Koronawirus znów atakuje w miejscach, gdzie wydawał się już opanowany

Dodano:
Koronawirus w Wietnamie, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / LUONG THAI LINH
Koronawirus atakuje w krajach i regionach Azji, w których wcześniej przez wiele miesięcy nie zgłaszano prawie żadnych infekcji. Nagły powrót zagrożenia wiązany jest z nowymi wariantami wirusa, utratą czujności w społeczeństwie lub niskim odsetkiem szczepień.

Tajwan, który w ubiegłym roku przez osiem miesięcy z rzędu nie odnotował ani jednego lokalnego zakażenia, zgłasza teraz po kilkaset nowych przypadków dziennie i przywraca surowe obostrzenia przeciwepidemiczne. Restrykcje wracają też w Singapurze, gdzie z powodu nowych ognisk choroby zamknięto szkoły i ograniczono zgromadzenia.

W Wietnamie, któremu wcześniej udało się spłaszczyć krzywą zakażeń, dobowe bilanse są obecnie najwyższe od początku kryzysu. Podobnie jest w sąsiedniej Kambodży, a także w Tajlandii, gdzie nowa fala zaczęła się w kwietniu i odpowiada już za 90 proc. spośród wszystkich blisko 900 zgonów na COVID-19. 17 maja w ciągu jednego dnia zgłoszono tam więcej infekcji niż w całym 2020 roku.

Nie wszystko jest pod kontrolą

Nowa fala zakażeń w tych miejscach jest wciąż nieporównanie mniejsza niż kryzys w Indiach czy wcześniejsze ogniska w Europie czy USA. Jednak fakt, że koronawirus powraca na obszarach, na których wydawał się już pokonany, ukazuje trudności z utrzymaniem COVID-19 pod kontrolą – pisze amerykański dziennik "Wall Street Journal".

Według tej gazety odpowiadają za to między innymi szerzące się na świecie nowe, bardziej zaraźliwe warianty koronawirusa, jak również stosunkowo niskie tempo szczepień w wielu regionach. Na Tajwanie i w krajach Azji Południowo-Wschodniej – nie licząc Singapuru – jest ono znacznie niższe niż w Europie.

– W miejscach ze szczepionkami, jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania, liczba przypadków spada, ale w zasadzie wszędzie indziej, nawet w krajach, które wcześniej dobrze sobie radziły, ich liczba rośnie – ocenił Todd Pollack, specjalista ds. chorób zakaźnych, który prowadzi program zdrowotny w Wietnamie.

Utrata czujności na Tajwanie

Na Tajwanie po wielu miesiącach praktycznie bez lokalnych zakażeń społeczeństwo i władze zaczęły tracić czujność. Według danych z zestawienia Our World in Data w połowie kwietnia na wyspie wykonywano codziennie 0,02 testu na 1000 mieszkańców. W tym samym czasie w Polsce robiono ich 2,37, a we Włoszech – 4,93 na 1000 osób.

– Panowało generalne przekonanie, nawet z ludźmi, którzy mieli objawy, że prawdopodobieństwo zachorowania na COVID-19 jest w zasadzie zerowe. Lekarze nie traktowali tego poważnie, szpitale nie były w gotowości, nie robiono zbyt dużo śledzenia kontaktów – powiedział BBC wykładowca z Tajwańskiego Uniwersytetu Narodowego Lin Sien-ho.







Władze Tajwanu skróciły też obowiązkową kwarantannę dla pilotów z 14 do pięciu, a później do trzech dni. Wkrótce potem na wyspie wykryto ognisko zakażeń koronawirusem wiązanych z pilotami China Airlines, którzy zatrzymywali się w jednym z hoteli – przypomina BBC. Koronawirus zaczął się szerzyć wśród mieszkańców i dotarł między innymi do dzielnicy czerwonych latarni w Tajpej.

To z kolei utrudniło śledzenie kontaktów, bo klienci domów uciech, zwanych eufemistycznie "herbaciarniami", niechętnie deklarowali władzom swój pobyt w tych lokalach. – To nam przypomina, że gdy nawet mały odsetek ludzi łamie reguły, prowadzi to do przecieków – ocenił epidemiolog, były wiceprezydent Tajwanu Czen Cien-jen.

Podobnych komplikacji próbują uniknąć władze Chin kontynentalnych, gdzie również pojawiają się nowe ogniska choroby. Pierwsze od wielu miesięcy lokalne infekcje wykryto m.in. w Kantonie na południu kraju. Kilka dzielnic miasta uznano za obszary średniego ryzyka, a ich mieszkańców masowo skierowano na badania. Powróciło mierzenie temperatury i rejestracja przy wejściu do niektórych budynków.

Zmutowany koronawirus

Za nowymi ogniskami w Azji często stoją bardziej zaraźliwe warianty koronawirusa. W Kantonie miejscowa prasa informowała o pierwszym przypadku odmiany indyjskiej, która obecna jest również w Singapurze. W Tajlandii i na Tajwanie wiele spośród nowych zakażeń wywołał wariant brytyjski. Na coraz większą skalę szerzy się on także w Kambodży, która do końca lutego zgłosiła tylko ok. 800 zakażeń, a obecnie bilans zbliża się do 28 tys.

Jeśli ogniska nie zostaną opanowane, wirus może ewoluować dalej, co grozi powstaniem nowych wariantów z mutacjami, które mogą obniżać skuteczność szczepionek – alarmuje cytowany przez "WSJ" szef instytutu wirusologicznego na Uniwersytecie Chulalongkorna w Bangkoku, Yong Poovorawan.

Według dziekana Szkoły Zdrowia Publicznego na Uniwersytecie Narodowym Singapuru prof. Teo Yik Ying uważa, że nagły wzrost zakażeń w jego kraju i na Tajwanie powinien być przestrogą dla innych państw. – Rozluźniając środki (przeciwepidemiczne) kraje Europy czy USA powinny być bardzo ostrożne i spojrzeć, co się dzieje. To, co się wydarzyło na Tajwanie, w Singapurze, jest znakiem, że nie powinniśmy tracić czujności – mówi Teo.

Źródło: PAP
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...