz tych bardziej oczywistych przypadków mamy więcej. W ogóle zjawisko, które można określić jako prymat polityki nad prawem, występuje w różnych państwach demokratycznych. Tutaj każdy polityk ma własną koncepcję, zakładającą, że to przeciwnik bardziej grzeszy. Łatwo do tego sięgnąć w sytuacji, kiedy mamy do czynienia ze zjawiskami, które można określić jako naruszenia konstytucji, choćby nieogłaszanie wyroków TK, czy nieodbieranie ślubowania od sędziów. Ale to jest temat na odrębną dyskusję, bo jedni powiedzą, że to jest naruszenie konstytucji, inni – że nie. Ja akurat należę do tej pierwszej grupy ekspertów. Poza tym jesteśmy przed wyborami i byłoby dziwne, gdyby wystąpienia Andrzeja Dudy i Donalda Tuska nie różniły się od siebie. Różnice są nieuchronne.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...