Prof. Dudek o ruchu Trzaskowskiego: 10 milionów głosów? Krowa też by je dostała

Dodano:
Prof. Antoni Dudek Źródło: PAP / Marcin Gadomski
Jestem pod ogromnym wrażeniem rozmachu. Nie dość, że jest ruch społeczny zakładany odgórnie, podczas gdy takie ruchy obywatelskie powinny powstawać oddolnie, to jeszcze ma powstać związek zawodowy, o nazwie Nowa Solidarność. Dla pełnego obrazu brakuje jeszcze tylko think tanku, jakiegoś Instytutu Myśli Politycznej im. Bronisława Geremka. Ale przy całym tym rozmachu brakuje jednego ważnego czynnika – ludzi, którzy ruch ten mają tworzyć – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Nie Nowa Solidarność a Wspólna Polska – tak nazywa się ruch Rafała Trzaskowskiego, który z opóźnieniem, ale jednak powstaje. Pan wielokrotnie wypowiadał się dość sceptycznie wobec tej inicjatywy. Czy po sobotniej inauguracji wciąż nie wierzy Pan w jej powodzenie?

Prof. Antoni Dudek: Zdecydowanie podtrzymuję swój sceptycyzm. I przyznam, że jestem pod ogromnym wrażeniem rozmachu. Nie dość, że jest ruch społeczny zakładany odgórnie, podczas gdy takie ruchy obywatelskie powinny powstawać oddolnie, to jeszcze ma powstać związek zawodowy, o nazwie Nowa Solidarność. Dla pełnego obrazu brakuje jeszcze tylko think tanku, jakiegoś Instytutu Myśli Politycznej im. Bronisława Geremka. Ale przy całym tym rozmachu brakuje jednego ważnego czynnika – ludzi, którzy ruch ten mają tworzyć.

Ale kiedy właśnie Rafał Trzaskowski powołuje się na ogromną energię przeszło 10 milionów Polaków, którzy oddali na niego głos w drugiej turze wyborów prezydenckich.

Tak, jednak Rafał Trzaskowski zapomina, że ci Polacy, którzy oddali na niego swój głos w drugiej turze, to nie są jego wyborcy, ani wyborcy PO. Są to ludzie, którzy z jakichś powodów w plebiscycie za, lub przeciwko Andrzejowi Dudzie zagłosowali przeciwko obecnemu prezydentowi. I gdyby zamiast Trzaskowskiego wystartowała w tych wyborach krowa, to też otrzymałaby ponad dziesięć milionów głosów. Tymczasem są wyborcy realnie Trzaskowskiego, czyli ci, którzy głosowali na niego w pierwszej turze. To realny elektorat, o który wiceprzewodniczący PO powinien zabiegać. Powinien zabiegać właśnie o wyborców własnej formacji.

Tu można odbić ten argument: skoro są wyborcy PO, i tak głosujący na tę partię, i są wyborcy środka, którzy głosują tylko przeciwko PiS-owi, to trzeba zawalczyć o obie te grupy. I tu klaruje się logiczny podział – Borys Budka dbający o partię i aparat, co bardzo ważne, Cezary Tomczyk o klub i twardy elektorat, a Trzaskowski ze swoim ruchem o elektoratu tego poszerzenie?

Są przykłady ruchów społecznych, które gromadzą się wokół danej partii, choć do partii nie należą. Klasycznym przykładem są tu kluby „Gazety Polskiej”, które są bliskie PiS-owi, ale formalnie do PiS nie należą. Ale jak działają kluby GP – w lokalnej społeczności są organizowane na przykład spotkania, na które przyjeżdżają czy to dziennikarze, czy historycy, ludzie będący dla środowiska GP autorytetami. I te spotkania kluby organizują. Rzecz w tym, że elektorat PiS jest inny niż elektorat PO. I liberalni wyborcy raczej nie są zainteresowani tego typu spotkaniami. Wydaje mi się, ż Rafał Trzaskowski tworząc ten ruch robi spory błąd. Miał wszelkie atuty, aby zostać liderem opozycji. Ale musiałby skupić się na Platformie Obywatelskiej. Tak mamy do czynienia z marnowaniem potencjału. Może okazać się, że prezydent stolicy swój szczyt osiągnął w drugiej turze wyborów prezydenckich i teraz jego rola będzie już słabła. Tak, jak szczytem Andrzeja Olechowskiego było drugie miejsce w wyborach 2000 roku, a dla Pawła Kukiza 20 proc. w wyborach prezydenckich 2015.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...