Jankowski: Pozostanie tylko gęganie
A dlaczego 17-latek nie może wyprowadzić psa?
A dlaczego, jeśli mieszkam z żoną i dwójką dzieci, to nie możemy razem wyjść na spacer?
A dlaczego nie mogę wieczorem pobiegać, kiedy jest pusto na ulicach?
A dlaczego? A dlaczego? A dlaczego?
Fala takich kretyńskich pytań zalewa właśnie internety, Twittera, fejsbuki i inne. Pół biedy, jeśli te bzdury piszą zwykli ludzie uwięzieni nagle w czterech ścianach. Najgorsze jest to, że te niby-kpiny wypisują tzw. liderzy opinii: popularni dziennikarze, publicyści, politycy, osoby znane i często szanowane. I tu drodzy państwo widzicie wreszcie do jakiego zidiocenia, do jakich płycizn intelektualnych dobiła część polskich elit. Jedyne co mają nam do powiedzenia to kpiarskie: - A dlaczego...? Ale żaden nie spróbuje wniknąć w sens obostrzeń. A już nawet nie marzę, żeby któryś pokusił się o ciekawą i świeżą analizę tego co robi rząd w walce z wirusem.
No to posłuchajcie panie i panowie. Odpowiem Wam waszym: - A dlaczego?
A dlaczego nie wolno przechodzić przez ulicę na czerwonym świetle kiedy przecież nic nie jedzie?
A dlaczego dzieci muszą iść do szkoły na ósmą kiedy mogłyby na dziewiątą?
A dlaczego mam się przypinać pasem w aucie, kiedy jeżdżę bezpiecznie i nigdy nie miałem wypadku?
Bezsensowne pytania, prawda?
Tak samo jest z z pytaniami o 17-latków. Bo po pierwsze jakiś limit wieku musi być. A po drugie, wiemy to dobrze, rodzice nie pilnują nastolatków. Ci więc często bez oporów i świadomości zagrożenia przesiadują ze sobą pod blokiem. A potem przyniosą wirusa dziadkowi lub babci. Tak, tak, już słyszę to wasze gęganie, że 19-latek jest jak 17-latek. Tak, to prawda. Ale tam gdzie rząd może limitować wychodzenie całej masy młodzieży od kilkulatków po 18-latków tam ryzyko roznoszenia zakażeń jest mniejsze. Zrozumieli?
Dlatego ja, choć mieszkam w kilkuosobowej rodzinie, nie wychodzę z żoną i córką i synem na spacer. Bo ktoś z psem na przeciwko mógłby się przestraszyć, że jesteśmy zakażeni. I mógłby nie mieć szansy ominąć nas bezpiecznie na wąskim chodniku. I tyle w temacie. Aaaaaa, i jeszcze jedno. Drodzy gęgacze, którzy sami siebie nazywacie publicystami, politykami, eseistami, liderami opinii, ekspertami....
W latach 40. i 50. władza komunistyczna wzięła pod but wielu literatów, ludzi kultury. Nie mogli pisać swobodnie, ani się wypowiadać. Wiecie co wielu z nich zrobiło? Zaczęli tłumaczyć światowe klasyki literackie. Zostało po nich wielkie dzieło. Ale wtedy nie było Twittera i tylu ekspertów, publicystów i temu podobnych. A po was pozostanie tylko gęganie.
Autor jest dziennikarzem Polsat News. W latach 2003-2014 był redaktorem naczelnym dziennika "Fakt".
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.