Uczona niewiedza koronawirusa. Wielka pandemia czy największa pomyłka?

Dodano:
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / Giuseppe Lami
Prof. W. Julian Korab-Karpowicz | | Uczona niewiedza, po łacinie docta ignorantia, to termin z filozofii średniowiecznej. Określa sytuację, kiedy nauka staje bezradna w obliczu poznania pewnego problemu. W średniowieczu chodziło o bezradność, jeżeli chodzi o naukowe poznanie istnienia Boga, dzisiaj nauka okazuje się bezradna w obliczu poznania koronawirusa. Kiedyś lekarstwem na docta ignorantia była żywa wiara, dzisiaj potrzebny jest zdrowy rozsądek, którego najwyraźniej brak.

Wielkie spustoszenie w medycynie zrobiła nadmierna specjalizacja. Poza nielicznymi wyjątkami, lekarze boją się mówić o tym, co wykracza poza ich wąską dziedzinę. Kiedy się wypowiadają to rzadko wybiegają poza swoją specjalność. Tymczasem, aby w pełni ogarnąć zjawisko koronawirusa potrzebna jest wiedza syntetyczna, nie tyko z medycyny, ale także z socjologii, ekonomii, psychologii i politologii. Ponieważ osób posiadających tak szeroką wiedzę jest niewiele, a jednocześnie potrzeba odwagi cywilnej, aby wypowiedzieć poglądy znacznie różniące się od tzw. mainstream, otrzymujemy dziś błędny, o ile nie zakłamany, obraz pandemii i równie błędne zalecenia. Spróbuję to teraz udowodnić.

Na bibliotecznej półce znalazłem zakurzoną, wydaną w1980 roku, książkę: „Wirusologia lekarska – podręcznik dla studentów medycyny” pod red. Leona Jabłońskiego. Profesor Jabłoński był jednym z najwybitniejszych epidemiologów i wirusologów. Działał w czasach, kiedy medycyna w naszym kraju nie uległa jeszcze komercjalizacji. Otwieram książkę na stronie 170 i czytam „Coronavirus”. „Wyodrębniono u chorych na małe schorzenia układu oddechowego – nieżyty górnych dróg oddechowych i zapalenia oskrzeli”. A na stronie 172: „Wirusy występują u dorosłych, od dzieci nie wyosabnia się ich … Prawdopodobnie przenoszą się drogą kropelkowo-powietrzną… Profilaktyka… Obowiązują zasady takie jak przy innych wirusowych chorobach dróg oddechowych”.

Mówi się o koronawirusie (SARS-CoV-2, powodującym chorobę COVID-19), że to nowy wirus. Tymczasem grupa Coronavirus była odkryta ponad pięćdziesiąt lat temu, a dokładnie w 1965 roku. Więcej, już prof. Leon Jabłoński wiedział, że w porównaniu z innymi wirusami, koronawirus jest dosyć łagodny. Faktycznie nie zagraża dzieciom i młodzieży. Występuje „u dorosłych, a u dzieci nie wyosabnia się ich”. Ofiarami śmiertelnymi są głownie osoby słabe i starsze, i to najczęściej po siedemdziesiątce, po przebytych chorobach lub z innymi komplikacjami zdrowotnymi. Dlaczego więc w mediach nie ma na ten temat rzetelnych informacji? Dlaczego na ogół podawane są jedynie liczby zachorowań i liczby ofiar, a nie podaje się w jakim były wieku i czy cierpiały na inne choroby? A ponadto, w jaki sposób je leczono?

Według danych opublikowanych dn. 19 kwietnia br. w The San Diego Union Tribune, ponad 30% osób, które zmarły w Los Angeles na COVID-19, było pensjonariuszami domów seniora, a w Long Beach seniorzy z domów opieki stanowili 70%. Większość ofiar śmiertelnych w USA to osoby starsze ze wcześniejszymi dolegliwościami zdrowotnymi. To jest grupa zagrożona. Z kolei, według najnowszych danych z Hiszpanii, średni wiek osób zmarłych w to 82 lata i aż 95% z nich cierpiało jednocześnie na inne schorzenia. Dlaczego zatem szerzy się psychozę strachu z powodu koronawirusa u wszystkich, dzięki czemu wiele osób, nawet młodych, wierzy, że koronawirus jest dla nich bardzo groźny i zagraża wręcz istnieniu ludzkiemu na Ziemi? Dlaczego zaleca się nam zostawanie w mieszkaniach i uciążliwe noszenie masek, zamyka się szkoły i inne instytucje, blokuje się granice, doprowadza się do paraliżu całe życie społeczne i gospodarcze, podczas gdy w podręczniku Jabłońskiego czytamy: „Obowiązują zasady takie jak przy innych wirusowych chorobach dróg oddechowych”. A więc koronawirus, choć bardziej zaraźliwy i powodujący większą śmiertelność wśród osób starszych, nie jest znacznie groźniejszy niż zwykła grypa i jest mniej groźny od wielu innych chorób i zjawisk społecznych. W takim przypadku izolować należy jedynie osoby chore i nie ma potrzeby stosowania radykalnych środków nadzwyczajnych, obejmujących całe społeczeństwo.

