Widziałem szczęśliwych pakerów

Dodano:
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / Domena publiczna
12 czerwca, dzień 467. Wpis 456 | Jeszcze w maju zeszłego roku wypatrzyłem ten fenomen. To było zaraz po pierwszym otwarciu, tym bez pierwszej fali, o czym napiszę za dwa dni.

Jak się otworzyło, to się okazało, że lud wcale nie ruszył tłumnie. W knajpach było pustawo. Teraz mamy drugie otwarcie, właściwie to największe, bo czekaliśmy na nie miesiącami. A siłownie właściwie rok.

Bo będzie o siłowniach. Te dostały najbardziej, jakby to było jakieś światowe ognisko zakażeń. W dodatku argumenty o tej ogniskowości nie bardzo wybrzmiały na bazie dowodów naukowych. Co więcej – enuncjacje epidemiologicznych obostrzaczy (oraz ich sylwetki) wskazywały, że towarzystwo nie kuma o co chodzi. Głównie poprzez argumenty pana Hałata, że z tymi siłowniami to jakaś pompowana histeria, bo przecież każdy z handelkami może sobie w parku poćwiczyć. Pan Horban dostał wiele zaproszeń, by odwiedzić kolegów pakerów i zabrać ze sobą do parku dwa 32-kilogramowe handelki. Do kieszeni.

Wielki powrót

Wczoraj byłem pierwszy raz na siłowni od kowida, czyli marca zeszłego roku. Do tej pory ratowałem się po domu ćwiczeniami opracowanymi przez więźnia. Pokazał jak można wykorzystać do ćwiczeń podstawowe sprzęty, ale mi jakoś pryczy brakowało. Potem kupiłem sobie zestaw gum do rozciągania. Dobre, ale wyszło to co zawsze: samemu ciężko się zebrać. Nie ma to jak na siłce, ludzie się kręcą, widzisz, że nie sam doginasz i to motywuje. Można popatrzeć na fajniejsze sylwetki, tak by mieć zapał do zasuwania.

A więc przy wejściu się pytam jakiegoś byczka, czy trzeba ćwiczyć w masce. Ten nie wie, z kim gada i zaczyna mnie uspokajać, bym się nie bał, a ja tylko chciałem wiedzieć, jakie są reguły. A w środku… pustawo. Czyli po rocznym resecie wielu już nie wróciło. I to pewnie nie dlatego, że się przenieśli do parku z horbańskimi hantelkami. A więc odpadli. Czyli wystarczyło tylko tak potrzymać w zawieszeniu siłownie i wielu nawyki się zmieniły. Ciekawe, czy na dobre.

Kościół stracił wiernych

Potem, w kościele – to samo. Pustawo. Limit nawet nie dotknięty. A tyle się gardłowało, żeby do kościołów wpuszczać więcej wiernych. I wystarczył roczek takiego bujanie i wielu już nie wróciło. Doszło do degeneracji wiary niepraktykowanej. Myślę, że dołożyła się do tego nadgorliwość hierarchów, którzy nawet nie piskali na obostrzenia, ba – niekiedy byli bardziej papiescy niż Simony. No, ci co opuścili siłownie to może i się przetuczą po domach. Ale co się stało z wiarą, tych, którzy do kościoła już nie wrócili? Czy utracili tę wiarę, czy przeszli na jej zdalne formy? Ale wtedy odpadają sakramenty, a to dla katolika sprawa fundamentalna.

Mamy więc „nowy ład”, tak jak będzie wyglądał. Jak już otworzą, to się okaże, że wielu nie wróci do dawnych zwyczajów. Na własne życzenie. To będzie ta nowa normalność. Jawny dowód, że nic już nie będzie takie samo. I nie będzie to dotyczyło wyłącznie grubasów, którzy utracili formę i wiarę.

Jerzy Karwelis

Więcej wpisów na blogu Dziennik zarazy.

Źródło: dziennikzarazy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...