Warzecha: Celebryci wpisali się w narrację stworzoną przez PiS
Roman Giertych uważa, że skandal ze szczepieniem celebrytów poza kolejnością ma przykryć sprawę przejęcia Idea Banku przez Pekao. Zgadza się Pan z tą tezą?
Łukasz Warzecha: Jeżeli chodzi o teorię mecenasa Giertycha, to ona do mnie nie przemawia. Sprawa przejęcia Idea Banku nie jest czymś, co by należało przykrywać. Po pierwsze, dotyczy bardzo ograniczonej liczby ludzi, tzn. poprzedniego właściciela i klientów. Po drugie, to jest transakcja, do której doszło i nie wiem, co należałoby tutaj przykrywać. Nie było to żadne siłowe przejęcie. Idea Bank został po prostu kupiony. Faktem jest, że można dyskutować, czy to dobrze, że kolejne banki są upaństwawiane, ale nie bardzo rozumiem, dlaczego miałoby to być przykrywane.
A sama tzw. afera szczepionkowa? Nie brakuje głosów, że mogła posłużyć jako zasłona dymna wobec innych tematów.
Jeżeli chodzi o samo wykorzystanie tej sytuacji przez rząd do swoich celów, to niewątpliwie coś takiego się dzieje. Sprzyja ona narracji, na której PiS opierał się od bardzo dawna. Mówi ona o złych elitach i dobrych, zwykłych ludziach. Po raz kolejny celebryci realizują zamówienie Prawa i Sprawiedliwości. Mam często wrażenie, że postacie, takie jak np. pani Janda, bardzo chętnie współpracują z partią rządzącą i robią wszystko, żeby wpisać się w taką rolę, jaką stworzył dla nich PiS.
Czyli jedna strona tego sporu jest potrzebna drugiej?
Jedni potrzebują drugich, żeby straszyć nimi ludzi i odwrotnie. Jeśli chodzi o genezę tej sytuacji, to nie podpisuję się pod teoriami, które mówią, że to była czysto „kolesiowska” akcja. Myślę, że jej kulisy tkwią w pomyśle, żeby jakoś te szczepienia promować. Biorąc pod uwagę dobór osób do tej akcji, to oczywiste jest dla mnie, że klucz miał charakter środowiskowo-towarzyski.
To znaczy?
Pomyślano o tych konkretnych ludziach, ponieważ znajdowali się w kręgu szeroko pojętych kontaktów z osobami odpowiadającymi za szczepienia na WUM. Ci celebryci, którzy z tej okazji skorzystali, nie są specjalnie winni, a raczej są ofiarami tej sytuacji. Wierzę w szczerość zakłopotania np. Wiktora Zborowskiego, który powtarza, że bardzo źle się z tą sytuacją czuje. Te osoby są natomiast winni własnej pychy, ponieważ przyzwyczaili się do specjalnego traktowania i kiedy usłyszeli, że Krysia załatwiła im specjalne szczepienia, to przez myśl im nawet nie przeszło, że może to być coś niestosownego.
Rzeczą naprawdę niepokojącą, która umyka w tej sprawie, jest kształt samego mechanizmu szczepień. Jeżeli tak łatwo jest przeskoczyć kolejkę w miejscu znajdującym się w Warszawie pod kamerami, to co dopiero musi dziać się na prowincji? Słyszałem, że gdzieś zaszczepiono zamiast lekarzy personel administracyjny szpitala wraz z rodzinami. Jeżeli dzieją się takie rzeczy, to znaczy, że problem jest z samym mechanizmem i systemem szczepień. Za tę sytuację odpowiada rząd.
Minister zdrowia mówi o możliwości przedłużenia obostrzeń po 17 stycznia. Czy Pańskim zdaniem rząd pójdzie w tę stronę?
Nie chcę używać określeń niecenzuralnych, ale już kiedyś rząd przedstawiał nam plan, od jakiej liczby zakażeń będą konkretne restrykcje, po czym wziął ten plan i dosłownie po dwóch tygodniach wyrzucił go do kosza. Kompletnie nie wierzę rządowi w tej sprawie. Uważam, że mówienie o jakiejś satysfakcjonującej liczbie zakażeń jest mydleniem nam oczu. Podejrzewam niestety, że minister Niedzielski będzie dążył do tego, żeby te restrykcje przedłużyć. Obawiam się dalszego ciągu małpowania zagranicy. Już dzisiaj dla wielu przedsiębiorców to, co się dzieje, jest tragiczne. Jeżeli te restrykcje zostaną przedłużone po 17 stycznia, to np. duża część gastronomii już nigdy nie podniesie się z upadku.