Były dyplomata ostro odpowiada ambasadorowi Izraela
Damian Cygan: Izraelskie placówki dyplomatyczne, w tym ambasada w Warszawie, zawiesiły swoją działalność, tłumacząc tę decyzję konfliktem z resortem finansów Izraela. Po co i dlaczego wyciąga się takie sprawy na arenę międzynarodową?
Ryszard Żółtaniecki: W Izraelu cały czas panuje wewnętrzny konflikt. Proszę zwrócić uwagę na pewien mało rozeznany problem. Mianowicie około 1/3 Izraelczyków, no może 1/4, nie pracuje, nie płaci podatków, nie uczestniczy w życiu publicznym. Zajmuje się tylko studiowaniem Talmudu i oczekuje na przyjście Mesjasza. Mówiąc o Izraelu, słyszymy o rakietach, o konflikcie z Palestyną, a nikt nie zwraca uwagi na to, że coraz większa część izraelskiego społeczeństwa jest całkowicie pasywna i za chwilę to państwo stanie. Jeżeli nie przestanie być finansowane przez Żydów z Ameryki czy z Europy, to po prostu przestanie funkcjonować. W ogóle Izrael jest zdarzeniem historycznym, które nie jest kompatybilne z niczym, co istniało do tej pory na świecie.
Jest sztucznym państwem?
Specjalnie nie użyłem tego określenia, ale dziękuję, że pan je użył. Wiemy, jak państwa funkcjonują, jak istnieją. Mamy teorię genezy państwa. W przypadku Izraela nic tutaj nie pasuje.
Po publikacji tego wywiadu pan i ja zostaniemy oskarżeni o antysemityzm...
Ależ nie bójmy się tego! Nie wolno się bać tego typu oskarżeń! Dobry Pan Bóg może nam wybaczy (śmiech).
Nowy ambasador Izraela w Polsce, Alexander Ben Zvi, w pierwszych wywiadach udzielonych naszym mediom zwrócił uwagę na problem antysemityzmu, przy okazji wskazując palcem konkretną partię polityczną. To chyba nie jest normalna praktyka w dyplomacji?
Ambasador, który przyjeżdża do nowego kraju, nie powinien komentować wewnętrznych spraw. Antysemityzm jest słowem, które albo kasuje, albo otwiera wszystko, co robimy. Alexander Ben Zvi dopiero przyjechał, nie wie jeszcze, kto jest kim, nie ma rozeznanej sytuacji, ale już wydaje sądy. Jako obywatel uprawniony do tego słowa mówię: nie, liberum veto!
Czy nasz MSZ powinien reagować?
Nie, w żadnym wypadku. Jeżeli będzie reakcja, to będzie kontrreakcja, a potem awantura. Najlepszą reakcją jest tutaj milczenie.
W sobotę w Radiu Zet ambasador Izraela nieco złagodził swój ton mówiąc, że zachowania antysemickie w Polsce są, ale tak samo jest w innych krajach, czy to Europy czy w USA.
Niech pan ambasador wybierze się do Berlina albo Paryża i zobaczy, ile przejawów antysemityzmu tam jest. Nam niech da święty, anielski spokój. Niech Izrael zajmie się swoimi problemami: Zachodnim Brzegiem, Stefą Gazy, Palestyńczykami, statusem Jerozolimy. Osobiście mam dosyć tego ciągłego oskarżania nas, wyciągana starych spraw, złych spraw historycznych. Przecież my, Polacy, nie jesteśmy aniołami i zawiniliśmy wobec nich (Żydów – red.). Ale oni zawinili też wobec nas.
Sami niepotrzebnie się nakręcamy?
Tak, i tu jest też kamyczek do medialnego ogródka. Im częściej wy, dziennikarze, będziecie mówić o każdym antysemickim incydencie, jaki się pojawił, tym bardziej będziemy się nakręcać i wpadać w tę pułapkę. Nie wolno tak, dosyć!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.