Dostarczamy więcej niż tylko produkt
Takeda jest największą firmą farmaceutyczną w Japonii i wiodącą firmą na świecie. Na początku roku koncern sfinalizował przejęcie Irlandzkiej firmy Shire, dokonując tym samym największego w historii japońskiego zakupu zagranicznego. Jak ta transakcja zmieniła Takedę?
Transakcja ta przyspieszyła naszą transformację, która rozpoczęła się już w 2014 r. kiedy Takeda zmieniła się z firmy skupionej na produktach stosowanych w lecznictwie otwartym i bez recepty w wysoko wyspecjalizowaną firmę oferującą produkty z obszaru onkologii oraz gastroenterologii. Tutaj Shire, jako firma z portfelem wysoko wyspecjalizowanych produktów dla chorób rzadkich, wpasowała się idealnie w strategie rozwoju naszej spółki.
Piękno tej integracji dotyczy nie tylko samych produktów, lecz także przede wszystkim chodzi o poszerzenie naszych kompetencji i zasobów, tak aby nasze produkty docierały do pacjentów w najbardziej optymalny sposób. Pozwala nam to na dostarczenie pacjentom i naszym partnerom wartości naprawdę wykraczających poza sam produkt oraz wspieranie pacjentów w ich codziennym życiu. Dlatego transakcja z Shire nie zmieniła strategicznego kierunku rozwoju Takedy, ale przyśpieszyła jego tempo, poszerzając portfel i nasze możliwości.
Jakie są globalne cele powiększonej firmy?
W społeczności Takeda postępujemy zgodnie z wartościami i zasadami wyznawanymi od 238 lat. Nasza działalność opiera się na czterech priorytetach określanych jako filary PTRB (ang: Patient, Trust, Reputation, Business), czyli Pacjent, Zaufanie, Reputacja, Biznes. Takeda to koncern o wielkim dziedzictwie, to najstarsza firma farmaceutyczna na świecie. Głęboko wierzymy, że nasza obecna pozycja wynika z wieloletniego, jasno określonego i ugruntowanego etycznie podejścia, według którego nasze decyzje podejmujemy w oparciu o PTRB oraz Takeda-izm jako zasadę naczelną. I to na pewno się nie zmieni.
Takeda nadal będzie inwestować w badania i rozwój?
Tak, będziemy. Dla nas, tak jak dla każdej firmy farmaceutycznej, inwestycja w rozwój i badania ma kluczowe znaczenie. Natomiast istotne jest to, że nasze inwestycje będą bardzo mocno skoncentrowane na współpracy ze środowiskiem medycznym i naukowym w Polsce. Istnieje ogromna liczba uniwersytetów i instytutów badawczych w Polsce, z którymi chcemy współpracować przy wprowadzeniu tych innowacji na rynek, tak samo jak to robimy ze wszystkimi innymi naszymi zewnętrznymi partnerami.
Jak ważny jest dla firmy Takeda polski rynek?
Jest bardzo ważny z kilku powodów. Nasza obecność w Polsce to przede wszystkim zakład produkcyjny w Łyszkowicach, centrum usług wspólnych w Łodzi oraz siedziba spółki tutaj w Warszawie. Łącznie pracuje dla nas około tysiąca osób, a to duża odpowiedzialność.
W Polsce średni czas oczekiwania na wprowadzenie innowacji jest dłuższy niż w większości krajów europejskich. Zwykle krajami, do których innowacje trafiają jako pierwsze, są Niemcy, Holandia lub Austria, co oznacza, że jeśli spojrzymy na nasze obecne portfolio, to wciąż istnieje wiele niezaspokojonych potrzeb polskich pacjentów, którym możemy, a nawet musimy wyjść naprzeciw za pomocą naszych produktów.
Polska jest dla Takedy również bardzo ważnym partnerem w obszarze badań klinicznych. Poziom kształcenia w Polsce jest bardzo wysoki oraz istnieje tu wiele doskonałych uniwersytetów i ośrodków badawczych o znakomitej renomie. Czyni to Polskę bardzo dobrym partnerem w tym obszarze i przez to jest to bardzo ważny kraj dla firmy Takeda.
Czy zatem Takeda planuje nowe inwestycje w Polsce?
