Ksiądz Isakowicz-Zaleski: Maseczki jak pasy w samochodzie. Ich nienoszenie to grzech

Dodano:
Ks. Isakowicz-Zaleski Źródło: PAP / Adam Warżawa
Odrzucić skrajności. Chodzi o z jednej strony żądanie zamykania świątyń, ograniczanie liczby wiernych do pięciu na mszy, a z drugiej strony podejście, że wirusa nie ma, można nie nosić maseczek, w ten sposób narażać innych. Oba podejścia są nie do przyjęcia – mówi portalowi DoRzeczy.pl Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Troszkę przeraził Ksiądz niektórych katolików mówiąc w rozmowie z "Wirtualną Polską", że nienoszenie maseczki jest grzechem przeciwko piątemu przykazaniu, „Nie zabijaj”?

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Ja nie jestem ekspertem od spraw epidemii, czy zdrowia. Jednak jeżeli są pewne normy nakreślone przez władze państwowe, to jako obywatele powinniśmy się do nich dostosować. To jest jak z pasami bezpieczeństwa w samochodzie. Czy nam się to podoba, czy nie, musimy je zapinać.

No tak, ale wiele osób kwestionuje maseczki, uważa, że władze z tym obowiązkiem zakrywania ust i nosa przesadzają?

Wszelkie tego typu normy mają podstawowy cel – uchronienie innych przed zarażeniem. I oczywiście – my możemy dyskutować o tym, czy gdzieś nie ma przesady, czy wszystkie obostrzenia powinny wyglądać tak, jak wyglądają. Możemy toczyć tę dyskusję w mediach, internecie. Jednak czym innym jest dyskusja, a czym innym niestosowanie się do norm. Uważam, że lepiej zastosować się nawet do nieco zbyt restrykcyjnych zapisów, niż narazić choć jedną osobę na zarażenie wirusem. I w tym kontekście mówiłem o piątym przykazaniu – że nie wolno po pierwsze narażać siebie. Ale po drugie, tu jest potencjalne zarażenie naszego współbrata. Tego nam robić nie wolno.

Kierowana przez Księdza Fundacja św. Brata Alberta prowadzi domy dla osób niepełnosprawnych i chorych. Jak wygląda radzenie sobie z pandemią w podległych fundacji ośrodkach?

Między innymi z uwagi na prowadzoną działalność jestem szczególnie wyczulony na zagrożenie epidemiczne. Nasi podopieczni to ludzie z grupy wysokiego ryzyka. Dzięki Bogu udało się uniknąć zakażeń. Ale w Małopolsce jest ich bardzo wiele. Także w domach opieki. U nas na razie nie ma przypadków koronawirusa, także dlatego, że bardzo ściśle przestrzegamy reguł bezpieczeństwa.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia – życia religijnego. Zaraz po wybuchu pandemii korzystanie ze Mszy Świętych było utrudnione. Teraz nie jest. Ale wciąż wiele osób ma problem, na przykład z tym, jak przyjmować komunię świętą. Znajomy ma przewlekłą chorobę, był po długiej przerwie u spowiedzi, ale ma dylemat, czy w jego przypadku chodzenie do komunii nie jest zbytnim ryzykiem, czy nie lepiej przystąpić do komunii duchowej?

W czasie wojny także dostęp do sakramentów był utrudniony. Tu wydaje mi się, że kluczową sprawą jest roztropność. Jeżeli ktoś obawia się, że z uwagi na poważną chorobę może się zarazić, to może przyjąć komunię świętą duchową. Sam odprawiałem mszę świętą dla bardzo wielu osób. Na prośbę lekarzy była to msza polowa. I właśnie lekarze prosili mnie o to, by także komunia była jedynie duchowa. Bo we mszy tej brało udział wiele osób z grup ryzyka. Musiałem przekonać wiernych do tej formy komunii, co wcale nie było łatwe. Natomiast niezależnie od tego, uderza jedna, smutna rzecz.

Jaka?

Ta epidemia wyzwoliła również w niektórych katolikach wiele rzeczy złych. Mamy ostre dyskusje i wzajemne ataki na forach internetowych, gdzie jedni twierdzą, że nie wolno przyjmować komunii na rękę, inni, że tylko w ten sposób ją przyjmują. Tymczasem, choć sam bardzo często krytykuję polski episkopat, wydaje mi się, że w sprawie pandemii postąpił rozsądnie. Bardzo ważną rzeczą jest dać ludziom możliwość przeżywania duchowego Mszy Świętej.

Czyli?

Czyli jeżeli ktoś się obawia, może przyjmować komunię duchową, jest możliwość przyjęcia komunii na rękę, ale jeżeli ktoś chce przyjąć komunię świętą tylko w pozycji klęczącej do ust, także powinien mieć do tego prawo. Niedopuszczalne są te wzajemne ataki na siebie katolików. Szczególnie, że ta epidemia zaskoczyła wszystkich, także Kościół. I co gorsza, nie będzie wydarzeniem sezonowym. Ona będzie trwać jeszcze wiele miesięcy, może lat. Trzeba się do niej odpowiednio przygotować. I odrzucić skrajności. Chodzi o z jednej strony żądanie zamykania świątyń, ograniczanie liczby wiernych do pięciu na mszy, a z drugiej strony podejście, że wirusa nie ma, można nie nosić maseczek, w ten sposób narażać innych. Oba podejścia są nie do przyjęcia.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...