Zakazane piosenki, czyli tęczowo-brunatna cenzura na Euro
Już we wtorek na londyńskim Wembley Anglia zmierzy się z Niemcami w walce o ćwierćfinał Euro 2020. Starcia tych dwóch, zaliczanych do najlepszych na kontynencie, reprezentacji od zawsze elektryzują kibiców. Niezależnie od poziomu sportowego, temperaturę tych spotkań podnoszą kwestie narodowych animozji czy historycznych reminiscencji. Nic więc dziwnego, że przy takich okazjach angielscy kibice chętnie śpiewają patriotyczną piosenkę z czasów II wojny światowej pt. „The German Bombers”. Tekst opowiada o tym, jak lotnictwo RAF zestrzeliwuje po kolei dziesięć niemieckich bombowców. To oczywiście nawiązanie do bitwy o Anglię, w której – o czym dziś strach przypominać, bo jeszcze można dostać łatkę germanofoba – to właśnie Niemcy byli stroną atakującą. Nie naziści, a Niemcy.
Obraźliwa piosenka
Angielska federacja piłkarska, postępując w duchu modnej na Zachodzie pedagogiki wstydu, postanowiła zakazać kibicom śpiewania tej popularnej piosenki. I to pod groźbą zakazu stadionowego. Bo to piosenka „obraźliwa”. „Będziemy również zdecydowanie potępiać wszelkie zachowania na stadionie Wembley, które są dyskryminujące lub lekceważące i podejmiemy odpowiednie działania, aby wszystkie mecze w Anglii były bezpiecznym i przyjemnym doświadczeniem” – głosi komunikat federacji. Selekcjoner Anglików Gareth Southgate stwierdził, że śpiewanie na trybunach o niemieckich bombowcach jest „całkowicie nie do przyjęcia”, bo przecież „odeszliśmy od tamtych czasów”. Stadiony stają się areną nie tylko tęczowej, ale i brunatnej propagandy. I to bynajmniej nie z powodu rzekomych neonazistowskich wybryków pseudokibiców. Ta propaganda szerzona jest odgórnie, przez futbolowe organizacje, kluby i przez wielu piłkarzy czy trenerów, którzy albo biernie poddają się tęczowej i brunatnej modzie, albo – co gorsza – sami głęboko wierzą w to, co głoszą.
Boiskowa cenzura
Często mówi się w różnych kontekstach o powrocie do lat trzydziestych, o narastającej fali neonazizmu. Te problemy, sądząc po liczbie antysemickich incydentów, dotyczą w dużym stopniu Niemiec, tak się jednak składa, że zazwyczaj tego typu zjawiska przypisuje się krajom Europy Środkowo-Wschodniej. Tymczasem to właśnie wszechobecna cenzura i nachalna propaganda jedynie słusznych wartości mają iście totalitarny, faszyzujący charakter. Czy naprawdę ludzie, którzy płacą za uczestnictwo w wielkim sportowym widowisku, nie mają prawa według własnego uznania wyrażać swoich emocji?! Oczywiście, w teorii nie powinni nikogo obrażać. Ale nawet myśląc w kategoriach lewackich obsesji, związanych z mową nienawiści (która dotyczy tylko nienawiści przeciwko osobom o poglądach lewicowych), to warto odpowiedzieć na pytanie: kogo obraża piosenka o niemieckich bombowcach, oprócz niemieckich bombowców?!
