Rozstrzelano serca w Poznaniu
Dokładnie 63 lata temu na ulice stolicy Wielkopolski wyszło ponad 100 tysięcy poznaniaków. Nieśli sztandary „Chcemy pracy i chleba”, „Precz z komuną”, „Chcemy Polski katolickiej, a nie bolszewickiej”. Zdobyli gmach sądu, budynek KW PZPR, zaatakowali siedzibę UB. – Do broni to rwał się każdy. Strzelaliśmy, ale byliśmy w gorszej sytuacji, bo na odkrytej przestrzeni, a ubecy chowali się za murami – wspominał Jerzy Grabus, wówczas student Politechniki Poznańskiej.
Przeciw zbuntowanym cywilom komunistyczne władz zdecydowały się użyć broni palnej.
Domagał się tego Feliks Dwojak, wówczas kierownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Po stłumieniu powstania awansował na naczelnika Wydziału IV Departamentu III MSW. Nigdy nie stanął przed sądem.
Pacyfikacją powstania kierował gen. Stanisław Popławski (ur. 1902 r.), pochodzący z Rosji. Nie poniósł żadnych konsekwencji. W listopadzie 1956 r. powrócił do Związku Radzieckiego. Zmarł w 1973 r.
Rozkaz wydania broni „przeciw prowokatorom" wydał szef Sztabu Generalnego, urodzony w Rosji gen. Jerzy Borodziłowski. W 1965 r. został głównym inspektorem szkolenia bojowego i wiceministrem obrony narodowej. Zmarł w 1983 r w ZSRR.
Do walki z poznaniakami użyto 9983 żołnierzy, 359 czołgów, 31 dział pancernych i 36 transporterów opancerzonych. W trakcie dwudniowych ulicznych walk zginęło 58 do osób, a ponad 600 zostało rannych.
Najmłodszą ofiarą był 12-letni Romek Strzałkowski, zamordowany najprawdopodobniej strzałem w pierś przez funkcjonariuszkę UB. Tylko nieco starsi byli: Andrzej Gliński (15 lat) – uczeń Technikum Łączności, Henryk Nowicki (15 l.) - uczeń ślusarski i Henryk Błażejak, uczeń szkoły tokarskiej (16 lat). Już kilka dni po stłumieniu powstania zaczęły się represje i prześladowania osób podejrzewanych o udział w Poznańskim Czerwcu ‘56. W sumie aresztowano i brutalnie torturowano w trakcie śledztw co najmniej pięćset osób.
Nikt z katów Poznańskiego Czerwca ‘56 nigdy nie stanął przed sądem.
Już po stłumieniu Powstania Poznańskiego Czerwca ‘56 Kazimiera Iłłakowiczówna pisała:
„(...) Rozstrzelano moje serce Poznaniu.
Ni gorące ono ni zimne.
Szkoda kul. Szkoda leków na nie
Moje serce – wszak to tylko rymy…
Rozstrzelano moje serce w Poznaniu".
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.