Ideologia w czasach zarazy

Dodano:
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / FERNANDO VILLAR
Małgorzata Wołczyk | Socjalistyczny rząd Pedro Sancheza będzie miał na sumieniu wiele ofiar koronawirusa, a rozmiar zaniedbań zaczyna budzić trwogę wśród Hiszpanów. 8 marca głównymi ulicami Madrytu przeszło 120 tys. kobiet, choć jak dowiadujemy się dopiero teraz, czyli pięć dni po fakcie, rząd był w posiadaniu danych o ponad tysiącu zarażonych tylko w samym Madrycie już 7 marca.

Obserwowałam ten marsz pod hasłami wojowniczego feminizmu z dziennikarskiego obowiązku i z racji zainteresowania wojną płci oraz ideologią gender, które zawładnęły Hiszpanią. Nie byłam świadoma epidemiologicznego zagrożenia, ponieważ rząd uspakajał, że sytuacja jest niegroźna, doskonale opanowana i nie ma żadnych podstaw do odwołania żadnej z masowych imprez zaplanowanych na niedzielę 8 marca (tego dnia odbyły się też m.in. mecze ligowe na stadionach, koncerty i wiec sympatyków partii VOX). Nikt nie znał rozmiaru problemu aż do feralnej nocy z 8 na 9 marca, gdy okazało się, że po manifestacji liczba zarażonych urosła lawinowo.

Dość szybko wyszło na jaw, że prominentni politycy lewicy, którzy wzięli przez krótki czas udział w manifestacji 8-M zaopatrzeni byli w lateksowe rękawiczki i chronieni kordonem służb podczas, gdy tłumy osób niczego nieświadomych trwały w ścisku. Dziś już wiadomo, że minister ds. równości płci Irene Montero jest zakażona koronawirusem oraz poddana leczeniu. Obrady Kongresu zawieszono już we wtorek z uwagi na deputowanych, którzy są zarażeni. Pomimo kolejnych alarmujących danych, nikt z rządu nie uznał za stosowne przyznać się do błędu pozwolenia na organizację masowych imprez. Marsz 8 marca miał być przecież w zamierzeniu linczem na konserwatywnej prawicy, która zdaniem feministek jest ostoją maczyzmu, przemocy wobec kobiet, reakcyjnego katolicyzmu oraz ksenofobii i nienawiści wobec nielegalnych imigrantów z Afryki.

Zresztą już wcześniej niektóre lewicowe media usiłowały w perfidny sposób powiązać obecność koronawirusa z sympatykami prawicy, dla których patogen miałby być w jakiś tajemniczy sposób sprzymierzeńcem w walce z nielegalną falą imigrantów oraz czynnikiem wzrostu populizmu w Europie. Spektakularny marsz ideologów musiał się więc odbyć bez względu na „straty w ludziach”. Hasła o przemocy zakodowanej w DNA każdego mężczyzny musiały wybrzmieć równie mocno, jak „refugees welcome” (choć nie od dziś wiadomo, że 70 proc. przestępstw seksualnych w Hiszpanii popełnianych jest przez przybyszów z zagranicy). Warto odnotować, że jedynym liderem, który uznał swój błąd i pokajał się za zorganizowanie małego mityngu partyjnego był Santiago Abascal z partii VOX. Zgromadzenie paru tysięcy sympatyków było jednak niczym wobec przemarszu i koncentracji, co najmniej 120 tys. kobiet przez wiele godzin zaplanowanej imprezy.

O tym, że nie starcza już łóżek w szpitalach Madrytu, a rząd zatrudnia na powrót emerytowanych lekarzy, mieszkańcy dowiedzieli się dopiero w środę z mediów „niepokornych”. Dane szybko zaczęły odzwierciedlać, że zarażenia w Madrycie postępują szybciej, niż w Mediolanie, a mimo to zaledwie dwa dni wcześniej odwołano zajęcia w szkołach i na uniwersytetach. Wiosenna, słoneczna pogoda i typowy dla ludzi południa sposób spędzania wolnego czasu w barach, ogródkach, kawiarniach i parkach, z całą pewnością przekłada się na geometryczny przyrost epidemii, która w tej chwili obejmuje 1400 osób w metropolii Madrytu i 38 ofiar śmiertelnych w ciągu zaledwie dwóch tygodni.

W całej Hiszpanii do chwili obecnej zanotowano 2968 zakażonych i 84 zmarłych, przez co kraj awansował na drugie miejsce w Europie pod względem rozmiarów epidemii. Wiele osób z objawami, które nie pokrywają się ze szczegółowymi wytycznymi protokołu odsyłane są do domu, aby uchronić służby sanitarne przed przeciążeniem. Jako, że Madryt jest głównym nosicielem Covid-19 podniosły się głosy o konieczności zamknięcia dróg powietrznych i dojazdowych do stolicy, ale władze stołeczne i rząd wciąż się wahają. Wiele krajów z uwagi na szybkość rozprzestrzeniania się wirusa w Hiszpanii zawiesiło połączenia z Madrytem lub poddaje pasażerów przymusowej kwarantannie. Nie jest to jednak przypadek Polski, dlatego udało mi się wrócić 12 godzin temu do kraju i stwierdzić z niepokojem, że tacy jak ja, nie zostają poddani żadnym procedurom bezpieczeństwa. No cóż, kwarantannę nałożę sobie sama. Przeprowadzanie wywiadów z politykami, którzy parę godzin później zostają objęci specjalną kwarantanną, okazuje się w tych ciekawych czasach zajęciem wysokiego ryzyka.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...