Sun Tzu w maseczce. Rosyjska dezinformacja w czasach zarazy

Dodano:
Kreml Źródło: PAP / Grzegorz Michałowski
Działania dezinformacyjne Rosja nasilała już w związku z wyborami prezydenckimi w USA, Brexitem czy różnymi ważnymi rocznicami historycznymi. Ale dopiero teraz aktywność ta ma charakter globalny – z racji na zasięg koronawirusa i jego skutki polityczno-ekonomiczne – otwierając pole do zastosowania całego wachlarza metod, głównie dzięki temu, że jak przy żadnej z wymienionych wcześniej okazji, pojawiły się ogromne możliwości wykorzystania różnych istniejących teorii spiskowych. Lub wytworzenia takowych – pisze specjalnie dla portalu DoRzeczy.pl Grzegorz Kuczyński, ekspert ds. Rosji i służb specjalnych.

Szczególnym wątkiem w dezinformacji o pandemii COVID-19 jest twierdzenie, że takiej pandemii tak naprawdę wcale nie ma. Jedno z pierwszych twierdzeń o „oszustwie koronawirusowym” odnotowano już pod koniec stycznia, gdy rosyjska agencja informacyjna RIAFAN napisała, że doniesienia o pandemii rozsiewa wielki biznes farmaceutyczny, żeby zwiększyć swoje zyski. Później powtarzały to media rosyskojęzyczne, anglojęzyczne czy niemieckojęzyczne. Wszędzie istnieje jeden ważny element: o „tajnym światowym rządzie”, który zza kulis steruje ludzkością, mając decydujący wpływ na informację. A więc kłamiąc choćby w kwestii liczby ofiar śmiertelnych koronawirusa. W połowie marca popularna radykalna strona internetowa rosyjska pisała, że decyzja o „wielkim oszustwie” zapadła na forum w Davos w styczniu 2020, za zamkniętymi drzwiami, w gronie Gates, wielkich firm farmaceutycznych, „Rockefellerów, Rotschildów i reszty”. COVID-19 ma być groźny nie bardziej niż zwykła sezonowa grypa – zgodnie z tą teorią. Od lutego drastycznie wzrósł ruch na portalach znanych z siania rosyjskiej dezinformacji. Te rosyjskie zanotowały wtedy wzrost liczby wyświetleń o kilkadziesiąt procent, ale rekord pobił formalnie kanadyjski i oficjalnie nie mający związków z Rosją portal Global Research – aż o przeszło 250 proc. To głównie dzięki rozpowszechnianiu różnych teorii spiskowych na temat koronawirusa. Co ciekawe, wiele niszowych mediów i popularnych profili na mediach społecznościowych, lansujący teraz teorie o „oszustwie koronawirusowym”, wcześniej rozpowszechniało spiskowe teorie o rzekomej szkodliwości 5G i aktywnie zasilało „informacjami” ruchy antyszczepionkowe.

Rosjanie z lubością wykorzystują całkiem liczne na Zachodzie środowisko zwolenników różnorakich, czasem absurdalnych teorii spiskowych. W przypadku pandemii koronawirusa przekaz skierowano do tych wszystkich, którzy wierzą, że „zły” rząd dąży do jak największego ograniczenia ich swobód obywatelskich. To jedna z klasycznych technik dezinformacji, czyli nastawianie przeciwko sobie „elit” i „ludu”. Nawiasem mówiąc motyw skłócania różnych warstw społecznych wroga pojawia się często w „Sztuce wojny” chińskiego „proroka dezinformacji”, czyli Sun Tsu. To ten genialny strateg żyjący pół tysiąca lat przed Chrystusem radził, że najlepszą drogą do pokonania wroga jest zasiać w jego obozie niezgodę i wywołać wewnętrzne konflikty, które w końcu tak go osłabią, że de facto skapituluje bez stawiania oporu. Japończycy korzystali z jego rad już w VIII w. Rosyjscy generałowie czytać Sun Tsu zaczęli już w XVIII w., zaś KGB stosowało wskazówki starożytnego Chińczyka w praktyce – z imponującymi wynikami. Nastawianie dziś „zwykłych obywateli” przeciwko miliarderom i politykom (którzy wg tej narracji siedzą w kieszeni tych pierwszych) to kolejna odsłona dezinformacyjnego wskazywania kozła ofiarnego. Byli już przecież bankierzy, wielkie korporacje, Żydzi, muzułmanie, Watykan czy eurokraci. Przecież przed referendum ws. Brexitu w Sputniku pojawiały się artykuły pod tytułami w rodzaju „Waffen-UE”.