Obecnie bardzo łatwo jest dotrzeć do informacji. Jedno kliknięcie na stronę Worldometer pozwala się dowiedzieć, że na świecie w tym roku zmarło z powodu koronawirusa ponad 170 tys. osób, na grypę ponad 150 tys. osób, na malarię ponad 300 tys., na HIV/AIDS ponad 500 tys., z powodu raka ponad 2.5 mln i z powodu innych chorób zakaźnych ponad 4 mln. (te liczby się wciąż zmieniają). Jeżeli dodamy do tego, że w tym samym okresie było ponad 330 tys. samobójstw, ponad 450 tys. ofiar wypadków drogowych, ponad 2.3 mln zgonów wśród dzieci (głównie z głodu) oraz dokonano ponad 13 mln. aborcji, stworzymy sobie pełny obraz. Ta wiedza jest potrzebna dla podejmowania właściwych decyzji politycznych. Ile bowiem będziemy mieli w Polsce samobójstw jako rezultat braku dochodów i upadku firm? Ile firm w wyniku kryzysu już się nigdy nie podniesie i ile ludzi straci pracę? Ile osób zamkniętych w mieszkaniach wpadnie w stan depresji? U ilu, szczególnie u starszych, pogorszy się odporność organizmu na skutek braku ruchu? U ilu na skutek psychozy koronawirusa pojawi się strach, który pozostanie na trwale w pamięci? Jak to wpłynie na małe dzieci pozbawione zabawy na wolnym powietrzu? Ilu chorych na inne choroby w strachu przed koronawirusem pozostanie w domu zamiast pójść do przychodni? Ile umrze z powodu zawałów, cukrzycy i innych chorób? Jeden z lekarzy domowych w swoim liście napisał: „Większość zgonów będzie spowodowana absurdalnym zarządzaniem kryzysowym, aniżeli samym wirusem”. To wszystko trzeba wziąć pod rozwagę.

Są podmioty, dla których obecna pandemia to okazja na zysk. Można to żartobliwie potraktować jako dobrą monetę. W skali światowej środki finansowe przeznaczone na ochronę zdrowia przekraczają bowiem obecnie trzykrotnie wydatki na zbrojenia. Za każdą epidemią stoi wielki przemysł ciągnący z niej profity. Płyną więc strumieniami pieniądze na koronawirusa. Straszy się nas ponadto, że nie wyjdziemy z domów do kiedy nie wprowadzi się szczepionki. Tym, co tak twierdzą, proponuję przeczytanie podręcznika prof. Jabłońskiego. Po pierwsze, wynalezienie nowej szczepionki to minimum kilkanaście miesięcy. Czy więc przez ten cały czas mamy być pozostawać zamknięci? Po drugie, skoro tylko grupa osób starszych jest zagrożona, po co szczepić nas wszystkich? Można zaszczepić jedynie ludzi szczególnie zagrożonych: osoby starsze z chorobami układu oddechowego i innymi schorzeniami oraz pracowników służby zdrowia, o ile nie będą protestować. Po trzecie, wirusy mają zdolność do szybkiej mutacji, szczepionka może okazać się więc nieskuteczna. Po czwarte, szczepionka zbyt szybko wprowadzona na rynek i niedostatecznie przetestowana może prowadzić do powikłań. Nie dajmy się więc przestraszyć i namówić do zbyt pochopnie wprowadzonych szczepień, za które trzeba będzie zapłacić wielkie pieniądze. Dodatkowym niebezpieczeństwem jest to, że szczepionka sama może spowodować chorobę, a nawet tzw. epidemię poszczepienną.

