Niemcy wypłacą Grecji reparacje wojenne? "Na sali padło hasło Polska"

Dodano:
Siedziba Bundestagu, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Sam fakt, że niemiecki Bundestag był zmuszony do dyskusji na temat reparacji dla Grecji, a na sali wybrzmiało z ust posłanki Lewicy również hasło „Polska”, jest sygnałem dla innych państw, które zastanawiają się nad wystąpieniem z roszczeniami wobec Niemiec – mówi portalowi DoRzeczy.pl Olga Doleśniak-Harczuk, publicystka, miesięcznik „Nowe Państwo”, ekspert ds. Niemiec Instytutu Staszica.

W ostatni czwartek posłowie do Bundestagu debatowali nad ewentualnym uznaniem przez Niemcy roszczeń reparacyjnych Grecji. To raczej nietypowa sytuacja w niemieckich realiach parlamentarnych. Od dawna mówi się, że Niemcy jak ognia unikają tematu reparacji. Jak doszło do tej debaty?

Olga Doleśniak-Harczuk: W Bundestagu debatowano nad dwoma wnioskami złożonymi przez klub parlamentarny Zielonych i Lewicy (Linke). Okazją do tego było upamiętnienie 80. rocznicy napaści nazistowskich Niemiec na Grecję i Jugosławię, ta rocznica przypada 6 kwietnia. O uznanie roszczeń reparacyjnych Grecji wobec Niemiec apelowali w swoim wniosku posłowie Lewicy, którzy stosowny dokument złożyli w Bundestagu już w listopadzie 2019 roku. Przypomnę tylko, że w kwietniu 2019 r. grecki parlament ogromną większością głosów powrócił do sprawy niemieckich długów reparacyjnych z obu wojen światowych. W czerwcu 2019 r. natomiast, grecki ambasador złożył w niemieckim MSZ stosowną notę. Co się tyczy inicjatywy Zielonych, w ich wniosku, który na stronie Bundestagu pojawił się dopiero w dniu debaty [ten Lewicy był dostępny już dwa tygodnie temu], temat finansowego zadośćuczynienia Grecji pada, ale nie samych reparacji. Zieloni raczej sugerują państwu niemieckiemu, że powinno zmienić podejście do sprawy przymusowej pożyczki, tzw. Zwangsanleihe, do której zaciągnięcia Niemcy w 1942 roku zmusili Narodowy Bank Grecji. Chodziło wtedy o 476 mln marek niemieckich z niemieckiego Reichsbanku. Ta pożyczka miała zostać spłacona po zakończeniu wojny. Po wojnie Grecja wystąpiła do Niemiec o 14 mld dolarów odszkodowania, ale tej sumy nie otrzymała a zamiast pieniędzy Niemcy przysłali Grekom towary o wartości ok. 25 mln marek. Wątek tej pożyczki poruszyli również posłowie Lewicy. A zatem reparacje – nie, ale negocjacje o innych formach zadośćuczynienia – tak.

Poza tym Zieloni zaproponowali również wypłacenie odszkodowań ofiarom indywidualnym, którym do tej pory nic nie wypłacono, restytucję mienia społeczności żydowskiej w Grecji i inwestycje niemieckie w miastach i wsiach, które najbardziej ucierpiały podczas wojny, to wszystko w ramach pewnego rodzaju rekompensaty za poniesione straty ludzkie i materialne. Reszta postulatów dotyczy tradycyjnie artykułowanych przy tego typu inicjatywach, pielęgnowaniu „polityki pamięci”, wspieranie projektów niemiecko-greckich, ale sama sprawa reparacji wojennych jako takich jest dla nich prawnie zamknięta, podobnie jak to widzą w przypadku ewentualnych roszczeń polskich.

Jak do propozycji Zielonych i Lewicy odnieśli się przedstawiciele pozostałych klubów parlamentarnych w Bundestagu?

Zacznę od tego, że oba wnioski oczywiście odrzucono większością głosów. Ten złożony przez Zielonych uzyskał poparcie tylko klubu Linke, ale już Zieloni nie zagłosowali za propozycjami Lewicy. Tu nie było wzajemności. W trakcie samej debaty doszło do ostrej wymiany zdań między posłami Alternatywy dla Niemiec a posłami pozostałych ugrupowań. Cała ta awantura odbyła się na oczach pani Marii Marinaki, ambasador Grecji w Niemczech. Dodajmy jeszcze, że w dniu debaty Grecy obchodzili Święto Niepodległości, w tym roku przypadła dwusetna rocznica wybuchu powstania narodowego, które doprowadziło do wyzwolenia Grecji spod okupacji osmańskiej. Tak więc zanim niemieccy posłowie przystąpili do planowanej dyskusji, złożono na ręce pani ambasador życzenia dla całego narodu greckiego. A potem się zaczęło.

