Tęczowa iluminacja na budynku KE. Czarnecki: Wpisuje się w dezinformację
W Brukseli wyświetlono hasła wzywające instytucje Unii Europejskiej do podjęcia działań ws. "stref wolnych od LGBT" w Polsce. Określanie Polski jako homofobicznego miejsca stało się już tradycją?
Owszem. Jednak ten happening jest częścią wirtualnej rzeczywistości, która nie ma nic wspólnego z realem. Ci, którzy są odpowiedzialni za to wydarzenie nie raz inicjowali podobne przedsięwzięcia. Ciekawe, że organizatorzy odwoływali się do Konstytucji, według której każdy obywatel jest traktowany równo, ale w tej samej Konstytucji jest mowa o tym, iż małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Pomoc państwa jest oferowana w sferze rodzicielstwa. Polacy nie żyją problemami ideologicznymi, jak próbują nam to wmówić różne agendy.
Czy faktycznie wszystko ma swój początek w momencie, gdy po raz pierwszy pojawiły się fake newsy o strefach wolnych od LGBT?
Tak. Zaczęło się od tabliczek LGBT wieszanych przez aktywistów związanych z tym środowiskiem. Przywieszki były umieszczane w celu dezinformacji. Akcja z iluminacją doskonale się w nią wpisuje.
Jaki jest cel takich akcji?
Chodzi o to, aby obywatele innych krajów myśleli, że w Polsce dzieje się coś złego. Jednak tak nie jest. Dobrym przykładem na poparcie mojej tezy jest sprawa pana „Margot”, który został potraktowany przez sąd dość łagodnie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.