Fałszywa troska "Rzeczpospolitej"
Wydawać by się mogło, że zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” powinien być lepiej poinformowany, zgrabniej udawać symetrystę, wsłuchiwać się w głos zagranicznej prasy (nie tylko tej z lewa, ale i z prawa!), tak aby dawać świadectwo rzetelności i obiektywizmu. Zamiast tego można odnieść przykre wrażenie, że jego misja to rezonować i pięknie NIE różnić się w chórze komentatorów jedynej narracji, w której „polskość to nienormalność”.
Skupmy się jednak na ważnym jego tekście, bo dotyczącym opinii Polski na arenie międzynarodowej.
„Opinia o naszym kraju wydaje się gwałtownie pogarszać. Ideolodzy dobrej zmiany mogą zacierać ręce i rzec: Nie mówiliśmy? Świat nienawidzi Polski” – pisze red. Szułdrzyński w swojej analizie z 22 lutego.
Pomijając już ciekawość, skąd autor tak dobrze orientuje się w stanach ducha „ideologów”, chciałoby się zapytać, skąd pewność, co do fatalnych opinii o naszym kraju za granicą? Czyżby dlatego, że red. Szułdrzyński też czytuje w prasie Zachodu teksty polskich autorów z ul. Czerskiej?
Konkretnie w Hiszpanii (ale jak zgaduję, podobnie jest w innych krajach) nikt tak źle nie pisze o Polsce, jak publikowani na łamach El País: Adam Michnik, Bartosz Wieliński i Jarosław Kurski.
Michnik w swoim tekście z ostatniego, niedzielnego wydania El País kilkakrotnie porównuje „reżim Kaczyńskiego” do reżimu Putina, a funkcjonowanie mediów publicznych do „strumienia kłamstw i oszczerstw przypominających mistrzów propagandy, takich jak Joseph Goebbels i Andrei Zhdanov”. W innym miejscu zaś pisze: „Wszystkie polskie sądy muszą być tak samo kontrolowane jak te w Moskwie, (…) Wszystkie polskie media mają mówić jednym głosem, jak te wychwalające Putina czy Orbána”.
Ktoś może wie, ilu mamy otrutych dysydentów przez reżim, a ilu z nich przebywa na robotach przymusowych? A Pan Adam, jako naczelny krytyk, jakim cudem uchodzi z życiem każdego dnia przed herbatką z Nowiczokiem? Dlaczego red. Szułdrzyński wzywający „osoby miłujące ojczyznę do zatroszczenia się o nią” nie widzi, ile kłopotów na arenie międzynarodowej przysparzają nam teksty redaktorów z Czerskiej?
Bo jako czytelnik zanurzony codziennie w prasę hiszpańską przyznam, że nie znajduję Hiszpanów piszących z większą nienawiścią i pogardą o Polsce, niż nasi rodzimi dziennikarze goszczący na obcych łamach. Mało tego, jeśli ukazują się w prasie głównego nurtu w Hiszpanii artykuły szkalujące Polskę, to wspierają się obficie cytatami z „Wyborczej”, „Oko.Pressu”, Twittera Tuska czy Sikorskiego. Doprawdy legendarna jest rzetelność i obiektywizm lewicowej prasy Hiszpanii. Dlatego musi niepokoić, w ilu sprawach czy tendencyjnych artykułach „Rzeczpospolita” rezonuje z lewicowymi dziennikami Europy.
Mam wrażenie, choć może się mylę, że red. Szułdrzyński przywykł obserwować jedynie widoczny „naskórek” europejskiej opinii publicznej, ten który swój potężny głos ma w Brukseli czy mediach głównego nurtu. A jednak pod spodem wciąż tętni inna Europa, która niekoniecznie myśli kategoriami podsuwanymi jej nachalnie przez medialnych potentatów i unijnych urzędników, a której zdaje się zupełnie nie dostrzegać „Rzeczpospolita”. Kiedy wreszcie red. Szułdrzyński zobaczy, że istnieje też inna Hiszpania, Francja, Italia? Że spora ich część nie podziela fobii antypolskich, obaw o polskie sądownictwo i zakusów „reżimu Kaczyńskiego”, bo przestały już dawno ufać przekazom swoich lewicowych dzienników „El Pais”, „Le Monde”, „La Reppublica”?
