Prof. Kucharczyk: Sytuacja jak przed pojmaniem Jezusa. Apostołowie zasnęli, działa ten, który Jezusa wydał
Ponad stu katolików – świeckich oraz duchownych – wzywa papieża Franciszka do opamiętania, w związku z synodem amazońskim. Oceny tego listu są różne. Jedni przypominają o posłuszeństwu wobec ojca świętego. Są też jednak głosy przypominające, że i św. Paweł upominał św. Piotra. Jak to jest z tym ocenianiem papieża?
Prof. Grzegorz Kucharczyk: Przede wszystkim nie jest to pierwszy tego typu list podczas tego pontyfikatu. Mieliśmy już deklarację synowskiej troski podczas synodu o rodzinie, podczas którego zaczął się demontaż odwiecznego nauczania Kościoła w imię tzw. praktyki duszpasterskiej. Synod amazoński to takie powolne podkręcanie kurka pod gotującą się na wolnym ogniu żabą.
A jak ocenia Pan ten konkretny list ponad stu katolików – nieposłuszeństwo, czy wyraz troski o Kościół?
To interwencja, będące ze wszech miar przejawem posłuszeństwa – zarówno wobec Kościoła, jak i urzędu św. Piotra. Urząd piotrowy został powołany po to, aby umacniać braci w wierze. Jeżeli nie umacnia, to ci, którzy powinni być umocnieni mają prawo z troską pochylić się nad Kościołem. Nie jest to przejaw buntu, ale właśnie miłości i posłuszeństwa wobec Kościoła. Nieprzypadkowo kardynał Robert Sarah w swojej ostatniej książce pt. „Wieczór się zbliża” pisze, że w obecnym bezprzykładnym kryzysie Kościoła, najgorszy jest kryzys urzędu nauczycielskiego Kościoła.
Dzieje się, co się dzieje. Papież kreuje nowych, liberalnych kardynałów. Co dalej?
Patrząc po ludzku – sytuacja jest dramatyczna. Podobna do tej w Ogrójcu przed pojmaniem Jezusa. Apostołowie śpią, działa z nich tylko jeden – ten, który Jezusa wydał. Zresztą przytoczony wcześniej kardynał Sarah mówi, że w mury Kościoła wkradł się duch zdrady. To mocne słowa. Ale oddają istotę rzeczy. Po ludzku sytuacja wydaje się beznadziejna. No ale z drugiej strony – kto by jeszcze niedawno przypuszczał, że w Austrii znajdą się młodzi ludzie, którzy specjalnie przyjadą do Rzymu, by wrzucić do Tybru pogańskie idole, które w imię źle pojętej akulturacji wstawiono do świątyni. Był to bardzo szlachetny czyn. I jest to pewien promyk nadziei. Natomiast co do kreacji kardynalskich faktycznie – arcybiskup krakowski Marek Jędraszewski nie ma raczej szans na zostanie kardynałem, bo nawet kard. Kasper przyznał, że dziś kardynałów wybiera się z pewnego klucza. Natomiast już nie raz w historii przekonaliśmy się, że Pan Bóg potrafi pisać prosto po krzywych liniach. To daje nadzieję.
Nadzieję daje też chyba postawa wiernych – w Meksyku obronili oni katedrę, którą antykościelny tłum usiłował spalić?
Tak. Niejednokrotnie w dziejach Kościoła ludzie świeccy brali sprawy w swoje ręce. Z kolei bywały sytuacje, jak w okresie reformacji, gdy wielu księży i biskupów zachowywało się w sposób „letni”. W tym kontekście uderza milczące zachowanie polskich biskupów wobec obecnej, dramatycznej sytuacji w Kościele. A przecież nie jesteśmy jako kraj samotną wyspą, polski Kościół jest częścią Kościoła powszechnego. Głos polskich biskupów powinien więc być wyraźny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.