Prof. Kucharczyk: Ataki wymierzone w Chrystusa są tak wściekłe dlatego, że Kościół jest w Polsce jeszcze żywy
W nocy z 30 na 31 października w miejscowości Chrząstawy Wielkie na Dolnym Śląsku zniszczone zostały figury świętych dzieci fatimskich. Z czym mamy do czynienia?
Prof. Grzegorz Kucharczyk: To kolejny przykład chrystofobii. I podkreślam – nie chrystianofobii, czyli nienawiści do chrześcijan, choć z tym także mamy do czynienia, nie antyklerykalizmu, ale właśnie chrystofobii, czyli wściekłej nienawiści do Chrystusa.
Wielu uczestników protestu twierdzi, że nie chodzi im o wiarę, że zależy im jedynie na rozdzieleniu Kościoła od państwa, że krytykują władzę kościelną, bo ich zdaniem Kościół zbytnio miesza się do polityki i naszego życia.
To proszę zwrócić uwagę, że oni przypuścili atak nie na księży wchodzących w życie polityczne, ale na Msze Święte, które są na terenach parafii. Figury świętych dzieci fatimskich znajdowały się nie w Sejmie czy państwowym budynku użyteczności publicznej, ale na terenie parafii. W Warszawie pomazany wulgarnymi napisami został mur klasztoru karmelitanek bosych. Sióstr, które nie tylko żadnej działalności politycznej nie prowadzą, ale są w zakonie klauzurowym. Nie wychodzą z niego, skupiają się tylko i wyłącznie na modlitwie. Widzimy więc co by się stało, gdyby choć na pięć minut ludziom tym oddać władzę i jak wyglądałby w praktyce ten ich rozdział Kościoła od państwa.
No dobrze, ale wiele osób ma pretensje do partii rządzącej, że niepotrzebnie wywołała ten temat akurat teraz, poza tym kontrowersje wzbudziło, że wicepremier wzywa ludzi świeckich do obrony świątyń.
Ja akurat to przemówienie oceniam dobrze, choć było moim zdaniem mocno spóźnione. Problem jest z działaniem hierarchii, bo dopiero papież Franciszek przypomniał Polakom, czym jest ochrona życia, o co tak naprawdę chodzi.
Wcześniej mieliśmy wypowiedź rzecznika episkopatu, ks. Leszka Gęsiaka, który mówił, że kobiety nie należy zmuszać do heroizmu, mieliśmy też dwa listy z tzw. Kościoła otwartego, jeden duchownych, drugi świeckich. Autorzy tych listów w zasadzie utożsamiają się niemal z protestami.
No właśnie tu jest pytanie, bo jak to, chrześcijanin nie może być zmuszany do heroizmu? 1 listopada obchodzimy święto Wszystkich Świętych, a więc ludzi, którzy heroizmem się wykazali – albo poprzez świętość swojego życia, albo przez męczeńską śmierć. I nagle ci ludzie twierdzą, że heroizm nie jest czymś, czego od nas nie należy wymagać. Właśnie należy.
Nie zmienia to faktu, że do tej wojny kulturowej jednak doszło. Pan nie raz mówił o zagrożeniu wariantem irlandzkim, gdzie dziś kościoły są puste. Tymczasem my mamy też tu wariant chilijski, gdzie kościoły były fizycznie atakowane.
To, że jest aż taka agresja, to wynika z faktu, że z Kościołem i wiarą nie jest u nas aż tak źle. Rewolucjoniści bardzo liczyli na to, że Kościół w Polsce będzie tak po prostu sobie korodował, że będą kolejne filmy, kolejne afery, że Kościół po prostu stanie się martwy. Tak było w Irlandii. U nas były te próby, były słowa Leszka Jażdżewskiego o świniach w błocie, a jednak wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego pokazał, że na rewolucję jeszcze jest za wcześnie. A ten wściekły atak dowodzi, że Kościół w Polsce choć poraniony, wciąż jeszcze żyje. I świadectwa tych ludzi, którzy wychodzą świątyń bronić są bardzo ważne. Tak, jak dla tych młodych, którzy dziś wściekle atakują świątynie będzie to doświadczenie na całe życie, tak dla ludzi z drugiej strony doświadczeniem życiowym będzie to, że stanęli w obronie atakowanych świątyń. Walka trwa. A paradoks polega też na tym, że dziś tradycyjni katolicy, którzy poszli walczyć w obronie kościołów, bardziej realizują przesłanie Soboru Watykańskiego II o zaangażowaniu świeckich w życie Kościoła. I to świeccy konserwatywni katolicy realizują przesłanie papieża Franciszka o tym, że należy wstać z kanapy i działać. A przedstawiciele Kościoła otwartego siedzą na kanapach i piszą listy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.