• Autor:Maciej Pieczyński

Duda bojkotuje Zeleńskiego, Rosjanie się cieszą

Dodano:
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski Źródło: PAP / STEPAN FRANKO
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE „Polska dała Ukrainie dwuznaczny sygnał”. „Warszawa bojkotuje Kijów na zlecenie Waszyngtonu” – tak rosyjskie media komentują nieobecność Andrzeja Dudy na uroczystej inauguracji prezydentury Wołodymyra Zeleńskiego.

Serialowa fikcja stała się dziś rzeczywistością. „Sługa narodu” został prezydentem Ukrainy. Nie od dziś wiadomo, że rosyjskojęzyczny (choć bynajmniej nie prorosyjski), nieobarczony obowiązkiem schlebiania nacjonalistycznemu elektoratowi Wołodymyr Zeleński przynajmniej w teorii jest politykiem, z którym Warszawie łatwiej będzie się porozumieć, niż z jego poprzednikiem. Jednak na dzisiejszej inauguracji zabrakło Andrzeja Dudy. Polskę reprezentował szef MSZ Jacek Czaputowicz. „Prezydent Andrzej Duda nie ma zamiaru przyjeżdżać na inaugurację Wołodymyra Zeleńskiego. W Internecie oświadczenie biura prasowego głowy państwa skomentowano ironicznie. „Zrobili, co trzeba” – tak internauci podsumowali „bojkot” Dudy” – można przeczytać w artykule na portalu Tsargrad.tv. Anonimowy autor tekstu, pisząc o „komentarzach internautów”, cytuje jedynie krótki wpis z anonimowego, rosyjskojęzycznego konta twitterowego: „To jest świadectwo. Główny „sojuszniczek” (pogardliwie o sojuszniku – red.) USA i UE zawsze trzyma nos pod wiatr i zawczasu odgaduje zamiary swojego pana”. „Węch jak u psa” – dodaje „internauta”. Wymowa jest jednoznaczna. Dziennikarz prokremlowskiego portalu sugeruje, jakoby Waszyngton i Bruksela postanowiły odwrócić się od Kijowa, a „bojkot” ze strony Warszawy jest tylko potwierdzeniem tej tendencji. Warto przy tym jednak zauważyć, że np. prezydent Litwy, również mocno związanej sojuszniczo z USA i UE, na inauguracji się pojawiła.

Z kolei Oleg Chawicz na portalu Ukraina.ru sugeruje, że obniżenie rangi polskiej reprezentacji w Kijowie to dwuznaczny sygnał dla Zeleńskiego. „Odmowa przyjazdu do Kijowa ze strony Dudy 20 maja została odebrana jako znak negatywnego stosunku Warszawy do działań ukraińskich władz oraz jako sugestia, by nowy prezydent tę politykę zmienił. Jednak dokładna analiza świadczy, że wszystko wygląda dokładnie na odwrót” – pisze Chawicz. Dziennikarz przypomina, że Andrzej Duda niejednokrotnie krytykował politykę Kijowa w sferze pamięci historycznej. Z kolei Jacek Czaputowicz zazwyczaj popierał działania ukraińskich władz. „Przyjazd Czaputowicza można potraktować jako kontynuację linii Warszawy w zakresie bezwarunkowego wsparcia dla polityki zagranicznej Ukrainy, pomimo otwarcie wrogich wobec Polski działań, takich jak heroizacja banderowskich zbrodniarzy i zakaz ekshumacji polskich ofiar” – pisze Chawicz. Rosyjski dziennikarz przypomina wypowiedzi Zeleńskiego, mające rzekomo świadczyć o tym, że nowa głowa państwa niczym w podejściu do historii nie różni się od poprzednika. Przy tym jednak dość prymitywnie manipuluje słowami prezydenta. „Bandera to bohater, i to jest normalne, i to jest super” – miał powiedzieć Zeleński w jednym z wywiadów. W rzeczywistości wypowiedź brzmiała następująco: „Bandera jest bohaterem dla jakiegoś procentu Ukraińców, i to jest normalne, i to jest super”. Chawicz czyni Zeleńskiemu nieśmiałe wyrzuty również za użycie zawołania „Sława Ukrajini! Herojam sława!” podczas inauguracji. Jednak, po pierwsze, hasło to jest oficjalnie zatwierdzonym elementem państwowych ceremonii, po drugie zaś – samo w sobie nie ma charakteru antypolskiego (wbrew obiegowej opinii, pierwszy człon hasła pochodzi z czasów Ukraińskiej Republiki Ludowej, nie ma więc „banderowskiej” genezy).

Chawicz zwraca też uwagę, że w ankiecie przeprowadzonej przez portal „Europejska Prawda” przedstawiciele ekipy Zeleńskiego na pytanie o to, jak rozwiązać problemy w relacjach z Polską i Węgrami odpowiedzieli w bardzo ogólny sposób, dając zrozumienia, iż trudna przeszłość nie powinna przeszkadzać w budowaniu wspólnej przyszłości. „Taka niejednoznaczna formuła nie daje ostatecznej odpowiedzi na pytanie: jak będą układać się relacje na linii Kijów-Warszawa. Pozwala jednak jakiekolwiek zbliżenie Ukrainy z Polską zaprezentować jako realizację obietnicy wyborczej” – zauważa rosyjski dziennikarz. Już ta konstatacja powinna dać do myślenia tym, którzy zastanawiają się, czy warto szukać porozumienia z Wołodymyrem Zeleńskim…

Chawicz twierdzi przy tym, że „jedyną szansą” dla Polski jest poważny konflikt Ukrainy z Zachodem, w którym to konflikcie Warszawa może odegrać rolę pośrednika. Dziennikarz portalu Ukraina.ru twierdzi, że rosyjskojęzyczny politycy ukraińscy, a więc Poroszenko, Tymoszenko (w obu przypadkach to nadużycie – oboje pochodzą z rosyjskojęzycznych regionów Ukrainy, oboje jednak mówią po ukraińsku) czy Kołomojski grają kartą antypolską nie po to, aby zyskać posłuch u radykałów, ale po to, aby podnieść swoją pozycję negocjacyjną w rozmowach z Polską. Trudno się tym zgodzić. Kołomojski i Tymoszenko, w odróżnieniu od Poroszenki, nie grają antypolską kartą. Chawicz dodaje zgryźliwie, że Ukraińcy nie musza się praktycznie starać, gdyż Polacy sami we wszystkim ustępują i wychodzą przed szereg, z własnej nieprzymuszonej woli konfliktując się z Rosją w obronie Ukrainy, nie oczekując nic w zamian. „Dlatego właśnie ekipa Zeleńskiego nie ma żadnego interesu w tym, by ustępować Polsce, ponieważ trudno sobie wyobrazić, co Ukraińcy mieliby otrzymać w podzięce (skoro i tak wszystko dostają)” – pisze. W jego opinii ekipa Zeleńskiego postrzega politykę w kategoriach interesów biznesowych, „a skoro obecnie nie ma żadnych poważnych polsko-ukraińskich projektów gospodarczych, to również w tej sferze Polska nie będzie priorytetowym partnerem dla nowej administracji prezydenta”. Znów nie sposób się zgodzić – właśnie merkantylne, elastyczne podejście może być dla Warszawy szansą na to, że w relacjach z Kijowem nie będą się liczyć uprzedzenia, lecz racjonalnie prowadzone interesy. Wystarczy zrobić obopólnie korzystny biznes…

Źródło: DoRzeczy
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...