"Nie jestem ob***ną gwiazdą". Lider De Mono pracuje fizycznie
Wielomiesięczny zakaz organizowania koncertów i imprez masowych, ograniczenia w liczbie widzów, ciągłe wprowadzanie i znoszenie obostrzeń. Ostatnie miesiące były wyjątkowo trudne dla artystów, dla których występy na żywo i koncerty to ogromna część pracy, a co się z tym wiąże także zysków. Dla wielu zastój wywołany pandemią okazał się zabójczy.
Tymczasem Andrzej Krzywy z popularnego zespołu De Mono wyznał, że sytuacja zmusiła go do podjęcia pracy fizycznej na budowie. Wokalista nie narzeka i wskazuje, że trzeba robić to, czego wymaga sytuacja.
"Muszę utrzymać rodzinę"
Andrzej Krzywy jest z grupą De Mono od 1987 roku. Zespół rocznie grał średnio 60 koncertów. Muzyk postanowił pracować fizycznie by utrzymać rodzinę. Dotacje i fundusze socjalne dla artystów w czasie pandemii, którzy otrzymał, uznaje za nieduże sumy.
– Może gdybym był kawalerem, to dałbym sobie radę. Jednak muszę utrzymać rodzinę. Nie chcę jedynie siedzieć w domu i myśleć, że sytuacja pandemiczna jest fatalna. (…) Nie jestem jakąś "obsraną gwiazdą", która będzie płakać, że ma źle. Staram się wspomagać domowy budżet. (…) Nie mam zamiaru narzekać, dlatego poszedłem do pracy i zostałem stolarzem. (…) Pomagam mojemu szwagrowi, który jest cieślą i konstruuje drewniane budowle. Pracuję fizycznie na budowie – powiedział artysta w rozmowie z Radiem Zet.
Krzywy: To absurdalne
Wokalista krytykuje obowiązujące przepisy. – Razem z grupą De Mono mieliśmy zagrać koncert 30 maja, jednak został przeniesiony przez niepewną sytuację pandemiczną–- mówił Andrzej Krzywy w Radiu ZET.
Muzyk zauważa, że zapisy najnowszego rozporządzenia mówiące o występach na żywo są absurdalne. – Mógłbym grać solo z kasetą, ale z zespołem już nie mogę. Teoretycznie, gdybym nazwał nasz występ kabaretem, to już moglibyśmy wystąpić. To jest paranoja i trochę oszukaństwo – dodał