Będziemy kontynuować inwestycje w taki sposób, w jaki robimy to teraz. I tak jak wspomniałam wcześniej, oznacza to współpracę z wieloma zewnętrznymi partnerami w dostępnych obszarach terapeutycznych. Niezależnie od tego, czy chodzi o współpracę z koordynatorami opieki klinicznej, którzy przychodzą do domów pacjentów czy ich szkół, czy mówimy o projektach badawczych, gdzie kluczowi liderzy opinii proszą nas o wsparcie tych projektów na różnych etapach i w różnej formie, czy jeśli chodzi o wsparcie np. dla organizacji pacjenckich czy instytycji opieki zdrowotnej w postaci darowizny. Dla przykładu w obszarze hemofilii wspieramy program rehabilitacyjny dla pacjentów, pomagający im walczyć ze skutkami uszkodzenia stawów, następującego w efekcie licznych krwawień. W ramach tego programu pacjent poddawany jest fizjoterapii, która prowadzi do usprawnienia możliwości poruszania się. Program ten prowadzony jest przez niezależnych ekspertów w dziedzinie hemofilii.
Wspomniała pani o potrzebach pacjenta. W jaki sposób Takeda pomaga polskim pacjentom?
Staramy się dostrzec najważniejsze potrzeby naszych pacjentów w danym obszarze terapeutycznym. Chorym na hemofilię zapewniamy rozbudowaną strukturę usług i produktów pomagającą im prowadzić bardziej komfortowe życie.
Nasi koordynatorzy opieki klinicznej odwiedzają szkoły i przedszkola, w których wyjaśniają nauczycielom oraz opiekunom, w jaki sposób postępować w razie urazu i krwawienia młodego pacjenta. Koordynatorzy kliniczni podnoszą też świadomość o hemofilii wśród rodzin pacjentów oraz uczą, jak pacjent może samodzielnie podawać sobie lek. Leki są dostarczane do domów pacjentów, co ogranicza liczbę ich wizyt w szpitalu. Zapewniamy również bezpieczny odbiór odpadów medycznych powstałych w trakcie podawania leków. W razie pytań pacjenci mają do dyspozycji telefoniczne centrum obsługi. Dostarczamy więc jakość wykraczającą poza same produkty, współpracując ze stowarzyszeniami pacjentów, opiekunami i pracownikami służby zdrowia.
W każdym obszarze terapeutycznym potrzeby pacjentów są inne. W immunologii może być to coś innego niż w obszarze nieswoistej zapalnej choroby jelit, a jeszcze coś zupełnie innego w schorzeniach onkologicznych.
Dlatego patrzymy na to, co nazywamy „podróżą pacjenta” – od chwili wystąpienia pierwszego objawu, poprzez ścieżkę stawiania diagnozy, moment wdrożenia specjalistycznej terapii, aż do całego procesu przestrzegania zaleceń lekarskich. Rozwiązujemy przeszkody, które pacjent napotyka na tej drodze. Patrzymy na całe rodziny, a następnie wspólnie ze wszystkimi zainteresowanymi stronami analizujemy i wprowadzamy sensowne rozwiązania.
W obszarze immunologii mamy programy ułatwiające diagnozę. Pacjenci z niedoborem odporności często długo nie uzyskują prawidłowej diagnozy. Często chorują z powodu powtarzających się infekcji, przez co stają się coraz bardziej osłabieni, nie znając przyczyny tego stanu rzeczy. Istnieje więc duża potrzeba uświadomienia lekarzom pewnego schematu myślenia: „Dlaczego znów widzę tego pacjenta z kolejną infekcją? To już szósty raz w roku, jest tu jakaś nieprawidłowość. Muszę się nad tym zastanowić”.
We wspomaganiu terapii farmakologicznej związanej z leczeniem onkologicznym i wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego wykorzystujemy wirtualną rzeczywistość (VR). Infuzja w szpitalu może wiązać się dla pacjenta z ogromnym stresem, który chcielibyśmy maksymalnie ograniczyć. Podczas infuzji pacjent zakłada okulary VR, w których może zobaczyć, na czym polega dana metoda leczenia, jak może poprawić się jego stan zdrowia i dzięki temu możemy zmniejszyć poziom odczuwanego stresu. Nie ma jednej odpowiedzi, która pasuje do wszystkich. Staramy się identyfikować potrzeby, patrząc na drogę każdego pacjenta i każdy obszar terapeutyczny indywidualnie.
Czy takie holistyczne podejście powinna przyjąć cała branża farmaceutyczna?
Tak. Dużo mówimy o byciu partnerem i mamy na to mnóstwo przykładów. Jestem dumna z tego, że Takeda działa w ten sposób i wiem, że nie jesteśmy jedyną firmą, która tak działa. Mam nadzieję, że za 10 lat będzie to nowa norma dla całego sektora farmaceutycznego.
