Impreza u Mazurka. Dziennikarz reaguje na nieprzychylne komentarze
Nie milkną echa urodzinowej imprezy wydanej przez dziennikarza Roberta Mazurka. Powodem kontrowersji była obecność na wydarzeniu czynnych polityków oraz sposób, w jaki odnosili się oni do siebie.
Podczas programu emitowanego na youtubowym "Kanale Sportowym" Mazurek odniósł się do zarzutów, jakie pojawiły się pod jego adresem, a które są związane z dziennikarską niezależnością.
– Z niektórymi politykami jestem na "ty", bo Warszawa to jest małe miasto. Zdążysz kogoś poznać, zanim zostanie politykiem – tłumaczył Mazurek i dodawał, że traktuje ich jak kolegów z pracy. Nie ukrywał także, że z częścią gości z parlamentu łączą go prywatne relacje, ale nie wpływa to na jego pracę.
Dziennikarz tłumaczył również, że liczba polityków wśród gości jego urodzinowej imprezy nie przekraczała 10 proc. – Ale "Fakt" pokazał na zdjęciach tylko ich – stwierdził Mazurek.
Polityczne konsekwencje
Popularny dziennikarz kilka dni temu obchodził 50. urodziny. Na zabawie pojawiło się wielu polityków zarówno z rządu, jak i opozycji. "Bez wahania porzucili salę sejmową i ruszyli na imprezę" – donosi dziennik "Fakt", który opisał całą sprawę.
W tym samym czasie, gdy politycy imprezowali na urodzinach Mazurka, Marian Banaś składał raport z działalności swojego urzędu za ubiegły rok. Szef Najwyższej Izby Kontroli przemawiał do niemal pustej sali.
Dziennikarze gazety pytali następnie polityków dlaczego zdecydowali się opuścić swoje miejsce pracy. Każdy miał przygotowaną odpowiedź, jednak żaden nie przyznał się, że zamiast Sejmu wybrali imprezę urodzinową. Z kolei sam Robert Mazurek nie odbierał telefonów od dziennikarzy "Faktu".
Urodzinowa impreza miała także wpływ na losy obecnych na niej polityków PO. Rzecznik PO Jan Grabiec przekazał Polskiej Agencji Prasowej, że Borys Budka i Tomasz Siemoniak oddali się do dyspozycji przewodniczącego PO. Donald Tusk wezwał ich na rozmowę.