Emil Stępień: Niektórzy mają embargo na współpracę ze mną
Pojawiły się medialne informacje, że ważne produkcje filmowe "Dziewczyny z Dubaju" oraz „Grom” są zagrożone, zaś ich producent Emil Stępień nie płaci inwestorom. Co więcej, pieniądze przez nich wpłacone miał wyprowadzać z Polski na Maltę. Jak się pan do tego odniesie?
Emil Stępień: Jeśli chodzi o realizację filmów, to moi Inwestorzy – w ramach raportów jakie otrzymują – na bieżąco śledzili cały okres planu zdjęciowego „Dziewczyny z Dubaju”, co więcej kilkukrotnie goszcząc na nim ze swymi rodzinami. Pomimo epidemii zapewniliśmy im bezpieczne warunki. Premiera odbędzie się w styczniu 2021 roku. W przypadku „GROM” sam reżyser napisał do Inwestorów informację, że rozpoczęcie zdjęć uzależnia od sytuacji epidemiologicznej. Podsumowując, w przypadku ataku na mnie chodziło o zakrojoną operację i prawdopodobnie efekt jakichś warunków osobowościowych. Pewni ludzie mają embargo na współpracę ze mną i bardzo ich boli, że nie mogą zarabiać na kasowych produkcjach filmowych. A film to także dźwignia reklamy, z której kiedyś pozwalałem im korzystać. Mowa o ludziach, którzy mało umieją, a głównie zarządzają swoją pozycją towarzyską i swoim interesem, więc ci lenie zdolni są do takich niemęskich działań. Fatalne zjawisko.
Jednak jak podaje „Puls Biznesu”, zagrożone są nie tylko projekty, ale także pieniądze tych, którzy w projekty te zainwestowali. Ponoć wyprowadzał Pan te środki na Maltę.
Wierutna bzdura! Podkreślenia wymaga, iż niezmienną intencją podmiotów zaangażowanych w produkcję filmów jest stosowne rozliczenie się z inwestorami na zasadach określonych w odpowiednich umowach inwestycyjnych, przy jednoczesnym zapewnieniu niezakłóconej realizacji filmów. Powyższe pierwotne i niezmienne intencje zostały sformalizowane poprzez ustanowienie w interesie inwestorów dodatkowych gwarancji czynionych w tym zakresie przez producenta. Środki Inwestorów nigdy nie opuściły Polski. Nie ma mowy, by choć złotówka została gdzieś wyprowadzona!
Skąd w takim razie Malta w tekście prasowym?
Malta ze swym systemem anglosaskim jest bardzo czytelnym i przejrzystym rynkiem dla prowadzenia działalności gospodarczej. Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak atrakcyjnym kawałkiem świata jest Malta. Siłą rzeczy jeszcze mniej ludzi wie, że ta wyspa może śmiało być nazywana śródziemnomorskim Hollywood. I wcale nie chodzi o lokalne produkcje, które np. rozsławiły indyjski Bollywood, lecz kilkadziesiąt hollywoodzkich hitów znanych szerokiej publiczności (Gladiator, Troja, James Bond). Malta ma szereg programów sprzyjających filmowcom. Od stycznia 2021 roku firmy producenckie w Polsce działające np. w formie spółek komandytowych utracą swoje warunki opodatkowania. Dlatego optymalizując koszty produkcji filmowych, tym samym jestem w stanie na Malcie wypracować lepsze (wyższe) stopy zwrotu dla Inwestorów z poszczególnych moich produkcji filmowych. Jednakże, dla ucięcia wszelkich spekulacji, stałem się ponownie właścicielem Ent One Invetsments i pełnię w tej spółce funkcję Prezesa Zarządu.
No właśnie, tam pojawił się wniosek o upadłość firmy.
W związku z publikacjami dotyczącymi mojej osoby i produkcji filmowych spółek Ent One informuję, iż informacje podawane przez media są efektem manipulacji dwóch inwestorów, z którymi aktualnie EOI prowadzi procesy sądowe. Odnosząc się do zarzutów, co do istnienia egzekucji wierzytelności względem EOI informuję, że według najlepszej wiedzy EOI istnieje jedna wierzytelność w postępowaniu egzekucyjnym, która wynikła z faktu braku uczestnictwa EOI w procesie sądowym z uwagi na zmiany właścicielskie oraz sytuację Covid. Aktualnie podjęte zostały próby wznowienia tej sprawy przed sądem. Tym samym nie ma żadnych prawnych podstaw do jakichkolwiek postępowań względem EOI. Wedle mojej wiedzy dziennikarz dostał te informacje od prawnika spółki EOI i przez cztery dni nie zainteresował się, ani kontaktem z prawnikiem, ani merytoryczną oceną. Osoby te po prostu sabotują projekty, a tym samym szkodzą pozostałym interesariuszom.