Od stycznia jest pani dyrektorem generalnym firmy Takeda w Polsce. Jaką ma pani tutaj misję? I jak odbiera nasz kraj?
Moim głównym celem w Takeda jest doprowadzenie do sytuacji, w której w ścisłej współpracy ze wszystkimi partnerami zewnętrznymi – niezależnie od tego, czy są to stowarzyszenia pacjentów, pielęgniarki, czy Narodowy Fundusz Zdrowia i rząd – dochodzimy do optymalnych rozwiązań zapewniających całościową opiekę nad pacjentem i robimy to dla wszystkich obszarów terapeutycznych.
Do tej pory wspomniałam o kilku przykładach, gdzie już tak się dzieje, jednak pozostają obszary terapeutyczne, w których ta współpraca może być dalej rozwijana. Jako firma dążymy do tego, aby zawsze w sytuacji, kiedy dysponujemy produktem przydatnym w leczeniu danego pacjenta, pacjenci w Polsce mieli dostęp zarówno do terapii, jak i całego holistycznego systemu wsparcia. Rozumiemy, że jest to jednak długi proces, który wymaga zaangażowania wszystkich stron. Dlatego chcielibyśmy opracować, jak już podkreślałam, we współpracy z pacjentami, pielęgniarkami i lekarzami całościowe standardy opieki nad pacjentem dla wielu obszarów terapeutycznych. Jak już wspomniałam, to wymaga czasu i współpracy z naszymi partnerami.
Kraj oceniam bardzo pozytywnie. To samo dotyczy zespołu, z którym pracuję. Jeśli spojrzę na pasję ludzi pracujących w tej firmie, to naprawdę czuję, że wiedzą, dlaczego to robią, że pracują w służbie zdrowia. To osoby głęboko zaangażowane, które nie myślą o tym, że pracują w firmie farmaceutycznej, ale pracują, aby chronić zdrowie ludzi. Wiem, pozornie to brzmi podobnie, ale w rzeczywistości ma olbrzymi wpływ na ich codzienną pracę. Ci ludzie wiedzą, że to, co robią – bezpośrednio lub pośrednio – będzie miało wpływ na życie pacjenta z daną chorobą.
Wspomniała pani o wirtualnej rzeczywistości. Czy Takeda stawia także na inne innowacyjne technologie, takie jak aplikacje mobilne czy sztuczną inteligencję?
Tak. W dziedzinie hemofilii mamy na przykład aplikację „Zero bleeds” (ang. Zero krwawień). Aplikacja umożliwia zapisywanie informacji o występujących krwawieniach, ich obfitości oraz miejscu wystąpienia. Dane te trafiają do lekarza, dzięki czemu podczas kolejnej wizyty ma on już więcej danych optymalizujących proces leczenia. Ponadto pacjent, któremu dostarczamy do domu dany produkt terapeutyczny, umieszcza w aplikacji dane dotyczące wykorzystania leku i dzięki temu może otrzymać automatycznie nową dostawę. Dzienniczki elektroniczne pozwalają również na lepsze zastosowanie się do zaleceń lekarskich, co podnosi jakość leczenia profilaktycznego i staje się w praktyce nowym, lepszym standardem leczenia.
Mówiła pani o innych rynkach, takich jak Niemcy. Sądzi pani, że Polska osiągnie kiedyś podobny poziom opieki zdrowotnej jak Niemcy czy Szwajcaria?
Z pewnością mam taką nadzieję, ale będzie to proces, który zajmie trochę czasu. To, co nieustannie wywiera na mnie ogromne wrażenie – i mam tu na myśli przykłady nie tylko z naszej firmy, lecz także i z całego kraju, szczególnie lekarzy, których tu poznałam – to wielka pasja ludzi związanych z opieką zdrowotną. Napotykają oni w swojej codziennej pracy trudne sytuacje i bariery, a mimo to zależy im na dokonaniu zmian i wierzą, że jest to możliwe. Dotyczy to wielu osób związanych zarówno z opieką medyczną, obszarami regulacyjnymi, jak i Ministerstwem Zdrowia. Wszyscy czują się zobowiązani do zapewnienia polskim pacjentom leczenia na najwyższym poziomie. Ich pasja jest bardzo obiecująca. Kiedy przyniesie zmiany? Nie wiem. Wiem jednak, że moja rola w Polsce jest inna, niż byłaby w Holandii czy Niemczech, co bardzo mnie cieszy. Każdego dnia daje mi to więcej zapału do pracy.