"Nie ma się z czego cieszyć". Miller o tym, co najbardziej nie podoba mu się w Polskim Ładzie
W miniony weekend Prawo i Sprawiedliwość zaprezentowało założenia Polskiego Ładu. To program, który ma być odpowiedzią na kryzys wywołany pandemią koronawirusa, ale zarazem początkiem politycznej ofensywy koalicji rządzącej. Wśród licznych propozycji zawartych w Polskim Ładzie znalazła się podwyżka kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł, ułatwienia w uzyskiwaniu i spłacie kredytów mieszkaniowych oraz zmiana drugiego progu podatkowego – z 85 do 120 tys. zł. To także szereg pomysłów z zakresu polityki prodemograficznej oraz tzw. zielonego konserwatyzmu.
"Rzeczy słuszne i szkodliwe"
Propozycje partii rządzącej komentował w programie "Tłit" Wirtualnej Polski były premier, obecnie europoseł Leszek Miller. Polityk przyznał, że Polski Ład zawiera zarówno "rzeczy słuszne", jak i "szkodliwe".
– Jeśli się planuje 7 proc. PKB na służbę zdrowia, ja uważam to posunięcie za słuszne. Dopłaty do kredytów mieszkaniowych - ok, przy czym trzeba się liczyć z tym, że na pewno wzrosną ceny tych mieszkań – mówił Leszek Miller. Za właściwe posunięcie były premier uznał również likwidację umów śmieciowych i podniesienie kwoty wolnej od podatku.
"Rząd nie premiuje pracy"
– Ale są tam również rzeczy niesłuszne – zauważył eurodeputowany. Jak wyjaśnił, chodzi o wprowadzenie 9-procentowego podatku zdrowotnego zamiast zryczałtowanego. To oznacza - wskazywał Miller - że samozatrudnieni nie będą już płacić 19 proc., a 26-28 proc. – Nie ma się z czego cieszyć – przyznał.
To jednak nie wszystkie zastrzeżenia byłego premiera do programu partii rządzącej. Jego zdaniem, błędem jest również to, że nie wprowadzono III stawki podatkowej, którą PiS kiedyś zlikwidował. – Rząd nie premiuje pracy, tylko stosuje metody rozmaitej dystrybucji. Społeczeństwa bogate to te, które premiują pracę – skwitował Leszek Miller.