• Autor:Małgorzata Wołczyk

Balować jak Michnik z Jaruzelskim w Hiszpanii

Dodano:
Adam Michnik i Wojciech Jaruzelski Źródło: PAP / Grzegorz Rogiński
Margarita na sobotę | Wydawało się, że tylko pędzel, dłuto, pióro mogą zatrzymać piękno niepowtarzalnej chwili, a tu jaka niespodzianka: archiwum internetowe dziennika EL PAÍS pozwoli nam wściubić nos w momenty wspólnej, radosnej eskapady generała Jaruzelskiego i Adama Michnika do Hiszpanii.

Owszem, to nieładnie tak podglądać ekstatyczne od śmiechu chwile przyjacielskich zbliżeń, ale skoro hiszpański autor tak ładnie je odmalował, a archiwum dziennika tak pieczołowicie przechowało, to czujmy się zaproszeni… Tym bardziej, że milczy na ten temat opasła biografia Michnika pióra Romana Graczyka. Tekst ujrzał światło dzienne na łamach EL PAÍS dnia 27 lipca 1991 roku: „Generał i buntownik. Jaruzelski i Michnik, dwaj wrogowie w czasie zimnej wojny, zaprzyjaźniają się w Hiszpanii”.

„Niesamowity był popis humoru, uczciwości i elegancji człowieka, który więził Michnika przez cztery lata, a którego ten ostatni od dawna atakował w podziemnej prasie. „Jaruzelski nigdy nie był komunistą, zawsze był litewskim arystokratą” – wyjaśniał śmiejąc się czechosłowacki minister spraw zagranicznych Jiří Dienstbier - inny historyczny dysydent. Michnik i Jaruzelski śmiali się pospołu do rozpuku, dzielili stół w towarzystwie królowej Zofii, która jak stwierdzili obaj: ostatecznie pozbawiła ich republikańskich idei. Wojciech i Adam, były dyktator i były wróg publiczny, rozmawiają jak starzy znajomi przez wiele godzin po przybyciu do Hiszpanii.

„Wiecie, tajne służby mają tendencję do przesadzania w swoich ocenach i przedstawiały Adama jako rogatego diabła. Właściwie to ten chłopiec nie jest taki zły” – powiedział generał, a Michnik śmiał się ubawiony.

Ich biografie nie mogłyby być bardziej odległe. Michnik to historyczny członek opozycji antykomunistycznej od 1968, historyk i publicysta, jeden z przywódców Solidarności, więzień polityczny i recydywista aż do upadku reżimu komunistycznego. Wojciech Jaruzelski to były przewodniczący Zjednoczonej Partii Robotniczej, były szef rządu, były prezydent Polski, były komunista. Generał w czarnych okularach, który przez lata, od wprowadzenia stanu wojennego w Polsce w 1981 roku, był niejako zimną twarzą komunistycznej dyktatury, śmiał się teraz w Santander tak, jak nie robił tego od dzieciństwa, przynajmniej tak twierdzi jego sekretarz. Swoim bystrym poczuciem humoru Jaruzelski przełamał wszelkie uprzedzenia na swój temat.

Tydzień kursu o Europie Środkowej w Santander zdominował spektakularny gest pojednania generała z buntownikiem. Mówiąc o Lechu Wałęsie, Michnik odpowiedział Jaruzelskiemu: „A co, nie brałeś w tym udziału¨? No to teraz masz czego chciałeś”. I po długiej salwie śmiechu Michnik dorzucił „I to jest waśnie gorzki smak sukcesu”.

Zgadzając się na propozycję Michnika spod znaku czarnego humoru, Jaruzelski odwiedził Muzeum Tortur w Santillanie. „Niezwykle interesujące” – powiedział sarkastycznie. Już w Madrycie Michnik komentował popularność generała, którego ludzie prosili na ulicy o autografy: „A mnie nikt nie zna, to niesprawiedliwość dziejowa!”.