Tęczowe opaski – godne pochwały! Klękanie przed meczem w geście potępienia dla rasizmu – świetnie! Piosenka, potępiająca nazistów – skandal!!! A nie, przepraszam, gdyby piosenka nosiła tytuł „The Nazi Bombers”, pewnie jej śpiewanie nie groziłoby zakazem stadionowym. Oczywiście, zapewne nadal byłaby zakazana w trakcie meczu z Niemcami, bo byłoby zbyt duże ryzyko, że jakiś nieuświadomiony ideologicznie kibic skojarzyłby nazistów z Bogu ducha winnymi reprezentantami kraju wolności i tolerancji. Ale już z pewnością pochwały godne byłoby śpiewanie piosenki, wymierzonej w nazistów, na podczas spotkania z Polakami czy Węgrami! W ideale – gdyby to Niemcy bohatersko rozprawiali się z polskimi czy węgierskimi „sprawcami”… A już zupełnie poważnie: przecież wszyscy się zgadzamy, że Hitler (Stalin to temat na osobną dyskusję) był najstraszniejszym zbrodniarzem w dziejach. Jak więc nazwać próbę cenzury piosenki, która opowiada o bitwie, stoczonej z wojskami tegoż zbrodniarza?! Kto wybiela zbrodniarzy, staje po ich stronie. Szczególnie dziś, gdy świat tak łatwo zapomina o tym, że mityczny nazizm ma swoje konkretne barwy narodowe.
Obrona nazistów
To swoją drogą gorzki paradoks. Z jednej strony, tzw. tolerancyjny, otwarty, cywilizowany zachodni świat z uporem godnym lepszej sprawy broni dobrego imienia nazistów. Tak, nazistów, bo obrona Niemców przed przypisywaniem im oczywistej odpowiedzialności za nazistowskie zbrodnie, jest de facto obroną nazistów. Z drugiej zaś strony, ten sam świat tak chętnie mówi – opierając się na bardzo wątłych podstawach – o polskim czy węgierskim faszyzmie, neonazizmie, antysemityzmie, zbrodniach itp.
To nie jest jedyny przykład cenzury na angielskich stadionach. Po tym, jak w czasie meczu z Chorwacją na Wembley kibice wygwizdali piłkarzy, klęczących na znak potępienia rasizmu, federacja poprosiła władze stadionu, by następnym razem gwizdy zagłuszyć muzyką. Bo oczywiście kibice nie mają prawa zaprotestować przeciwko czemuś, z czym się nie zgadzają. Oba te przypadki są symptomatyczne i wpisują się w ogólną tendencję denarodyzacji w piłce nożnej. A przecież rozgrywki reprezentacyjne w tym najpopularniejszym rodzaju sportu na świecie były do niedawna jednym z ostatnich bastionów szczerze, otwarcie wyrażanego patriotyzmu. Na szczęście wciąż światły, tolerancyjny Zachód łaskawie toleruje podział świata na różne narody, mające własne symbole, własne sympatie i antypatie. Ale to pewnie kwestia czasu, kiedy jedyne barwy, w jakich będzie można z dumą grać i kibicować, to będą barwy tęczowe. Bo różnorodność – ta prawdziwa, nie wymyślona, czyli różnorodność narodów, jest podejrzana! Przecież nie można mieć swoich bohaterów narodowych, bo ci na pewno walczyli z innymi bohaterami, innych narodów. Dumni Anglicy, którzy – zresztą przy pomocy polskich bohaterów – obronili się przed niemiecką inwazją, powinni najlepiej przeprosić niemieckich bohaterów, że w ogóle przyszło do głowy im się bronić.
Kiedyś popularne było powiedzenie: „piłka nożna to taki sport, w którym grają wszyscy, ale wygrywają Niemcy”. Dziś jest mniej aktualne, bo drużyna mistrzów świata z 2014 r. od momentu zdobycia tego tytułu radzi sobie, jak na swoje możliwości, przeciętnie. Jednak jak najbardziej na czasie byłaby następująca parafraza tego powiedzenia: „poprawność polityczna to gra, w której uczestniczą prawie wszyscy, ale wygrywają Niemcy”. Tak, gra, ponieważ każdy chce dowieść, jaki jest tolerancyjny, jak bardzo lepszy moralnie od innych. I naród, który rozpętał najkrwawszą wojnę w dziejach, dopuścił się największego ludobójstwo, tego ludobójstwa do dziś do końca nie chce rozliczyć, a do tego zmaga się z potężnym problemem antysemityzmu, skutecznie poucza cały świat i skutecznie – przy wydatnej pomocy tegoż świata – umywa ręce od odpowiedzialności, zrzucając ją za innych. I pamiętajmy: nie można obrażać niemieckich bombowców!
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.