Ziemkiewicz: Nie spodziewałem się, że moi wrogowie są tak głupi
Wybuchła afera z zablokowaniem sprzedaży przez Allegro Pana najnowszej książki pt. „Cham niezbuntowany”. Spółka ostatecznie wycofała się z blokady informując, że żadnej cenzury nie będzie. Czy to coś zmienia?
Rafał A. Ziemkiewicz: Z mojego punktu widzenia niewiele, ponieważ nie boli mnie to, czy mnie sprzedają, czy nie na Allegro, bo to rynek wtórny. Książki, które ktoś tam sprzedaje, kupił już wcześniej, a ja z tym nie mam nic wspólnego. Istotne w tej sprawie jest to, że zostałem zniesławiony. Allegro podżyrowało opinię bandy fanatyków i oszczerców, że ta książka zawiera jakieś treści antysemickie, czy rasistowskie. Domagam się sprostowania i przeprosin. To, że powiedzą „skoro handlujemy książkami Hitlera, to i książkę Ziemkiewicza możemy sprzedawać” mnie nie interesuje. Nieważne jest to, czym handlują, ale to, że mnie publicznie zniesławili. I to zniesławienie hula po wszystkich portalach. Wszędzie są tytuły, że książka Ziemkiewicza wycofana z powodu antysemickich treści.
Czyli zamierza Pan wystąpić na drogę prawną?
To, że ktoś nie chce sprzedawać moich książek, a woli sprzedawać dzieła antyszczepionkowców, czy „naukowe” opracowania, że ziemia jest płaska, to jego sprawa. Ja mam możliwość sprzedaży swoich książek. Naprawdę Allegro nie jest mi do niczego potrzebne, ale tu zostałem zniesławiony. To tak, jakby ktoś na podstawie opinii spod budki z piwem rozpowszechniał, że prezes Allegro był złodziejem. Byłoby to niedopuszczalne. Tak samo nie mogę pozwolić na rozpowszechnianie kłamstw na mój temat.
Swego czasu to przecież Pan pisał "antysemici won z prawicy”. Skąd teraz atak o antysemityzm?
Cała ta historia jest przykładem kompletnej faszyzacji naszego życia. Jak ktoś powiedział – ten facet jest Żydem – i go rozstrzelali, nie sprawdzając w ogóle informacji. Tu, na tej zasadzie wszystko zaczęło się od stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita, której przedstawiciele nie udając nawet, że czytali książkę, przesłali do „Gazety Wyborczej” list z szeregiem zarzutów dotyczących mojej książki – począwszy od rzekomego propagowania ustroju totalitarnego, czyli faszyzmu, poprzez negowanie Holokaustu po szerzenie antysemityzmu.
Jak było to argumentowane?
Dowodem antysemityzmu było to, że padło słowo „syjonizm”, a oni sobie skojarzyli, że było ono używane przez propagandę Gomułki w roku 1968 r.. Dowodem na negowanie Holokaustu miało być to, że napisałem, iż oprócz faktów o Holokauście istnieje też mit Holokaustu celowo budowany przez środowiska syjonistycznne. Propagowanie faszyzmu sobie tak po prostu dodali. I mamy teraz szereg postaci, które się na ten tekst powołują. Żydowska agencja na całym świecie podała informacje o polskim prawicowym dziennikarzu, który napisał antysemicką książkę. Stowarzyszenie "Nigdy Więcej" umieściło ją na jakiejś swojej liście. Allegro na tej podstawie usunęło tę książkę ze sprzedaży, bo współpracuje ze stowarzyszeniem. Profesor Obirek odniósł się do książki całkowicie myląc fakty, pisząc, że moja książka to powieść, myląc wydawcę, dodając, że książki nigdy nie przeczyta, bo z góry wie, co Ziemkiewicz napisze. I pan Węglarczyk z Onetu, który wyraził ubolewanie, że moja książka psuje wizerunek Polski w świecie.
Dodajmy jeszcze, że słowo „syjonizm”, mające rzekomo być dowodem na antysemityzm, było przed wojną chociażby określeniem jednego z głównych żydowskich nurtów ideowych.
Kiedy militaryzm Izraela krytykował Marek Edelman, to robił to z pozycji słusznych. Kiedy ja powtarzam te same argumenty, to jestem okrzyknięty antysemitą. A co do meritum, to ciężko polemizować z idiotami. Oczywiście, że coś takiego jak syjonizm istnieje, odbywają się nawet coroczne kongresy syjonistyczne, a pan Netanjahu na nich przemawia. To na takim kongresie ogłosił nową wykładnię Holokaustu, w myśl której Hitlera do Holokaustu namówić miał główny mufti Jerozolimy. To są fakty łatwe do sprawdzenia. Dlatego też o mojej książce wypowiadają się ci, którzy jej nie przeczytali. Ci, którzy ją przeczytali albo się z nią zgadzają, albo nabierają wody w usta.
Spodziewał się Pan aż takiej awantury?
W myśl zasady, że moi wrogowie świadczą o mnie, dotyka mnie to, że mam wrogów tak strasznie głupich. Spodziewałem się polemik, nawet ataków. Po historii z muzeum POLIN nawet ataków podłych i nikczemnych, ale nie tak kretyńskich, opartych na deklaracji „książki nie czytaliśmy, nigdy nie przeczytamy ale protestujemy”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.