Abortować cały ten świat
W świetnej książce “Lewicowy faszyzm” Jonah Goldberg podaje najprostszy sposób na odróżnienie poglądów prawicowych od lewicowych. Prawica akceptuje fakt, że cierpienie jest integralną częścią ludzkiego życia i chociaż należy dążyć do ułożenia świata w jak najbardziej przyjazny człowiekowi sposób, to jednak ludzie nie są w stanie stworzyć raju na ziemi. Lewica przeciwnie – ufna w możliwości społecznej inżynierii, wierzy, że można tak obwarować przepisami prawa rzeczywistość, że absolutnie każdy człowiek na ziemi zazna szczęścia i nie będzie dyskryminowany. Problem w tym, że to szczytne, acz fałszywe założenie, uparła się lewica zrealizować za wszelką cenę. Nawet zniszczenia społecznego porządku i wytępienia elementów zakłócających ich wizję ziemskiego raju.
Erupcja nienawiści
Czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej wywołał spodziewany wybuch agresji ze strony środowisk feministycznych i lewicowych. Trudno bowiem było spodziewać się innego rozwoju wypadków. Kompulsywna agresja, nienawiść do wszystkich, którzy mają choć cień wątpliwości co do słuszności obranych przez tłuszczę metod działania oraz wandalizm, to od dłuższego czasu jedyne sposoby części lewicowego środowiska na publiczne wyrażanie swojego zdania. Nie można było zatem oczekiwać, że sytuacja wokół decyzji TK rozejdzie się po kościach. Dziwne w tym wszystkim jest całkowite poddanie się woli tłumu przez polityków Lewicy, którzy tłumnie uczestniczą w protestach. Firmowanie swoją poselską legitymacją chuligańskich wybryków, profanacji i fizycznej agresji wobec funkcjonariuszy policji zepchnie partię do roli ulicznych zadymiarzy, dla których, bardzo możliwe, nie będzie więcej miejsca w Sejmie.
Oczywiście, feministki i ci wszyscy, którzy nie zgadzają się z zakazem mordowania nienarodzonych dzieci, jak najbardziej mają prawo do wyrażania swojego sprzeciwu. Nie może być jednak społecznego przyzwolenia na agresję, ataki na policjantów, zakłócanie mszy świętych czy profanacje kościołów. Taki sposób wyrażania swojego sprzeciwu jest przeciwskuteczny, choć jeśli wsłuchać się w okrzyki wznoszone podczas zgromadzeń środowisk lewicowych, można odnieść wrażenie, że nie o kwestię wyroku TK tutaj chodzi. Część z protestujących otwarcie mówi, że wychodząc na ulicę chcą wykrzyczeć swoją nienawiść do wszystkiego i wszystkich. To tyle w temacie “obrony praw kobiet”. Na miejscu polityków opozycji zadbałbym jednak o to, aby postulaty wznoszone przez, eufemistycznie rzecz ujmując, wkurzone kobiety były wyrazem chłodnej i rzeczowej analizy, a nie histerycznych spazmów obrażonych dziewczynek.
Warto także zauważyć, że obecne protesty tworzą także pewien niebezpieczny precedens. Jeśli państwo nie zareaguje w adekwatny sposób, to de facto przyzna, że tego rodzaju chuligańskie wybryki są akceptowalną forma wyrażania sprzeciwu. Następny protesty, bez względu na to czy będzie chodziło o rolników, górników, czy sympatyków chomików, będzie niósł ze sobą wysokie prawdopodobieństwo takich agresywnych zachowań. Bo przecież feministki mogły i włos im z głowy nie spadł. Nie chciałbym także zobaczyć, jak policja poluje na seniorów, którzy nie chcą siedzieć w domach, po tym, jak widziałem jej bierność wobec łamania przepisów sanitarnych podczas protestów feministek.
Mój brzuch to cały mój świat
Podejrzewam, że śledzący ostatnie wydarzenia na ulicach polskich miasta zadają sobie pytanie, jak w ogóle jest możliwe noszenie w sobie takiej agresji? I po co niszczyć pomnik Ronalda Reagana, który, owszem aborcji nie popierał, ale z wyrokiem polskich sędziów Trybunału Konstytucyjnego ma niewiele wspólnego. Moim zdaniem, jak zwykle, chodzi o wartości.
Przestrzeń wartości, która określa horyzonty myślowe znacznej, jeśli nie całej, grupy dewastującej pomniki i profanującej kościoły można sprowadzić do dwóch postulatów - poszukiwania przyjemności oraz unikania problemów i przykrości. Chrześcijanie, przynajmniej z definicji, przyjmują z kolei za kluczowe dwie wartości – posłuszeństwo (w tym konkretnym przypadku – woli Bożej, który dopuścił ciężką chorobę dziecka) oraz odpowiedzialności za swoje czyny (za poczęcie nowego życia).
Egoizm lewackich chuliganów przesunięty już do nie do, ale poza granice moralności, każe im nie widzieć niczego innego poza własną przyjemnością. Każdy, kto zechce wprowadzić jakiekolwiek granice dla “ja” chuliganów krzyczących o “wolności wyboru” i “tolerancji” jest śmiertelnym wrogiem.
Rację ma zatem Krzysztof Bosak pisząc na Twitterze o uczestnikach “Strajku Kobiet”, że “nie wyznają etyki uniwersalnej tylko sytuacyjną. Zmierzają nie do pluralizmu tylko hegemonii”.
Feministki i całe towarzystwo z wieszakami uwiera rzeczywistość, której sworzniem są wartości chrześcijańskie. Nic dziwnego, że marzeniem większości z nich jest nie tylko “abortowanie rządu” (takie hasło pojawiło się w ostatnich dniach na wielu facebookowych zdjęciach profilowych), lecz abortowanie całego tego świata, który “więzi”, “torturuje” i “zniewala” właśnie przez to, że wyznacza pewne granice ludzkiemu egoizmowi.
Łatwo więc zrozumieć, dlaczego jedyną propozycją lewicy dla osób nieuleczalnie chorych jest ich zabicie, czy to w fazie prenatalnej czy później, pod pretekstem walki o “godną” śmierć. W tym kontekście również zarzuty feministek o barbarzyńskość decyzji TK stają się groteskowe. Wyraźnie widać, że to postulaty zabijania słabszych i bezbronnych w imię przekroczenia wszelkich granic egoizmu jest zachowaniem niecywilizowanym. Z kolei wzniesienie się ponad własny interes, poświęcenie swojej wizji wygodnego życia dla opieki nad ciężko chorym dzieckiem lub dorosłym jest zawsze godne absolutnej pochwały i, podkreślmy, pomocy.
Nic dziwnego, że mierzący taką miarą lewicowcy postrzegają katolicyzm jako “średniowiecze” i są niezdolni do zrozumienia idei poświęcenia i posłuszeństwa. Oczywiście, piękne przykłady miłości nie są zarezerwowane tylko dla chrześcijan. Również ludzie niewierzący lub wyznawcy innych religii potrafią wznieść się na wyżyny człowieczeństwa. Lecz tylko w chrześcijaństwie miłość bliźniego została wyniesiona do absolutnej doskonałości.
Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.