Politolog: Prawo i Sprawiedliwość popełniło dwa błędy
Damian Cygan: Czy PiS zapłaci polityczną cenę za nowelizację ustawy o ochronie zwierząt?
Kazimierz Kik: W tej sprawie popełniono dwa błędy. Po pierwsze, projekt pojawił się ad hoc i został od razu wrzucony w proces legislacyjny. Zabrakło rzeczy najważniejszej – dyskusji i rozpoznania stanowiska poszczególnych grup zawodowych, ponieważ wydaje mi się, że w demokracji trzeba bardzo dbać o swój elektorat. Troska o niego powinna wiązać się z dialogiem. Natomiast wrzucenie tego projektu do Sejmu w taki sposób uruchomiło wszystkich wrogów PiS i Jarosława Kaczyńskiego, zarówno tych prawdziwych, jak i ukrytych. Ci wrogowie ruszyli do boju licząc, że obudzą emocje. Finalnie 100 tys. ludzi na wsi to może być ten języczek u wagi.
Jaki jest drugi błąd PiS?
Podczas prac nad tym projektem okazało się, że już nie tylko elektorat, ale i środowisko polityczne jest zróżnicowane. To oznacza, że nie było negocjacji w kręgu ugrupowań politycznych.
Wszyscy posłowie Solidarnej Polski głosowali przeciw tej ustawie.
Solidarna Polska wykorzystuje to do wewnętrznych sporów, bo to doskonały moment na zmianę układu sił w koalicji rządzącej. Sprawa "Piątki dla zwierząt" jest odzwierciedleniem niedobrej taktyki przyjętej przez Jarosława Kaczyńskiego, mianowicie tzw. unilateralizmu personalnego w kierowaniu partią. Potrzeba więcej konsultacji, więcej liczenia się z innymi, bo można tych innych utracić, albo dać instrumenty do konfliktów wewnętrznych. Dialog, rozmowa, negocjacje i kompromis powinny przyświecać liderowi tak dużego ugrupowania, jakim jest Prawo i Sprawiedliwość i liderowi tak doświadczonemu. Mimo że osobiście podzielam punkt widzenia Jarosława Kaczyńskiego na sprawę unormowania tych kwestii związanych ze zwierzętami, to nie podzielam sposobu rozwiązania tego problemu. Spodziewam się zatem, że finalnie PiS będzie miało z tego projektu więcej strat niż zysków ze względu na źle przyjętą taktykę.
Według nieoficjalnych informacji pojawiła się koncepcja wejścia Jarosława Kaczyńskiego do rządu w ramach rekonstrukcji. Jakie to by miało konsekwencje?
Negatywne. Mamy doświadczenia z poprzednich lat, że z chwilą, kiedy Kaczyński został premierem, rządy były niezwykle krótkie. Drugim problemem jest negatywny elektorat prezesa PiS. W związku z tym jego wejście do rządu mogłoby obudzić ten negatywny elektorat, który ruszyłby do ofensywy. Sądzę więc, że ta obecna formuła, kierowania sprawami państwa przez Jarosława Kaczyńskiego z drugiej pozycji, się sprawdza. Oczywiste jest, że to powoduje problemy w rządzeniu, ale czy większego problemu nie wywołała przywrócenie złego doświadczenia z 2007 roku? Moim zdaniem polityk o tak negatywnym elektoracie powinien uważać na to, żeby swoją twarzą nie popsuć całego wizerunku Zjednoczonej Prawicy.
Kinga Duda została społecznym doradcą prezydenta Andrzeja Dudy. Czy pierwsza córka może przyćmić pierwszą damę?
Rozumiem prezydenta Dudę, że dba o swoje dzieci, bo to jest bardzo chwalebna cecha ojca. Natomiast o ile pierwsza dama jest naturalnym zjawiskiem w polskiej polityce, o tyle pierwsza córka nie. Są oczywiście precedensy na świecie, jak np. w Stanach Zjednoczonych. Kinga Duda wygląda na osobę niezwykle inteligentną, ale na miejscu prezydenta unikałbym tworzenia płaszczyzny ułatwiającej zarzuty o nepotyzm. Stryj prezydenta, Antoni Duda, otrzymał niedawno posadę w państwowej spółce i mnożenie tego typu sytuacji może być bardzo poważnym zarzutem przeciwko prezydentowi. Każdego męża stanu ocenia się po jego działaniach. Jeżeli obdarowuje rodzinę, bliższą i dalszą, to budzi niepokój w społeczeństwie. Wobec tak ważnego polityka, jakim jest prezydent, takich zarzutów absolutnie nie powinno być.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.