Ks. prof. Oko mocno: W Kościele trwa rzeź niewiniątek
Napisał ksiądz książkę o lawendowej mafii w Kościele katolickim. Podtytuł brzmi „z papieżami i biskupami przeciwko homoklikom" w Kościele. Dlaczego?
Ks. prof. Dariusz Oko: To bardzo ważny podtytuł, dlatego, że wskazuje na to, i kolejni papieże i wielu biskupów wskazywali na to zagrożenie, którym jest homoherezja i lawendowa mafia w Kościele katolickim. Pojęcia "kliki homoseksualne" używał sam ojciec święty Benedykt XVI. Szereg papieży i biskupów widziała problem, choćby żyjący w XI wieku święty Piotr Damiani. Teraz ten problem stał się bardzo aktualny i ostry, ale ten podrozdział podkreśla, że to nie jakiś mój wymysł, ale ja działam w ramach Kościoła i w imieniu Kościoła. Poza tym on podkreśla strukturę książki – zaczynam od cytatu z biskupa, potem wielokrotnie powołuję się na papieży i biskupów, świętych, jak wspomniany św. Piotr Damiani, który jest patronem tej książki. Bierze się ona za bary z tym problemem.
No właśnie – ten problem, na który nakłada się też kryzys całej cywilizacji, istniał od dawna. Sam ksiądz wspomina o XI wieku. Czy teraz sytuacja jest lepsza, gorsza, czy może taka sama z tym, że teraz media bardziej pewne rzeczy nagłaśniają?
Wiedza historyczna na ten temat jest dosyć skąpa. Wiemy jednak, że w Kościele był to od wieków problem. Zwykle kiedy jest jakaś rozbudowana grupa wyłącznie męska, to mężczyźni o skłonnościach homoseksualnych będą do niej ciągnąć. Nie dotyczy to jedynie Kościoła. W każdej takiej strukturze – czy to w wojsku, czy w policji, tam gdzie dominują mężczyźni możemy się spodziewać, że osoby o skłonnościach homoseksualnych będą nadreprezentowane. Jakkolwiek jest to sprzeczne z zasadami Kościoła. Można jednak przypuszczać, że nigdy nie było tak źle, jak teraz.
Dlaczego?
Jest kilka przyczyn. Od dawna było tak, że ludzie o skłonnościach homoseksualnych trafiali do seminariów, klasztorów. Mogli dzięki temu uniknąć pytań o to, czemu nie zakładają rodziny. Przeciwnie – dzięki byciu w seminarium w swych rodzinnych środowiskach stawali się bohaterami, świadomie wybierającymi celibat. Potem na korytarzach seminariów spotykali ludzi podobnych sobie, tak powstawały te kliki wewnątrz Kościoła. I działanie tych klik zostało wzmocnione tzw. rozluźnienie posoborowe.
To znaczy?
Po soborze wielu ludzi w Kościele czasem nawet z dobrymi intencjami, ale naiwnie, przyjęło punkt widzenia, że wszyscy, nawet komuniści są dobrymi ludźmi, że ze wszystkimi można się dogadać.
Ale jaki ma to związek z tzw. lawendową mafią?
Mocno poluzowana została kontrola w seminariach duchownych. Nie usuwano ludzi o skłonnościach homoseksualnych, co więcej – miała miejsce selekcja negatywna. Wielu porządnych kandydatów odrzucano, a przyjmowano homoseksualistów. W końcu okazało się, że i sami przyjmujący są już przedstawicielami tych klik. Zaczęto przyjmować ich bezkrytycznie, i w efekcie ich liczba rośnie w zastraszającym tempie.
Gdzie jest najgorzej?
Zdecydowanie najgorzej jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie jak wynika z badań, niebawem większość biskupów i 40 proc. księży stanowić będą osoby homoseksualne. Elementem pogłębiającym ten problem była fala wystąpień po soborze.
To znaczy?
Wielu mężczyzn i kobiet, księży, zakonnic, zaufało w pewnym momencie mediom, a nie Kościołowi. Media mówiły, że będzie poluzowany celibat itd. Po soborze nic takiego nie nastąpiło. Więc wielu tych ludzi – jakby zwiedzonych - odeszło z Kościoła. Ludzie heteroseksualni odeszli, natomiast osoby o skłonnościach homoseksualnych w Kościele zostały, zatem ich procentowy udział wzrósł. Problem lawendowej mafii jest największy w dziejach Kościoła. Tak wielki, że może w pewnym momencie zadusić Kościół. Za 20, 30 lat w Stanach Zjednoczonych ogóle będzie ciężko o biskupa czy księdza nie lawendowego.
