"Pisali różni ludzie". Libicki ujawnił, że mu grożono
– Kiedy po raz pierwszy powiedziałem, że się waham, zaczęli niektórzy nazywać mnie "Kałużą". Mówię głośno, że zgłaszam tego typu wątpliwości. Nawet gdybym zdecydowałbym się głosować na Wróblewskiego, to z rąk PiS-u nie przyjmę żadnego stanowiska – zapewnił Jan Filip Libicki w Polsat News. – Gdybym chciał to zrobić, to dawno zostałbym marszałkiem Senatu, co proponował mi pan Terlecki oraz wysłannicy liderów koalicyjnych PiS – mówił.
"Podejmę własną decyzję"
– Podobno ustawiają się kolejki senatorów, które chcą wybić panu z głowy głosowanie na posła Wróblewskiego – powiedział prowadzący red. Bogdan Rymanowski. – Na razie nie rozmawiałem z żadnym z senatorów. Pewnie jakieś rozmowy będą, odpowiedziałem na kilka SMS-ów, ale podejmę własną decyzję i będę się jej trzymał – zadeklarował Libicki.
Rymanowski dopytywał, jakie dokładnie wiadomości otrzymuje. – "Senatorze, Janku, przesadzasz", "Uważaj na siebie" – wymieniał. Zdaniem Jana Filipa Libickiego, SMS-y podobne do propozycji wymienionej jako ostatniej przez prowadzącego "pisali różni ludzie, którzy mi grozili".
– Przy każdej sytuacji, gdy zachowuję samodzielność, to jedna czy druga strona mi czymś grozi. Jestem do tego przyzwyczajony – stwierdził gość "Wydarzeń". Senator PSL-u, że wkrótce spotka się ws. głosowania na RPO z wicemarszałkiem Senatu Markiem Borowskim, który prosił go o rozmowę.
Dlaczego Wróblewski?
– Opuściłem PO ze względu na kwestię stosunku do aborcji eugenicznej. Ująłem się za kolegami, którzy chcieli usunąć tę przesłankę. Jestem do tej kwestii przywiązany i gdyby nie to, że pan Wróblewski pilotował tę sprawę, to już teraz mógłbym powiedzieć, że będę głosował przeciw. To powoduje moje wahanie – wskazał Jan Filip Libicki.