Autor: Hermann Tertsch

„Generał i buntownik” „El Pais” 27.06.1991

Jak wynika z innych doniesień gazetowych Jaruzelski z Michnikiem powracali do Hiszpanii, aby opowiadać o demokratycznych przemianach w Polsce. Bratanie się z generałem - jak można domyślać się - pozwalało wyjeżdżać na tournée w charakterze egzotycznej pary: dyktatora i ofiary, wzajemnie wydających sobie certyfikat cnoty. Oto posępny generał nie taki jednak straszny, skoro dowcipem umie rzucić a i jego niedoszła ofiara cieszy się jak widać wybornym zdrowiem i humorem. Oto Michnik zyskuje powab chrześcijańskiego męczennika, który jada z byłym oprawcą, umie wybaczyć i prowadzi podzielony naród w objęcia zgody i pojednania. A że się przy tym odcina kupony, rozdaje autografy, chadza w glorii protagonistów historii i jada wybornie w towarzystwie Królowej Hiszpanii to już doprawdy skutek uboczny ciężkiej pracy, a nie żadne tam niskie pobudki materialne, szukanie konfitur czy pokusa celebryctwa - jak chcieliby to widzieć prawicowi złośliwcy... Skoro jest zamówienie społeczne, ba! europejskie na wzajemne „pieszczoty” między nawróconym generałem a rebeliantem to trzeba dać światu lekcję historii z końca walki klas i pracowicie ściskać się w Santander, San Senastian, w Madrycie, w Paryżu (jak donosi biografia Graczyka) i zapewne w wielu innych miejscach Europy…

Najciekawsze jednak są późniejsze losy Michnika i Tertscha - autora powyższego tekstu. Hermann Tertsch wtedy dziennikarz, korespondent EL PAÍS z Bonn i Warszawy, od 1986 relacjonował przemiany demokratyczne w państwach upadającego bloku socjalistycznego podróżując po demoludach, wspierając opozycyjnych działaczy, zaprzyjaźniając się z niektórymi z nich (stąd Tertsch okazjonalnie publikował też w Wyborczej). Gdy Michnik uprawia pieczołowicie swoje poletko w imperium medialnym na Czerskiej, Tertsch staje się ofiarą nagonki w imperium medialnym PRISA będącym tubą propagandową lewicy pod rządami Zapatero. Mocny dysydencki głos Tertscha przeszkadza wszystkim, którzy doskonale odnaleźli się w nowym ładzie zaprowadzanym przez coraz bardziej agresywny Zapateryzm. W białych rękawiczkach przeprowadzają lincz na niepokornym dziennikarzu, nieznani sprawcy łamią Tertschowi żebra i pobity trafia do szpitala. Z renomowanego publicysty, komentatora politycznego nowe elity i ich media usiłują zrobić awanturnika, prawicowego oszołoma. Santiago Abascal zaprasza go więc do projektu o nazwie VOX, który Tertsch wspierał od początku swym piórem i autorytetem już jako dziennikarz w prawicowym dzienniku ABC. W 2019 otrzymuje mandat europosła z ramienia partii VOX, wyśmiewanej i skarykaturyzowanej tak przez imperium medialne PRISA (skolonizowane przez skrajną hiszpańską lewicę) jak i imperium „Wyborczej”. Dziś zresztą „GW” rymuje się niemal we wszystkim z EL PAÍS, zwanym przez Hiszpanów biuletynem Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej i głosem reżimu politycznego zwanego „Sanchismo” (od nazwiska premiera Sancheza).

Nie dziwi więc wpis Tertscha z maja tego roku. "Jestem przytłoczony degradacją Gazety Wyborczej. Niegdyś heroiczna gazeta, w której pisywałem przez lata, a teraz konkuruje z najgorszym komunistycznym szambem w hiszpańskich mediach, gdy zajmuje się sprawami bieżącymi, historią Hiszpanii i VOX ! Jaka szkoda i jakie obrzydzenie! I pomyśleć, że ci, którzy kiedyś walczyli o prawdę, dzisiaj tak kłamią!" – napisał na Twitterze.

No cóż, dwie wybitne osobowości, dwa niespokojne duchy z antypodów Europy, które los splótł w pewnym momencie a późniejsze okoliczności rozdzieliły na biegunowo odmienne pozycje. A może jednak nie było to kwestią okoliczności, lecz kuszenia (?) i różnej odpowiedzi u obu panów ze strony ich „włókien duszy i chrząstek sumienia”?

Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...