40 proc. Francuzów boi się, że wirus wróci
Choć na pozór wszyscy cieszą się z powrotu do życia, sondaż, opublikowany w poniedziałek w ekonomicznym dzienniku „Les Echos” wskazuje, że niemal 40 proc. badanych obawia się nawrotu pandemii, a 35 proc. myśli, że utrzyma się na dotychczasowym poziomie. 40 proc. odpowiadających uważa, że tempo odmrażania jest zbyt szybkie, a rząd kieruje się przesłankami ekonomicznymi, a nie sanitarnymi.
Jak sobie radzą Francuzi?
Bistro L’Estampe w XIX dzielnicy Paryża przez cały czas obsługiwało klientów, podając kawę w tekturowych kubkach, piwo i wino. Teoretycznie na wynos, ale amatorzy cappuccino nie oddalali się od wejścia i przed lokalem wciąż widoczny był tłumek, dość nieprecyzyjnie przestrzegający dystansu społecznego. L’Estampe proponował również kilka dań – te konsumowane były w domu, albo na ławkach pobliskiego parku.
„Dzięki temu uniknęliśmy tragedii” – przyznaje Amine, właściciel L’Estampe. Zapowiada, że w środę wystawi stoliki na niezbyt szeroki chodnik przed zakładem oraz na jezdnię i na miejscach parkingowych – na co już w zeszłym roku, po pierwszym odmrożeniu, wydała pozwolenie Rada Paryża. „Dotąd majsterkowaliśmy sprzedając to i owo na wynos, teraz naprawdę zaczniemy pracować” – powiedział PAP właściciel jednego z paryskich lokali, uśmiechając się i gotowość podkreślając uderzeniem pięści w blat stolika, który jeszcze przynajmniej do 9 czerwca zagradzać będzie wstęp do środka. Tego dnia znów będzie wolno obsługiwać klientów w salach. Jeśli nie pogorszy się sytuacja sanitarna – uprzedza rząd.
Pochodząca z Martyniki (Francuskie Antyle) Marie powtarza, że cieszy się na powrót do pracy. Jej położone naprzeciw wielkiego paryskiego parku Buttes Chaumont, bistro L’Olympe było zamknięte przez siedem miesięcy. „Podczas pierwszego lockdownu wydawaliśmy kawę i piwo, ale nie opłaciła się skórka za wyprawkę” – tłumaczy PAP.
„Czekam na klientów, na tych stałych i na tych przypadkowych, wiem, że jesteśmy im potrzebni, bo nie mogą się doczekać chwili, w której napiją się piwa przy stoliku i schrupią małe co nieco” – antycypuje środowe otwarcie.
Zapowiada, że postawi 10 stolików w niszy przed lokalem i jeszcze osiem na trotuarze. „W głowie mi się kręci od rozporządzeń, jakich trzeba przestrzegać, ale myślę, że dam sobie radę z policjantami, a nawet z prefekturą”.
Niepokoi ją nieco zapowiedź chłodnej i deszczowej pogody na cały tydzień, ale nie gasi to jej entuzjazmu, gdyż jak mówi, „miasto znów będzie sobą, bo Paryż bez bistr i ogródków nie jest Paryżem”.
Nie wszyscy są tak entuzjastyczni
Nie wszyscy podzielają entuzjazm Marie i pewnie nie wszyscy goście wrócą od razu do jej lokalu. Opublikowane w poniedziałek wyniki sondażu zamówionego przez „Les Echos” i „Radio Classique”, „wskazują na niepokój Francuzów” – komentował Frédéric Micheau, wicedyrektor instytutu OpinionWay-Square, który przeprowadził ankietę.
A w reportażu „Le Figaro”, osoby w różnym wieku i z różnych stron Francji zdawały się potwierdzać wyniki sondażu, zdradzając lęk przed powrotem do „normalnego życia”, którego, jak przytacza ich słowa gazeta, „nie potrafią sobie wyobrazić”.
Młody aplikant adwokacki zapowiada, że do minimum ograniczać będzie wyjścia z domu. „Mam nadzieję, że na stałe będę mógł zdalnie pracować” – wyznaje.
Kobieta przedstawiona jako dwudziestoczterolatka, mówi, że „bez przerwy” myśli o wirusie i ze znajomymi będzie się spotykać „wyłącznie na zewnątrz i w maseczkach”.
Osoby, z którymi rozmawiali reporterzy „Le Figaro” obawiają się nie tylko koronawirusa. Mieszkanka Lyonu mówi o nocnych rodeo, „straganach” z narkotykami i potyczkach na moździerze fajerwerkowe i „mam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz gorzej” – skarży się.