Politolog: Nie wolno popełnić błędu Komorowskiego
Małgorzata Kidawa-Błońska wystartuje w wyborach prezydenckich z ramienia PO. Będzie lepszą kandydatką niż Jacek Jaśkowiak?
Jaśkowiak tak naprawdę nie był kandydatem, lecz instrumentem w tych pseudo-prawyborach. Miały być prawdziwe prawybory, a że nie było chętnych, to dla pozorów namówiono Jaśkowiaka do startu. W niedzielnym głosowaniu dostał prawie trzy razy mniej głosów niż Kidawa-Błońska. W tych prawyborach nie chodziło o to, kto z nich jest lepszy, tylko kto ma być kandydatem.
Prawybory w PO były ustawione?
To za mocne słowo. Wiemy, jakie były preferencje Grzegorza Schetyny, a Jaśkowiak po prostu poświęcił się dla partii. Od samego początku było wiadomo, że kandydatem będzie Kidawa-Błońska. Zresztą przemawia za nią więcej argumentów.
Jakich?
Choćby ten naczelny, czyli ponad 400 tys. głosów w ostatnich wyborach w Warszawie. To dwa razy więcej niż Jarosław Kaczyński. Po drugie, Kidawa-Błońska jest kobietą, co poszerza spektrum wyborcze. Ma znaczące tradycje rodzinne i nie jest kontrowersyjna. Inna sprawa, czy jest dobrym kandydatem na prezydenta. Ale od kiedy to któryś z liderów partii politycznych martwi się, czy osoba kandydująca na daną funkcję w ogóle się do niej nadaje? (śmiech). W Polsce urząd prezydenta nie jest ceniony wysoko, o czym świadczy choćby fakt, że rzadko kandydują rzeczywiści liderzy partyjni, jak Schetyna czy Kaczyński. Oni są kontrowersyjni, bo stoją na czele konfliktu społecznego i politycznego.
Jakie szanse Kidawa-Błońska ma z Andrzejem Dudą? Bo już pojawiają się głosy, że urzędujący prezydent nie ma z kim przegrać. Kiedy to słyszę, przypomina mi się casus Bronisława Komorowskiego.
Nie wolno popełnić błędu Komorowskiego! W warunkach ogromnego konfliktu, podziału między partiami i bardzo emocjonalnego podejścia Polaków do wyborów, jeden wicherek polityczny może zmienić pogodę w kraju. Przekonał się o tym właśnie Bronisław Komorowski. Andrzej Duda ma dzisiaj dobre notowania, zwłaszcza jeśli chodzi o Polskę powiatową. Kidawa-Błońska ma dobre w Warszawie, ale Warszawa to nie Polska. Różnica między stolicą a prowincją wygląda tak, jak między PO a PiS (śmiech). Kidawa-Błońska posiada kilka atutów i Duda na pewno nie powinien jej lekceważyć. Do wyborów mamy jeszcze pół roku, a w Polsce życie polityczne płynie szybko. Jeżeli nic złego nie wydarzy się w gospodarce, i jeśli nie zostanie popełniony kolejny błąd typu Marian Banaś, to Kidawa-Błońska będzie gwiazdą w tych wyborach, ale gwiazdozbiorem będzie Andrzej Duda.
A jak pan ocenia kandydaturę Szymona Hołowni?
To jest nieporozumienie. Nie mówię, że tu pan Hołownia jest winowajcą, absolutnie. Uważam, że on jest instrumentem kogoś lub czegoś. Oczywiście mamy przykłady sukcesów wyborczych na Ukrainie czy na Słowacji, gdzie wygrali ludzie, którzy racjonalnie rzecz biorąc nie powinni mieć szans. Moim zdaniem kandydatura Hołowni to jest eksperyment wypracowany w szerszym gronie.
Ten eksperyment może się udać?
Może zaskoczyć. Nie mówię, że na skalę zwycięstwa, ale na skalę znaczącego wyniku. Dzisiaj społeczeństwo jest bardzo zniesmaczone charakterem konfliktu politycznego, jaki mamy w Polsce. U nas sympatie czy poparcie wyborcy można bardzo łatwo stracić, zabierając mu coś ze stołu. Mówię o tym ze względu na zbliżające się podwyżki. W takiej sytuacji, jeżeli pojawiłoby się niezadowolenie, to Hołownia może być wyrazem ślepej dezaprobaty politycznej. Gdyby zdobył trzecie albo nawet drugie miejsce, byłby to wyraz protestu przeciwko całej klasie politycznej. Nie sądzę, żeby był pierwszy, bo wtedy musiałoby się coś wydarzyć w polityce. Ale jeśli Hołownia wejdzie do drugiej tury, to wszystko w rękach Pana Boga.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.