Redaktorowi Szułdrzyńskiemu życzę, aby pomimo pandemicznego roku nie bał się podróżować po Europie, żeby sprawdzić, co naprawdę myślą o nas Europejczycy tacy jak my, a nie tylko urzędnicy z Komisji Europejskiej i autorzy artykułów w mainstreamowej prasie. Podpowiadam też, że czasem więcej informacji można otrzymać czytając komentarze pod tekstem w „El Mundo” czy „Le Monde”. Bywa, że jedynym który wierzy w rzetelność tekstu i gazety jest jego autor i redakcja.
Ale idźmy dalej, aby przyłapać red. Szułdrzyńskiego na wykwintnych błędach w myśleniu:
„Świat już obiegły zdjęcia członka kierownictwa państwowej instytucji odpowiedzialnej za politykę historyczną kraju, którego populację obywateli żydowskiego pochodzenia w 90 proc. pochłonął Holokaust, w geście faszystowskiego pozdrowienia”.
Owszem, staraniem przede wszystkim dziennikarzy polskich (z Czerskiej) świat szybciutko dowie się o Greniuchu, ale nie dowie się o tym, że obecny wicepremier Hiszpanii Pablo Iglesias ma na koncie mnóstwo wstrząsających antysemickich wypowiedzi, na które reagowało ostatnio nawet międzynarodowe stowarzyszenie ADL (Anti-Defamation League) z siedzibą w Nowym Jorku, zajmujące się zwalczaniem antysemityzmu na całym świecie. O negowaniu przez wicepremiera Iglesiasa legalności państwa Izrael czy bagatelizowaniu Holocaustu nie dowiemy się raczej z łamów „Rzeczpospolitej”. Ba, zapewne nie dowiemy się też o zeszłotygodniowym przemarszu około 400 neonazistów przez Madryt i wiecu, na którym 18-letnia gwiazda Falangi wygłasza przed mikrofonami „Żyd jest winny!!”.
Jak mniemam, nie pisze się nam o tym, ponieważ trzeba utrzymywać Polaków w przekonaniu, że grozi nam brunatny reżim i nie ma w Europie większych antysemitów niż my. Dlatego El País bardzo chętnie będzie rozdzierał szaty nad antysemityzmem Polaków, ale nie nad antysemityzmem swojego wiceministra czy maszerujących gdzieś za ich oknem neonazistów. Cenne uwagi dorzuci też Michnik, przekonując czytelników El País, że „rząd polski fałszuje historię i skazuje krytyków”. No właśnie, bo cóż znaczy dla Europy stale obecny antysemityzm wicepremiera Hiszpanii wobec prawdziwej grozy ekscesów z przeszłości imć Greniucha, za które zresztą już x razy przeprosił?
Pomóżmy Polsce bić się w piersi, myślą zapewne dziennikarze zagraniczni, skoro sami Polacy tak bardzo nienawidzą swoich rządzących i samych siebie! Pomóżmy im się znienawidzić i obsobaczyć, bo tego domagają się sami korespondenci z Polski.
Całe szczęście, że w chwili gdy my Polacy nie umiemy dogadać się ze sobą nawet w kwestiach najważniejszych jak ta, by nie szkalować Polski za granicą i nie osłabiać jej na arenie międzynarodowej, to media hiszpańskie z gatunku zupełnie ignorowanych przez „Rzeczpospolitą” robią nam olbrzymią przysługę. Od paru dni oddają za darmo (do ściągnięcia w pliku pdf) wyłączne dzieło hiszpańskich profesorów i intelektualistów, którzy pod egidą Grupy ECR wydali książkę „Pamięć historyczna” – zagrożenie dla pokoju”, w której jeden z rozdziałów dotyczy także Polski i rosyjskiej dezinformacji oraz prób pisania historii na nowo, autorstwa profesora filozofii prawa i deputowanego VOX – Francisco José Contrerasa. Minęło dwa dni a ściągnęło ją już 100 tys. osób.
Pytanie brzmi: Czy „Rzeczpospolita” dla dobra naszej Rzeczypospolitej może czasem spojrzeć łaskawym okiem na te media i na tych Europejczyków, którzy bronią Polski, doceniają naszą obecność w Europie, chwalą polski konserwatyzm i opór wobec globalistów? Bo i owszem, red. Szułdrzyński pisząc w tytule „Idą dobre czasy dla wizji świata PiS” przez pomyłkę i niechcący ale wreszcie napisał prawdę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.