Manuel Sarrazin, który jest motorem inicjatywy Zielonych podkreślił, że jeżeli Niemcy i Grecy chcą mieć dobre relacje, to ci pierwsi powinni „jeszcze lepiej stawić czoła wspólnej historii”. Markus Koob z CDU/CSU, przyznał, że „w Grecji również szalał narodowy socjalizm” i że państwo niemieckie jest świadome ciężaru swojej winy za zbrodnie dokonane w Grecji, ale stanowczo wykluczył jakiekolwiek negocjacje dotyczące reparacji. „Niemiecko-greckie fundusze dla przyszłości – tak, reparacje – nie”. Tak brzmiała odpowiedź chadecji. Każdy z kolejnych, wypowiadających się chadeków i socjaldemokratów wykluczył poparcie wniosków, nawet poseł greckiego pochodzenia,Griggorios Aggelidis z FDP odrzucił postulaty Zielonych i Linke argumentując, że niektóre punkty złożonych wniosków mogłyby doprowadzić do sporu nie tylko w Niemczech i Grecji, ale szerzej w Europie. Być może poseł FDP miał na myśli ewentualne roszczenia Polski, trudno powiedzieć, nie doprecyzował.

Najwięcej kontrowersji wzbudzili posłowie AfD. Wypowiadający się w imieniu klubu parlamentarnego AfD, Marc Jongen stwierdził, że Zieloni i Czerwoni uprawiają politykę wbrew niemieckim interesom, że chcą by „Niemiec zawsze był sprawcą a Grek ofiarą. A tak nie leczy się ran”. Jongen przypomniał o demonstracjach antyniemieckich w czasie tzw. ratowania Grecji i swastykach malowanych przez Greków na transparentach. Inny deputowany z AfD, Peter Bystron zaczął od tego, że „w 2021 roku, Zieloni i Czerwoni chcą z kieszeni niemieckiego podatnika wypłacić 300 mld euro Grecji”. Zdaniem Bystrona, roszczenia reparacyjne Grecji narodziły się po tym jak Niemcy zaczęli ingerować w sprawy greckie na fali „ratowania” tego państwa w roku 2012. Podkreślał, że kiedy 10 lat od zakończenia II wojny światowej, kanclerz Konrad Adenauer udał się do Grecji nikt nie formułował żądań reparacyjnych i nie musiał mieć ochrony. W przeciwieństwie do Angeli Merkel, której wizytę w Atenach w 2012 roku ochraniało 7 tysięcy policjantów ponieważ tłum był tak wściekły na Niemców, że nie było innego wyjścia. „Bezrobocie w Grecji przekraczało 30 procent, wśród młodych było jeszcze wyższe a z tzw. pakietów pomocowych dla tego państwa tylko 5 proc oddano na rzecz społeczeństwa greckiego, pozostałe 95 proc trafiło do banków i tych, którzy przegrzali na spekulacjach. Stąd brał się gniew Grecji, to dlatego potem Annopolus i Tsipras żądali reparacji”. Po tych słowach na sali plenarnej zrobiło się bardzo nieprzyjemnie, posłowie zaczęli się wyzywać, Dietmar Nietan, poseł SPD nazwał posłów AfD „Herrenmenschen” i stwierdził, że jeżeli ktoś „chciałby się przekonać jak działali naziści, to mógł to zaobserwować patrząc na wypowiedzi posłów z AfD”. Debaty w Bundestagu potrafią być naprawdę gorące, ta była dodatkowo pouczająca. Niezależnie od tego, kto głośno krzyczy o niemieckiej winie za zbrodnie wojenne, niezależnie od wyzwisk i odwoływania się do porównań z III Rzeszą, i tak większość posłów zagłosowała przeciw zadośćuczynieniu Grekom. Ani wniosek radykalny, ani ten łagodniejszy nie znalazł uznania posłów.

Jaki z tej całej historii jest wniosek dla Polski?

