Sprawa podwyżek osłabiła PO. To on może zastąpić Budkę?
Damian Cygan: Premier Morawiecki ma zaprosić przedstawicieli opozycji na spotkanie ws. Białorusi. Czy jest szansa na wypracowanie wspólnego stanowiska wobec reżimu Łukaszenki?
Andrzej Anusz: Tak. Uważam, że ta sprawa jest w stanie połączyć zarówno obóz rządzący, większość parlamentarną, jak i ugrupowania opozycyjne. Sytuacja na Białorusi, niezależność i niepodległość tego państwa to polska racja stanu. Potrzebne jest wypracowanie wspólnych działań, które będą odpowiedzią na wydarzenia na Białorusi, bo tam dzieje się teraz historia.
Czy sprawa podwyżek dla posłów może doprowadzić do zmian w kierownictwie Platformy Obywatelskiej?
W moim przekonaniu cała ta sprawa osłabiła opozycję, a przede wszystkim PO i jej przewodniczącego Borysa Budkę. Jest bardzo prawdopodobne, że dojdzie do rozdziału funkcji kierowniczych w Platformie i Koalicji Obywatelskiej, i że Budka nie będzie już jednocześnie szefem partii oraz klubu parlamentarnego. Wydaje się, że przewodniczącym klubu zostanie ktoś inny.
Kto taki?
Moim zdaniem mało prawdopodobny jest scenariusz spektakularnego powrotu Grzegorza Schetyny. Natomiast nie wykluczam, że tacy politycy jak np. Tomasz Siemoniak, który w poprzednim okresie był mocno związany ze Schetyną, ale jednocześnie potrafił się odnaleźć w nowym kierownictwie Platformy, to jest osoba, która może zostać szefem klubu PO-KO. Jeśli taki scenariusz się spełni, będzie to oznaczać nieformalne zwiększenie wpływów Schetyny na to, co dzieje się w Platformie.
Gdzie w tej całej układance jest Rafał Trzaskowski?
Prezydent Warszawy musi utrzymywać pozycję lidera szerszego obozu. Przy jego formule funkcjonowania stanowisko wiceszefa Platformy Obywatelskiej to jest maksimum, co może mieć. Nie wyobrażam sobie, żeby Trzaskowski został teraz np. przewodniczącym partii. To by osłabiło cały jego przekaz polityczny.
Za tydzień 1 września i powrót do szkół. Wielu rodziców wciąż nie wie, jak pogodzić pracę z wychowaniem dzieci i jak będzie wyglądała nauka. Do tego brakuje jednolitych wytycznych. Czy czeka nas szkolny chaos?
Początek roku szkolnego w czasie epidemii koronawirusa to na pewno ogromne wyzwanie. Wiemy, że szkoły bardzo różnie funkcjonują. W jednych jest za dużo dzieci, w innych to obłożenie jest mniejsze. Sądzę więc, że będziemy mieli do czynienia z dużą decentralizacją i hybrydowym scenariuszem funkcjonowania, czyli zajęciami stacjonarnymi, zdalnymi i łączonymi. Do tego trzeba przewidzieć, że jednak dojdzie do pewnych zakażeń i niektóre placówki będą na jakiś okres zamykane. W tym sensie ten radykalny lockdown, z którym mieliśmy do czynienia przed wakacjami, czyli tylko nauczanie zdalne, był łatwiejszy. W tej chwili nie będzie jednego, odgórnego scenariusza. Dlatego początek roku szkolnego siłą rzeczy będzie narażał ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego na krytykę. Czy to się przełoży na ewentualną zmianę na stanowisku szefa MEN? Mówi się o połączeniu Ministerstwa Edukacji Narodowej z resortem nauki i szkolnictwa wyższego. Gdyby do tego doszło, to trudno mi sobie wyobrazić, żeby minister Piontkowski łączył te dwie funkcje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.