Należy przy tym podkreślić, że choć Rosjanie używają dziś nowych narzędzi technologicznych, które daje im choćby rozwój Internetu (różne aplikacje itd.), to zasadniczo mechanizm dezinformacji się nie zmienia od wielu lat. Szczególnie warto analizować kampanię KGB i Stasi, która przypisywała pojawienie się AIDS amerykańskim eksperymentom w laboratorium kontrolowanym przez Pentagon. Niedawno napisałem na temat tej dezinformacyjnej kampanii z lat 80. XX w. duży tekst i muszę przyznać po lekturze różnych dostępnych materiałów z archiwów komunistycznych służb, że współczesne GRU, czy SWR, czy FSB przysłowiowej Ameryki wcale nie odkrywają. Bo bardzo podobnie wyglądają scenariusze, w których źródeł koronawirusa szuka się w laboratoriach na Łotwie czy w Gruzji, rzekomo kontrolowanych przez CIA. Jeśli kiedyś straszono, że amerykańscy żołnierze w zamorskich bazach rozsiewają wśród miejscowej ludności HIV, to tak samo teraz rosyjska machina dezinformacji uderzyła w natowskie manewry w Europie, twierdząc, że Amerykanie i sojusznicy z Zachodu roznoszą koronawirusa po Skandynawii i wschodniej flance NATO.

Najważniejszym celem dezinformacyjnych kampanii jest osłabienie Zachodu, rozbicie solidarności zarówno na poziomie społeczeństw poszczególnych krajów, jak i w ramach NATO, UE czy na poziomie sojuszu Europy z Ameryką. Oczywiście służyć ma to osiągnięciu celów politycznych Rosji. Długoterminowych, jak rozbicie wspólnoty euroatlantyckiej, rozbicie UE i budowa „wspólnej architektury bezpieczeństwa do Lizbony do Władywostoku”. Jak też tych taktycznych, jak osłabienie lub zniesienie działających od 2014 roku sankcji. Dlaczego Rosja tak mocno stawia na wojnę (dez)informacyjną z Zachodem? Bo na otwarty konflikt nie może sobie pozwolić. Bo jest militarnie słabsza od NATO. Bo ekonomicznie jest wręcz karłem przy rozwiniętych gospodarkach Zachodu. Dlatego sięga po metody zalecane przez Sun Tzu, który wychwalał tego zwycięzcę, który pokona wroga bez użycia siły. A więc inicjując i wspomagając procesy rozkładu wewnętrznego we wrogim kraju i w jego społeczeństwie. W dobie społeczeństwa informacyjnego i w krajach gdzie nikomu do głowy nie przyjdzie ograniczać wolność słowa, możliwości takiego destrukcyjnego działania są wręcz nieograniczone. I tych możliwości z pewnością obecni emeryci ze Służby A w wywiadzie KGB na pewno mogą pozazdrościć swym następcom.

Grzegorz Kuczyński ukończył historię na Uniwersytecie w Białymstoku i specjalistyczne studia wschodnie na Uniwersytecie Warszawskim. Ekspert ds. wschodnich, przez wiele lat pracował jako dziennikarz i analityk. Jest autorem wielu książek (m.in. "Jak zabijają Rosjanie: ofiary rosyjskich służb od Trockiego do Litwinienki") i publikacji dotyczących kuluarów rosyjskiej polityki.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...