„Polska chce obalić Łukaszenkę, a potem Putina”
Siergiej Markow jest politologiem, bardzo popularnym w Rosji komentatorem politycznym, blisko związanym z Kremlem. Był jednym z doradców Putina. W poniedziałek na Facebooku skomentował powyborczą sytuację na Białorusi. Przyznał, że władza zareagowała ostro na protesty. W jego ocenie to pozwoliło uspokoić sytuację, ale „tylko na chwilę”. Nocą do Łukaszenki zwrócili się prezydenci Polski i Litwy z żądaniem nie stosować siły wobec protestujących. Markow doszukuje się w tym apelu imperialistycznych intencji: „Właśnie władze Polski są głównymi inicjatorami próby przewrotu państwowego na Białorusi. To oni ten przewrót przygotowywali przez wiele lat. Teraz czas na szturm. Władze Polski kontrolują wszystkie kluczowe media Białorusi w Internecie, oprócz tradycyjnych kanałów” – pisze Markow. Teza rosyjskiego politologa jest niezgodna z faktami. Jedyne „polskie” medium na Białorusi to telewizja Biełsat.
„Rosja musi interweniować”
Markow autorytatywnie stwierdza, że zna „plan przewrotu na Białorusi”. Zgodnie z tym planem, środkiem zdobycia władzy ma być nie „przejęcie centrum miasta, jak to miało miejsce na Ukrainie”, ale wielodniowy strajk generalny i blokada działań władzy. Markow prognozuje, że opór będzie trwał wiele dni. „Prozachodni politycy i dziennikarze próbują stworzyć wrażenie, że naród białoruski wystąpił po stronie Cichanouskiej i przeciwko Łukaszence. Ale to nieprawda” – pisze Markow. - „Łukaszenka jest bardzo popularny. Cichanouska jest zwykłą marionetką w rękach władz Polski i takich opozycyjnych polityków jak Zenon Pazniak, który od wielu lat mieszka w Warszawie, a który jest znienawidzony na Białorusi” – dodaje. Jego zdaniem głównym celem „przewrotu” jest doprowadzenie do sytuacji, w której Białoruś przestanie być sojusznikiem Rosji, a Unia Eurazjatycka i Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (zrzeszająca niektóre państwa postsowieckie, pod egidą Moskwy – red.) przestaną istnieć. Ponadto, twierdzi rosyjski politolog, Warszawa chce obalić Łukaszenkę, by doprowadzić do „polonizacji Białorusi oraz do utworzenia nowej wersji Rzeczpospolitej z udziałem Polski, Litwy, Ukrainy, Białorusi”. Celem Polaków ma być też „stopniowo wprowadzany zakaz używania języka rosyjskiego zarówno na Białorusi, jak i na Ukrainie”. Wreszcie, Białoruś i Ukraina, politycznie podporządkowane Polsce, miałyby być „wykorzystane celem blokady Rosji i obalenia Putina”. Zdaniem Markowa, „nikt tych celów nie ukrywa”. „Dlatego Rosja nie będzie spokojnie obserwować antyrosyjskiego przewrotu na Białorusi. Jeśli Łukaszenka nie poradzi sobie sam, Rosja udzieli pomocy braterskiemu narodowi białoruskiemu” – pisze Markow. Dodaje też, że Kreml nie pozwoli sobie na powtórkę błędu z 2014 r., jakim było wówczas… niemieszanie się Rosji w sprawy wewnętrzne Ukrainy. Dla polskiego ucha brzmi to absurdalnie, jednak kremlowska propaganda przedstawia konflikt w Donbasie jako wojnę domową, w której przecież Moskwa nie wzięła bezpośredniego udziału…
„Wielka Polska nikomu nie jest potrzebna”
Kilka godzin po omówionym wyżej wpisie Markow kontynuował swoje rozważania. Politolog zauważył, że Łukaszence pogratulowali zwycięstwa przywódcy Chin i Rosji. Z kolei zachodni liderzy, choć gratulacji nie złożą, uznają reelekcję de facto, mając nadzieję, że w końcu znajdą sposób, aby oderwać Białoruś od Rosji. „Polska będzie kontynuować swoje próby obalenia Łukaszenki i obsadzenia na jego miejscu swojej marionetki. Jednak Berlin, Paryż i Bruksela sceptycznie patrzą na podejmowane przez Warszawę próby przejęcia władzy nad Białorusią i Ukrainą i odbudowania Rzeczpospolitej w formie konfederacji. „Wielka Polska” nikomu w Europie nie jest potrzebna” – konkluduje prokremlowski politolog.
W komentarzach Markowa dostrzegalne są składowe typowej rosyjskiej narracji. W jej świetle Polska jest awangardą rusofobii. Warszawa próbuje, jak zwykle, podburzyć Zachód przeciwko Moskwie. Szermuje przy tym hasłami wyzwolenia od rosyjskiego imperializmu, w praktyce mając na celu odbudowę własnego imperializmu i podbój ziem, o które przez stulecia walczyły Rzeczpospolita i Cesarstwo Rosyjskie… Jak zwykle zatem aktywna polska polityka wschodnia wywołuje nerwowość w Moskwie, która nie zamierza wypuścić Białorusi ze swojej strefy wpływów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.