• Autor:Wojciech Golonka

Francuska masoneria w zabójczym skandalu

Dodano:
Francuska policja Źródło: PAP/EPA / CHRISTOPHE PETIT TESSON
Pod koniec lipca 2020 r. francuskie media obiegła informacja o niedoszłej próbie zabójstwa Marie-Hélène Dini – w zasadzie szerzej nieznanej trenerki osobistej i hipnotyzerki.

Zainteresowanie wiadomością, a zarazem powszechne zdziwienie wzbudził jednak fakt, że zatrzymani pod jej domem z bronią siepacze okazali się wojskowymi, którzy w dodatku zeznali, że są agentami francuskiego wywiadu i operowali w ramach misji likwidacji agentki Mossadu we Francji. Wywiad wprawdzie potwierdził, że obaj panowie pracują dla wywiadu, jednakże w ramach ochraniania baz, a nie jako agenci, a tym bardziej nie jako ludzie od brudnej roboty, którą zlecić może – teoretycznie – jedynie prezydent Republiki.

Śledczy miesiącami pracowali nad ustaleniem mocodawców niedoszłego, tajemniczego zabójstwa, jednak bez skutku. Wiadomo było, że do zabójstwa nie doszło w zasadzie przez przypadek. Dini tego dnia wyszła później niż zazwyczaj z domu, gdy policja, powiadomiona wcześniej przez jej sąsiada o stojącym od kilku godzin na ulicy podejrzanym samochodzie z ludźmi w środku, zdążyła już zatrzymać samozwańczych agentów. Tymczasem w styczniu br. nastąpił sensacyjny przełom w śledztwie. Powołując się na informatorów w organach ścigania tygodnik "Marianne" doniósł, że zatrzymano byłego oficera francuskiego wywiadu, członka loży masońskiej w podparyskiej miejscowości Puteaux, który na przesłuchaniach miał wsypać dwóch innych "braci" ze swej loży. Ich zeznania pozwoliły z kolei zatrzymać czwartego braciszka, którego podejrzewa się o bycie zleceniodawcą całej operacji. W zasadzie nie tyle podejrzewa, co oskarża, a same francuskie media otwarcie piszą już o masońskiej szajce z Puteaux.

Powód okazał się dość prozaiczny. Domniemany zleceniodawca, coach i dyrektor szkoły formacyjnej, miał odpłatnie zlecić zgładzenie swej rynkowej konkurentki. Pytana o sprawę Marie-Hélène Dini odpowiedziała dziennikarzom, że rzeczywiście zna podejrzanego, i że miała z nim już nieprzyjemności w przeszłości, ale nigdy nie pomyślałby, że mogłaby paść jego ofiarą. Z kolei dziennik "Le Parisien" donosił, że według śledczych ten sam mocodawca oraz jego masońska siatka stoją za zabójstwem korsykańskiego kierowcy rajdowego, Laurenta Pasquali, który zniknął bez śladu w listopadzie 2018 r. Jego szczątki odnaleziono niecały rok później, zakopane w lesie Cistrières w środkowej Francji, a motywem zabójstwa miały być kwestie finansowe.

Jest tajemnicą Poliszynela, że francuska masoneria, choć niejednolita i nierzadko wewnętrznie skłócona, stanowi we Francji państwo w państwie, w którym "bracia" wspierają "braci". W ramach czystej koincydencji potwierdził to w ostatnich dniach dziennikarz śledczy Karl Zéro w wywiadzie dla miesięcznika "L’Incorrect" z lutego br., komentując swe dochodzenie w sprawie pedofilii we Francji: "Problemem jest, że chronią się wzajemnie gdy jakaś «sprawa» dotyka jednego z braci. To automatyczne, jak refleks Pawłowa. I to «niezależnie» o jaką sprawę chodzi. W sprawach pedo-przestępczości ich instynkt przetrwania czy stawiania oporu doprowadza do tego, że chronią daną owcę nawet gdy wiedzą doskonale, że jest to czarna owca, a wykorzystują w tym celu całą siatkę. Owcę przesłucha wpierw żandarm-brat, a następnie osądzi ją sędzia-brat itd.".

Czas pokaże, czy w przypadku siatki z Puteaux francuski wymiar sprawiedliwości okaże się ślepy, czy też podejdzie do sprawy po "bratersku". Szczęście w nieszczęściu, w najgorszym wypadku towarzystwo braci w fartuszkach będzie sobie wzajemnie umilać pobyt za kratkami. Wszak przewodnim hasłem masonerii jest, jak widać, odpowiednio ukierunkowana filantropia.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...