Franciszku, czy Pius V był oszołomem?
Papież Franciszek, wydając motu proprio Traditionis Custodes, będące próbą ograniczenia dostępności tradycyjnej Mszy Świętej i zahamowania rozwoju wspólnot do niej przywiązanych, wystąpił nie tylko przeciwko swojemu poprzednikowi Benedyktowi XVI, ale przede wszystkim przeciwko temu, którego Kościół czci jako świętego Patrona Mszy Świętej – Piusowi V, który bullą Quo primum tempore z 1570 roku „na wieki” ustanowił ryt katolickiej liturgii. Pius V pisał:
Dlatego więc, aby wszyscy i wszędzie zaadaptowali i przestrzegali tego, co zostało im przekazane przez Święty Kościół Rzymski, Matkę i Nauczycielkę wszystkich innych Kościołów, będzie odtąd bezprawiem na zawsze w całym świecie chrześcijańskim śpiewanie albo recytowanie Mszy św. według formuły innej, niż ta przez Nas wydana; nakaz ten ma zastosowanie do wszystkich kościołów i kaplic, patriarchalnych, kolegialnych i parafialnych, świeckich bądź należących do zgromadzenia religijnego, czy to męskiego (włączając w to wojskowe) czy żeńskiego, w których Msze św. winny być śpiewane głośno w prezbiterium lub recytowane prywatnie, zgodnie z rytami i zwyczajami Kościoła Rzymskiego.
Oba akty – bulla św. Piusa V i motu proprio Franciszka – stoją wobec siebie w tak oczywistej opozycji, że wnioski, jakie możemy powziąć bez zagłębienia się w temat, wydają się wprost szalone. Albo Kościół ma wpisany w swoją naturę jakiś szczególny rodzaj schizofrenii (wobec której upada przekonanie, że Bóg oraz jego Mistyczne Ciało są zasadniczo niezmienne) albo czczony od kilkuset lat święty namiestnik Chrystusa był zaślepionym fundamentalistą, unoszącym się pychą w błędnym przekonaniu, że Piotr powierzył mu swoje klucze, aby mógł „związać” raz na zawsze i bez odwołania, aż do końca czasów, kwestię autentyczności katolickiego rytu Mszy Świętej.
Diabeł tkwi w szczegółach
Gdy prześledzimy strukturę obu tekstów, możemy dojść do wniosku, że są zbudowane podobnie. Oba powołują się na na Magisterium, na sobory powszechne (odpowiednio Trydencki i Watykański II), na dobro Kościoła. Oba – w swojej warstwie deklaratywnej – służą ugruntowaniu jedności Kościoła i ostatecznie – zbawieniu dusz. A jednak! Oba są sobie przeciwne...
Jeden mówi, że „Msza Trydencka” jest jedynym prawowitym rytem rzymskim, który nigdy nie może być zniesiony ani zmieniony – drugi, że „jedynym” rytem rzymskim jest Novus Ordo Missae. Nowy ryt. A skoro nowy, to „nigdy” nie oznacza już nigdy, ponieważ – jak wynika z samej nazwy rytu oraz z jego natury – jest on czymś innym, niż zostało ustanowione.
Umysł człowieka przełomu XX i XXI wieku przyzwyczaił się do przechodzenia do porządku dziennego nad sprzecznościami, ale Kościół nie może być sprzeczny. I królestwo, jeśliby przeciw sobie było rozdzielone, takie królestwo nie może się ostać – mówi Pan. Czy Chrystus był arystotelikiem, skoro wyznawał zasadę niesprzeczności? Nie, to poganin Arystoteles, który korzystał z daru Bożego, jakim jest rozum, sięgnął po poznanie wielu praw rządzących światem i zrozumiał, że zdanie sprzeczne jest zdaniem fałszywym. Ta prosta zasada jest ogromną pomocą przy ocenie sporów.
W praktyce oznacza to, że jeżeli Pius V potwierdził bezsprzeczną wartość rytu wywodzącego się od Apostołów i zakazał na wieki wieków używania innego rytu w Kościele, to wprowadzenie nowego rytu, wbrew Tradycji, musi być – hm, co najmniej zastanawiające... I właśnie nad tym chcę się zastanowić.
Co zrobił Pius V?
Pytanie brzmi: Czy Pius V ustanowił nowy ryt Mszy Świętej? „Po wyniesieniu Nas na tron apostolski, z zadowoleniem skoncentrowaliśmy Nasz umysł i energię, i skierowaliśmy wszystkie Nasze myśli na kwestię zachowania nieskazitelnym publicznego kultu Kościoła; i dołożyliśmy starań, z Bożą pomocą, wszelkimi środkami naszej władzy, do osiągnięcia tego celu” – pisał święty Namiestnik Chrystusa, objaśniając dalej, iż powołał specjalną komisję, której zadaniem jest uporządkowanie rytu Mszy Świętej.
Tu mamy pierwszą istotną sprzeczność. Pius V w bulli Quo primum wskazuje na więzy doktrynalne, które wyznaczają zakres jego kompetencji jako papieża. Mianowicie, po odebraniu wyników prac wspomnianej wyżej komisji, stwierdził on, że uzgodniony Mszał Rzymski nie jest sprzeczny ze „starożytnymi kodeksami z Naszej Watykańskiej Biblioteki” oraz z innymi źródłami potwierdzającymi autentyczność rytu, w tym pismami Ojców Kościoła, a więc tych, którzy odpowiadają za przekazanie apostolskiej Tradycji.