Prawdziwą obroną przed koronawirusem jest nasza własna odporność. To jest najbardziej zastanawiające. Dlaczego oprócz przekazywania informacji o wymogach higieny, pozostaniu w domach i społecznej izolacji, nie mówi się dziś o rzeczach podstawowych, że rzeczą najważniejszą w przypadku koronawirusa jest wzmocnienie odporności naszego organizmu? Dlaczego nie daje się ludziom prawdziwie dobrych rad, a głosem autorytetu przekazuje informacje i wymusza postępowanie, które są błędne? Skąd ta niewiedza? Bowiem brak ruchu i pozostawanie w zamkniętych pomieszczeniach naszą odporność pogarsza. Pogarsza ją też strach i stres. A wzmacnia aktywność i przyjemny kontakt z innymi ludźmi, witamina C, czosnek, owoce i warzywa, i w ogóle ruch na świeżym powietrzu, słońce i zdrowe jedzenie. Tak samo nie zyskamy na odporności dzięki noszeniu masek bowiem utrudniamy nimi dostęp do świeżego powietrza. Powinno się je używać jedynie przy bliskich kontaktach w zatłoczonych miejscach publicznych, a w szczególności w zamkniętych pomieszczeniach. W imię naszego zdrowia, zacznijmy więc znowu żyć z otwartą twarzą i korzystać z pięknej wiosennej pogody.

Przewidując dalszy rozwój wypadków, trzeba jasno powiedzieć, że ilość chorych w kraju i na świecie będzie do pewnego momentu nadal rosnąć i należy być na to przygotowanym. Ale rozum podpowiada, że koronawirus nie jest groźniejszy od innych wirusów, że atakuje przede wszystkim osoby starsze, chore i mniej odporne, i że można go skutecznie leczyć. W przypadku wyraźnych objawów chorobowych sprawdzonymi lekarstwami są Arechin (Chlorochina) oraz Plaquenil (Hydroksychlorochina). Zostały one zastosowane do leczenia pacjentów w Korei Południowej, która, jak wskazuje bardzo mała liczba zgonów, nadzwyczaj skutecznie poradziła sobie z COVID-19. Aby więc skorzystać z tego wzoru i zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby, należy zastosować środki odpowiednio proporcjonalne. Nie mogą być to metody radykalne, jakie są obecnie stosowane w wielu krajach i które faktycznie okazują się nieskuteczne. Zamykanie ludzi na siłę w mieszkaniach i mandaty za wychodzenie do niczego nie prowadzą, a są jedynie jawnym pogwałceniem wolności osobistej i przyrodzonej godności człowieka. Zamiast tego należy umiejętnie zapobiegać, informując o środkach zapobiegawczych i apelując do ludzkiego rozsądku oraz właściwie leczyć, bazując na posiadanej wiedzy.

Koronawirus stał się wydarzeniem medialnym. Podchwyciły go szybko światowe media. Na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Baltimore, w Stanach Zjednoczonych, powstało centrum informacji na temat rozprzestrzeniania się na świecie choroby COVID-19. Na jego stronie internetowej można znaleźć bieżące informacje o ilości chorych, o tych którzy wyzdrowieli i o tych, którzy zmarli, zarówno w skali świata, jak i w odniesieniu do indywidualnych krajów. Jest to także wielki biznes. Na konta instytucji badawczych płyną nieprzerwanie strumienie pieniędzy przeznaczonych na walkę z koronawirusem. Nadal działa giełda i dokonuje się olbrzymich operacji finansowych. Ktoś zyskuje wielkie pieniądze, ale wielu je traci. Generalnie mówiąc na świecie pogłębia się nędza i wzrasta różnica między najbogatszymi i najbiedniejszymi. Liczba bezrobotnych w samych Stanach Zjednoczonych gwałtownie rośnie i niedługo dojdzie do 20%. Podobnie będzie w wielu innych krajach.

Kiedy zamknięto granice, zawieszono podróże lotnicze, pozamykano ludzi w domach, zmuszono ich do posłuszeństwa i skazano na bierność, a w cieniu tego wszystkiego wali się gospodarka światowa, a jednocześnie niektórzy na tym zyskują, a inni tracą oraz skoro koronawirus był już znany ponad pięćdziesiąt lat temu, a teraz niespodziewanie wybudził taką panikę, pytanie postawione na początku, czy to rzeczywiście wielka pandemia czy też największa pomyłka, wydaje się zasadne. Chociaż jeszcze za wcześnie, aby na nie w pełni odpowiedzieć, ważna jest konkluzja. Należy jak najszybciej wrócić do normalności.


Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Autor jest filozofem i myślicielem politycznym, doktorem Uniwersytetu Oksfordzkiego, profesorem w Instytucie Politologii Uniwersytetu Opolskiego, autorem „Harmonii społecznej” i innych książek przetłumaczonych na kilka języków.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...