To znaczy?
Mówi się, że demokracja ma wiele wad, ale nie wynaleziono lepszego systemu. Do pewnego stopnia podobnie jest wtedy, kiedy chcesz być przejrzysty i co więcej, wdrażać systemy transparentnych relacji inwestorskich. Należę do tego nielicznego grona producentów w naszym kraju, dla których produkcja filmowa to bardziej przedsięwzięcie biznesowe aniżeli sztuka. A w konsekwencji, zarządzanie strategią rozwoju produkcji filmowej. to nie jest już kaszka z mleczkiem. Nawet drobne decyzje trzeba podejmować w tej strategicznej optyce, bo każda jest elementem całości, a patrzenie wycinkowe, czyli techniczne, prowadzi do dziadostwa intelektualnego i do tkwienia w miejscu. Tak, film to nie tylko mówienie o spektakularnych scenach i obsadzie aktorskiej, ale mnóstwo rzeczy, w tym mało widzialnych. I tymi newralgicznymi, często cenotwórczymi, informacjami dzielę się z moimi interesariuszami. Ale wiedzę tę można również wykorzystać w złej wierze. I tak czynią ci pseudo inwestorzy transferując wrażliwe informacje na zewnątrz.
Na zewnątrz, czyli?
Konkurencja. Okazuje się, że intencje współpracy są oparte na wrogich ofensywnych działaniach, często realizowanych z moim byłym wspólnikiem.
Jednak jeżeli zrezygnował Pan z tych inwestorów, wyrzucił ich, to czemu przekazywał im Pan dalej poufne informacje, które oni mogli wykorzystać?
Okazuje się, że osoby te podstawiły mi tzw. „słupów”, aby pod pretekstem inwestycyjnym wydobywać dane dotyczące strategii i polityki firmy. Ponieważ szereg tych działań poddałem ścieżkom prawnym wolałbym w mediach nie nadawać temu szerokiego spektrum na tym etapie. Proces przeciwko p. Patrykowi Vedze o wyprowadzenie ze spółki pieniędzy dobiega końca, więc niebawem przedstawię szersze informacje.
To jeszcze wróćmy do początku sporu. Poszło o film „Pitbull ostatni pies”, który ostatecznie nakręcił nie Patryk Vega, ale Władysław Pasikowski.
Patryk Vega to nie jest jakaś znacząca postać w moim życiu, więc nie ma zbyt wiele co mówić. W skrócie: kiedyś stanowiliśmy zgrany zespół, ale ten „religijny” człowiek sprzedał tę relację za mamonę, a moją obecną małżonkę, ówczesną partnerkę, wykorzystał jako pretekst. Historia i życie już zaczęły wymierzać sprawiedliwość. Z jednej strony jestem bliski zakończenia przewodu procesowego z p. Vegą w związku z wyprowadzeniem przez niego blisko 1,5 mln złotych z naszej spółki za projekt, którego nigdy nie wykonał. Z drugiej strony tego człowieka, którego wszędzie prowadzi - cytuję - "Duch Święty" ostatnio odwiedziły służby Krajowej Administracji Skarbowej i zarekwirowały jego Lamborghini. A to podobno początek góry lodowej. Nigdy nie wiadomo, czy to, co nam się przytrafia, jest dobre czy złe. To widzi się po skutkach. I nie mówię tego dla podbudowania swojego samopoczucia, ale jako wsparcie dla tych, którzy mogą znaleźć się w podobnej sytuacji. Ale to również swoista przestroga dla tych, którzy zacietrzewiają się w swojej ofensywnej narracji. Może im to na koniec końców się nie udać. I jeszcze skończy się tak, że delikwentowi życie zmieni się na lepsze. Mnie życie zmieniło się na lepsze. Mam kochającą rodzinę, wspaniałych przyjaciół i ciekawe plany zawodowe. Zapraszam na premierę filmu „Dziewczyny z Dubaju” w styczniu 2021 roku.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.