Prof. Zybertowicz: Lech Kaczyński nie miał żadnych agenturalnych haków
Dzisiaj przypada 11. rocznica katastrofy prezydenckiego samolotu, który leciał na obchody rocznicy zbrodni katyńskiej. W wypadku pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką Marią Kaczyńską. Profesor Andrzej Zybertowicz przypomniał, że żaden inny polityk w historii III RP nie musiał mierzyć się z taką falą ataków i złośliwości jak zmarły w 2010 roku Lech Kaczyński.
Przemysł pogardy
– W 2005 roku mieliśmy do czynienia z objęciem urzędu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który nie miał żadnych agenturalnych haków, na którego nie było żadnych dźwigni, by zza kulis kontrolować jego zachowanie – stwierdził doradca obecnego prezydenta.
Brak uwikłania w poprzedni system było tym, co według prof. Zybertowicza, odróżniało Lecha Kaczyńskiego od pozostałych przywódców III RP.
– W momencie gdy Jaruzelski, Wałęsa czy Kwaśniewski obejmowali urząd, były grupy interesów, ludzie, którzy zza kulis mogli kierować każdym z tych prezydentów, w przypadku Kaczyńskiego to nie było możliwe – powiedział socjolog. Zmarły pod Smoleńskiem prezydent przez cały okres swojej prezydentury musiał zmagać się z wymierzonym w siebie "przemysłem pogardy".
– Żaden inny prezydent przed Lechem Kaczyńskim nie spotkał się z tym, co nazwano "przemysłem pogardy, nienawiści" – przypomniał prof. Zybertowicz.
Erupcja solidarności
Profesor przypomniał, że tuż po katastrofie w Polakach rozbudziła się potężna wola solidarności. Poczucie wspólnoty zagrażało jednak grupom interesu, które nie chciały silnego polskiego społeczeństwa.
– Po tragedii w Smoleńsku mieliśmy do czynienia ze spontaniczną reakcją setek tysięcy czy milionów Polaków (...) to było odsłonięcie się głębokich pokładów i potrzeb społecznej solidarności – powiedział.
– W momencie gdy bezpośrednio po tragedii w Smoleńsku te lepsze oblicze Polaków się pokazało, ta sytuacja wzbudziła zaniepokojenie grup interesów, które czuły się zagrożone zwycięstwem wyborczym Prawa i Sprawiedliwości – dodał.