Terlecki: Jeśli doszłoby do kryzysu, to jesteśmy przygotowani
Wicemarszałek Sejmu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości był we wtorek gościem Doroty Kani na antenie Polskiego Radia 24. W audycji poruszony został m.in. temat wprowadzenia stanu wyjątkowego na pasie przygranicznym z Białorusią. Przypomnijmy, że w poniedziałkowym głosowaniu Sejm nie uchylił rozporządzenia prezydenta w tej sprawie.
"To pokazuje degrengoladę opozycji"
Terlecki przyznał, że spodziewał się tak wielu posłów głosujących przeciw wprowadzeniu stanu wyjątkowego. – Czego można spodziewać się po totalnej opozycji? To pokazuje degrengoladę opozycji, która w sprawie tak ważnej dla bezpieczeństwa decyduje się na polityczne głosowanie "nie bo nie" – ocenił.
Wicemarszałek Sejmu odniósł się też do okresu trwania czasu wyjątkowego. Choć został on pierwotnie wprowadzony na 30 dni, nie jest wykluczone że zostanie przedłużony. – Trzeba się liczyć z różnymi wariantami rozwoju sytuacji. Jesteśmy oczywiście na to przygotowani. Jeżeli zajdzie taka konieczność, ale od razu zastrzegam, że to musiałaby być nadzwyczajna okoliczność, to trzeba będzie stan wyjątkowy przedłużyć. Mam nadzieję, że tak nie będzie i że po miesiącu będziemy mogli wrócić na granicy do normalnego życia – powiedział. Terlecki wyraził nadzieję, że Białoruś otrzeźwieje i zakończy ten etap awantury na granicy.
Wcześniejsze wybory?
Polityk Prawa i Sprawidliwości został w audycji zapytany również o możliwość organizacji przeterminowych wyborów. – To narracja opozycji, która ma mobilizować ich zwolenników. Sondaże są niekorzystne dla opozycji. Opozycyjni wyborcy mniej "betonowi" mogliby uznać, że nie warto wspierać opozycji. To podtrzymywanie na duchu tych zwolenników PO – stwierdził Ryszard Terlecki i jasno zadeklarował, że jego ugrupowanie nie planuje wcześniejszych wyborów.
– Ale jeśli doszłoby do jakiegoś kryzysu, to jesteśmy przygotowani. W sondażach PiS ma ponad 37 proc., w kampanii przekroczylibyśmy 40 proc. i utrzymalibyśmy władzę – dodał.