Kiedy z red. Antonim Opalińskim (PR24) zabiegaliśmy o wypowiedzi niemieckich i polskich polityków i historyków w sprawie greckiej debaty i jej ewentualnego przełożenia dla ewentualnych polskich żądań reparacyjnych, zdawaliśmy sobie sprawę, że sprawa nie jest wcale taka prosta. Jeżeli chodzi o kluby parlamentarne, do naszych pytań odnieśli się tylko Zieloni. Manuel Sarrazin przesłał już po debacie stanowisko klubu w sprawie Grecji i Polski. Rzecznicy pozostałych ugrupowań albo nie odpowiadali, albo twierdzili, że odpowiedź zostanie sformułowana przez „specjalistów w tej dziedzinie”, ale nikt w końcu się nie zgłosił.

Natomiast o wadze tej debaty dla ewentualnej debaty o polskich reparacjach podkreśla prof. Karl Heinz-Roth, współautor poważnego dzieła dotyczącego reparacji od Niemiec dla Polski i Grecji, które w Polsce zostało wydane w ub. roku nakładem Instytutu Zachodniego w Poznaniu. (Karl Heinz Roth, Hartmut Rübner, „Wyparte – Odroczone – Odrzucone. Niemiecki dług reparacyjny wobec Polski i Europy”, Instytut Zachodni, Poznań, 2020). Prof. Roth uważa, że strona polska powinna wykorzystać okazję i na fali debaty greckiej wystąpić z konkretnymi inicjatywami. On wciąż czeka na raport sejmowej komisji szacującej wartość polskich strat wojennych. To jest jednak opinia historyka niemieckiego, warto podkreślić, że nietypowa ponieważ 99,9 proc. historyków niemieckich, tak jak niemieccy rządzący, uważają temat reparacji, czy dla Polski czy dla Grecji za zamknięty. Kiedy pracowaliśmy nad materiałem o debacie greckiej, wypowiedział się dla nas jeszcze prof. Bogdan Musiał, który uważa, że sprawa reparacji dla Grecji i Polski są ze sobą powiązane, a fakt, że wnioski Zielonych i Linke nie miały od początku szans na przekonanie większości posłów do Bundestagu nie oznacza, że temat znika. Wręcz przeciwnie. Oczywiście nie bez znaczenia jest to, że jeden z wniosków został złożony przez Zielonych, partię, która jak na razie ma dobre sondaże i może po wrześniowych wyborach do Bundestagu nawet współrządzić Niemcami. Zieloni mają w sondażach 22 proc. poparcia, a współrządząca CDU 26-27 proc., chadecy czują więc na plecach oddech Zielonych, a afery maseczkowe i inne korupcyjne wokół polityki koronakryzysu nie brzmią optymistycznie dla partii rządzącej, która tak złe notowania miała ostatnio 21 lat temu po ujawnieniu afery z czarnymi kasami Helmuta Kohla.

Podkreślam – inicjatywa Zielonych to nie jest propozycja rozpoczęcia negocjacji reparacyjnych z Grecją, a tym bardziej z Polską ponieważ żadna partia polityczna w Niemczech z aspiracjami na rządzenie krajem nie sformułuje takiego postulatu. Tylko Lewica może sobie pozwolić na taki radykalizm. Jednak – sam fakt, że niemiecki Bundestag był zmuszony do dyskusji na ten temat, a na sali wybrzmiało z ust posłanki Linke również hasło „Polska”, jest sygnałem, który ja bym odczytywała w kategoriach pobudki dla innych państw, które zastanawiają się nad wystąpieniem z roszczeniami. I nie są to tylko państwa europejskie, ale i afrykańskie, które wycierpiały swoje za czasu niemieckiej kolonizacji złożonymi w związku z przypadającą 6 kwietnia 80.rocznicą napaści III Rzeszy na Grecję. Zieloni akcentowali potrzebę uznania przez Niemcy winy za zbrodnie popełnione w Grecji i przywrócenie pamięci o nich społeczeństwu niemieckiemu. Lewica zaś wprost wezwała rząd federalny do uznania greckich żądań reparacyjnych. I zrobiła się awantura. Posłowie AfD zostali nazwani „następcami nazistów” po tym jak przypomnieli w obecności, zasiadającej tego dnia na Sali plenarnej Bundestagu, pani ambasador Grecji w Niemczech o tym jak w 2012 roku Ateny witały Angelę Merkel transparentami ze swastyką. Oba wnioski oczywiście odrzucono. Nie miały żadnych szans. Ale awantura była ciekawa.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...