Na działaniach tej mafii cierpią wierni, którzy mają prawo czuć się zdezorientowani sytuacją?
Wierni, ale też klerycy, księża, którzy są molestowani w nowicjatach, czy seminariach. A gdy skarżą się przełożonym, to są wyrzucani za to, że się nie poddają. Tracimy przez to tysiące wspaniałych powołań, bo z takich środowisk normalni klerycy i nowicjusze uciekają. A zostają zaburzeni. W Kościele trwa rzeź niewiniątek. W środowisku, w którym duchowni prowadzą takie podwójne życie, nie będzie świętych kapłanów. To kolejne ciosy zadawane Kościołowi. Napisałem tę książkę też dlatego, że wielu młodych kleryków, księży, zgłasza się do mnie, mówi, że są molestowani. Chodzi o chronienie ich. Kościół ponosi straty, traci najlepszych ludzi. Także wiernych. Pogarsza się jakość duchowieństwa. Osoby, które prowadziły podwójne życie wcześniej, prowadzą je dalej. Zresztą, w USA już teraz złośliwie mówi się, że zawód księdza to „gay profession”. To jest wewnętrznie sprzeczne, bo Kościół co innego mówi w sprawach homoseksualizmu, a inna jest praktyka. I wierni widzą ten faryzeizm.
Jest tam bardzo źle, a będzie coraz gorzej. W Stanach Zjednoczonych już niebawem ciężko będzie spotkać heteroseksualnego księdza. W tym Kościele powstaje i rozbudowuje się w ten sposób cały „system Sodomy”. Jego efektem jest kardynał Theodore McCarrick, którzy przez dziesiątki lat bezkarnie molestował oraz gwałcił chłopców i kleryków. Taki capo di tutti capi lawendowej mafii. Wielkim problemem są też nuncjatury. Nuncjusz apostolski arcybiskup Wesołowski pozwalający sobie na bardzo wiele, podobnie, jak kardynał McCarrick, nie jest niestety wyjątkiem.
Nadzieja w Watykanie?
Rzecz w tym, że odwoływanie się do Watykanu w sprawie afer homoseksualnych duchownych, jak na przykład w sprawie biskupa Janiaka, z reguły nie przynosi żadnego efektu. Dlaczego? Bo tam też większość kluczowych stanowisk zajmują również członkowie tej mafii, którzy się wzajemnie ochraniają. Odwoływać się do nich, to jakby szukać sprawiedliwości u funkcjonariuszy z Palermo, ponieważ ich koledzy wymuszają haracze w naszych lokalnych włoskich pizzeriach. Nie ma nadziei na to, że Kościół wewnętrznie to rozwiąże, cała nadzieja w naciskach z zewnątrz. Bo lawendowa mafia rządzi w Kościele. Rozwiązaniem jest właśnie nacisk z zewnątrz, ze strony mediów i wiernych.
Co wierni mogą robić, by przeciwstawić się tym patologiom?
Wierni mają dużo do powiedzenia. Jeżeli jest jasny i surowy zakaz wyświęcania na księży mężczyzn o skłonnościach homoseksualnych, to oczywiste jest, że tak samo powinien obowiązywać ścisły zakaz wyświęcania na biskupów księży o skłonnościach homoseksualnych (którzy niestety, wbrew zakazowi już zostali wyświęceni). Tak samo powinien obowiązywać zakaz mianowania ich nuncjuszami czy kardynałami. Mafia jednak skutecznie nie dopuszcza do wydania takiego zakazu. Kościelny absurd. Świeccy wierni powinni jednak twardo domagać się wprowadzenia takiego prawa. To jest podstawa, to jest warunek sine qua non. To logiczne i to powinien być pierwszy krok. Drugim krokiem powinno być wsparcie mediów. Bo prawie wszelkie głośne afery homoseksualne, które w Kościele zostały odkryte, zostały też rozwiązane właściwie tylko dzięki współdziałaniu mediów i świeckich wiernych. Rzecz w tym, żeby media zaczęły wspierać dobrą stronę Kościoła, żeby była cała sieć obrony przed wewnętrznym wrogiem niszczącym Kościół. Bo pojedynczy sprawiedliwy zawsze przegra z mafią na Sycylii. Podobnie sam przegra z lawendową mafią panującą w Kościele. Ona wielu duchownych już tak pokonała i zniszczyła. Trzeba się przed nią bronić tak umiejętnie i tak zespołowo, żeby jej się to już więcej nie udawało.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.