Jest aksjomatem naszej wiary, że – inaczej niż protestanci – uznajemy dwa źródła objawienia: Tradycję i Pismo Święte. Nie byłoby Ewangelii, gdyby nie było Tradycji. Nasz Pan Jezus Chrystus nie pisał ksiąg, tylko działał i przemawiał. To, co czynił i mówił nazywamy Tradycją. Dopiero w drugiej kolejności powstała pisana Ewangelia, która sama zresztą stwierdza, że „jest też wiele innych rzeczy, które uczynił Jezus; które gdyby z osobna opisywać, mniemam, że i sam świat nie mógłby pomieścić ksiąg, które trzeba by napisać”.
Tradycja nie pełni w Kościele roli „wspomagającej” wobec Pisma Świętego, lecz stanowi obok niego źródło objawienia oraz wiążącą wykładnię wiary. Pius V, skrupulatnie konfrontując swoje dzieło liturgiczne z Tradycją, upewnił się więc, że mszał, który ogłasza jako jedyny obowiązujący na zawsze jest prawdziwym wyrazem katolickiej Ofiary Ołtarza, ustanowionej przez Jezusa Chrystusa i przekazanej przez Apostołów.
Trzeba stwierdzić ponad wszelką wątpliwość: Pius V nie ustanowił nowego rytu Mszy, a jedynie ujednolicił go i „wyczyścił” z różnych naleciałości. W sensie ścisłym nie istnieje zatem coś takiego jak „Msza Trydencka” albo „Msza Piusa V”, gdyż jest to po prostu jedyna prawdziwa, oryginalna Msza Święta Kościoła zachodniego. Dlatego Benedykt XVI, wydając motu proprio Summorum Pontificum, również nic nie ustanawiał i nie zmieniał stanu prawnego obowiązującego w Kościele, tylko stwierdził fakt, że katolicka Msza Święta – dar Boga dla ludzi – nigdy nie może być zakazana ani ograniczona.
Natomiast Paweł VI – i tu dochodzimy do istoty sprzeczności – wprawdzie przywołał bullę św. Piusa V na początku konstytucji apostolskiej Missale Romanum (ustanawiającej nową Mszę), ale nie zdołał – ani w jej treści, ani w założeniach pracującej przy udziale protestantów komisji, ani tym bardziej w późniejszej praktyce stosowania nowego mszału – udowodnić, że wcielenie w życie postulatu, iż „należy nieco odnowić treść Mszału Rzymskiego” jest zgodne ze źródłem objawienia, jakim jest Tradycja apostolska i że to, co powstało jest tym samym „starym” rytem, poddanym jedynie zabiegom kosmetycznym.
Idąc tym tropem, jesteśmy w stanie stwierdzić Msza Pawła VI była raczej aktem rewolucji i jak każdy akt rewolucji pozostaje przy życiu wskutek gwałtu, nadużycia władzy oraz powszechnej niewiedzy, a nie na mocy ustanowienia, które godziwie nazywamy prawem. Podobnież Traditionis Custodes papieża Franciszka jest wyłącznie dziwnego rodzaju aktem dyscyplinarnym, nie ugruntowanym ani w pozytywnym prawie kościelnym, ani w tym, co Kościół określa jako swoje najwyższe prawo: salus animarum.
Co jest nie tak?
Jakby ktokolwiek wahał się, czy może odprawiać lub uczęszczać na katolicką Mszę Świętą, w bulli św. Piusa V znajdzie odpowiedź niepozostawiającą wątpliwości:
Ponadto, na mocy treści niniejszego aktu i mocą Naszej Apostolskiej władzy, przyznajemy i uznajemy po wieczne czasy, że dla śpiewania bądź recytowania Mszy św. w jakimkolwiek kościele, bezwzględnie można posługiwać się tym Mszałem, bez jakichkolwiek skrupułów sumienia lub obawy o narażenie się na karę, sąd lub cenzurę, i że można go swobodnie i zgodnie z prawem używać. Żaden biskup, administrator, kanonik, kapelan lub inny ksiądz diecezjalny, lub zakonnik jakiegokolwiek zgromadzenia, jakkolwiek nie byłby tytułowany, nie może być zobowiązany do odprawiania Mszy św. w inny sposób, niż przez Nas polecono. Podobnie nakazujemy i oznajmiamy, iż nikt nie może być nakłaniany bądź zmuszany do zmieniania tego Mszału; a niniejsza Konstytucja nigdy nie może być unieważniona lub zmieniona, ale na zawsze pozostanie ważna, i będzie mieć moc prawną, pomimo wcześniejszych konstytucji lub edyktów zgromadzeń prowincjalnych bądź synodalnych, i pomimo zwyczajów ww. kościołów, ustanowionych bardzo dawnym lub odwiecznym nakazem, zachowując tylko zwyczaje mające ponad 200 lat.
Mamy problem. Okazuje się bowiem, że albo Kościół tkwił w błędzie przez co najmniej 450 lat, uznając, że autentyczna Msza Święta nie może być zastąpiona żadnym innym rytem, albo faktycznie z Mszą Pawła VI i z motu proprio Traditionis Custodes coś jest nie tak...
Co? To pytanie otwiera pole do dalszych dociekań, lektur, rozważań... Ważne, żeby – skoro opadają już emocje wywołane druzgoczącym dokumentem Franciszka – nie zasklepiać się w strefie komfortu „klerykalnego” przekonania, że wszystko, co powie papież jest „z automatu” prawdziwe i prawnie obowiązujące. Nie jest. Każde słowo wychodzące z ust człowieka – nawet zasiadającego na Tronie Piotrowym – podlega ocenie, a każde działanie uznane za bezprawne podlega prawu sumienia, prawu sprzeciwu i nie możemy wyrzekać się tego prawa w imię fałszywie pojętego posłuszeństwa. Musimy walczyć, aby dobro, które dał nam Bóg, nie było ograniczone – nawet decyzją papieża, czy naszego lokalnego biskupa.