Polityk PiS: To będzie problem PO i marszałka Grodzkiego
Damian Cygan: W piątek był pan z interwencją poselską w warszawskim ratuszu. Jakie są jej rezultaty?
Przemysław Czarnek: Niestety nie zastaliśmy Rafała Trzaskowskiego w pracy i nie wpuszczono nas do sekretariatu pana prezydenta. Długo czekaliśmy, żeby ktoś w ogóle nas przyjął. Dopiero po kilkudziesięciu minutach pan sekretarz miasta, pani rzecznik oraz pani Renata Kaznowska, zastępca prezydenta Warszawy, podjęli z nami rozmowę na korytarzu. Po naszej sugestii przenieśliśmy się do sali, gdzie usiedliśmy przy stole i tam wysłuchano naszej interwencji i udzielono informacji, których się spodziewaliśmy. Ratusz nie radzi sobie kompletnie z przekazywaniem środków, które ma od rządu, na pożyczki bezzwrotne dla przedsiębiorców w wysokości 5 tys. zł. Według informacji przekazanych nam przez panią Kaznowską, rozpatrywanie wniosków jest na poziomie 10-12 procent. W innych dużych miastach to jest 50, 60, a nawet 90 procent. Na pytanie, skąd się to bierze, skoro w warszawskim ratuszu i agendach mu podległych pracuje mnóstwo urzędników, przedstawiciele miasta zaczęli się skarżyć, że nie ma przepisów pozwalających na przeniesienie ludzi do pracy przy wnioskach. Po pierwsze, rząd płaci 25 zł za każdy rozpatrzony wniosek. Po drugie, są przepisy, które pozwalają przesuwać ludzi ze stanowiska na stanowisko. To się udaję w innych miastach tylko nie w Warszawie. Wniosek jest taki, że pan Trzaskowski kompletnie nie radzi sobie z podstawowymi zadaniami. Przez jego nieudolność i niekompetencje w zarządzaniu ratuszem tracą przedsiębiorcy, którzy na te 5 tys. zł czekają jak na powietrze. Tymczasem prezydent Warszawy w ogóle nie przychodzi do pracy tylko jeździ gdzieś po Polsce. Robi kampanię, kiedy nie jest jeszcze zarejestrowany jako kandydat na prezydenta RP. To jest dramat i żenada. W przyszłym tygodniu ponowimy naszą interwencję, bo złożyliśmy pismo z prośbą o odpowiedź na pytania.
Może Rafał Trzaskowski powinien wziąć urlop na czas kampanii?
Tylko kto wtedy będzie ponosił odpowiedzialność za to, co dzieje się w Warszawie? Przedsiębiorców ze stolicy nie interesuje, czy pan Trzaskowski jest na zwolnieniu, na urlopie, czy może zarządzą miastem zdalnie. Ich interesuje to, czy są obsługiwani. A obecnie w zdecydowanej większości nie są. Pan Trzaskowski zobowiązał się, że będzie prezydentem Warszawy – również wobec tych przedsiębiorców, którzy dzisiaj zostali z kwitkiem.
Był pan w Senacie podczas prac komisji nad ustawą o wyborach prezydenckich. Jak pan ocenia zgłoszone poprawki?
One są bardzo różne, natomiast generalnie jestem zadowolony z rozmów, które odbyły się w Senacie. Nie wymienię nazwisk tych osób, które dopuszczały się chamskich zaczepek, ani nie będę komentował eksperckich opinii, które w dużej części były bardziej mowami politycznymi na zlecenie, niż opiniami prawniczymi. Ale zostawmy to, bo rozmowa była konstruktywna, a poprawki zgłoszone m.in. przez pana senatora (Marka – red.) Borowskiego są w dużej części do zaakceptowania, tak samo jak poprawki pani wicemarszałek z Lewicy Gabrieli Morawskiej-Staneckiej. One idą w kierunku jeszcze bardziej transparentnych i bezpiecznych wyborów, tak żeby nikt nie miał wątpliwości, jak głosować. Jednocześnie nie są do zaakceptowania te poprawki, które mają na celu przesunięcie terminu wyborów oraz usztywnienie kalendarza wyborczego. Jeśli Senat uchwali ustawę w przyszłym tygodniu, to ten kalendarz będzie stosunkowo długi. Natomiast usztywnianie go dzisiaj nie ma sensu w sytuacji, kiedy nie wiadomo, czy Senat rzeczywiście przyjmie ustawę w przyszłym tygodniu, czy może będzie pod wpływem części senatorów PO trzymał ją do samego końca.
A co, jeśli prace w parlamencie się przedłużą? Czy nie istnieje ryzyko, że do wyborów zostanie zbyt mało czasu i wrócimy do sytuacji sprzed 10 maja?
Nie. Jeśli Senat zechce trzymać tę ustawę do 12 czerwca, to do 28 czerwca (planowany termin wyborów – red.) będziemy mieli jeszcze 16 dni. Pani marszałek Elżbieta Witek ma kompetencję określoną w konstytucji do zarządzenia wyborów w ciągu 60 dni. Ustawa dlatego została uchwalona 12 maja, żeby zabezpieczyć się przed jakąkolwiek obstrukcją. Jeśli Senat będzie chciał trzymać tę ustawę do końca swojego 30-dniowego terminu, to tym razem skutek będzie taki, że nie udaremni przeprowadzenia wyborów, bo one się odbędą bez żadnego problemu, tylko kalendarz wyborczy będzie bardzo krótki, a na zebranie podpisów zostanie może jeden, dwa, trzy dni. Ale to już będzie problem Platformy Obywatelskiej i pana marszałka Grodzkiego. A że to kandydat PO ma zbierać te podpisy, to niech mają pretensje do siebie.
Kiedy marszałek Sejmu ogłosi termin wyborów prezydenckich?
Pani marszałek Witek będzie miała 14 dni na zarządzenie terminu wyborów od momentu ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw. Ta uchwała nie została jeszcze ogłoszona.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.