"Spora grupa funkcjonowała w Rosji". Wąsik ujawnia, kim są imigranci na granicy
Trwa kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Od kilkudziesięciu dni w pobliżu polskiego terytorium, po białoruskiej stronie granicy, koczuje grupa kilkunastu imigrantów. Służby białoruskie zaopatrują ich w podstawowe środki potrzebne do życia, jednocześnie uniemożliwiając im powrót w głąb kraju. Co więcej, Białorusini pomagają imigrantom forsować zaporę z drutu kolczastego ustawioną na granicy przez polskich żołnierzy.
W ostatnich tygodniach polska straż graniczna odnotowała także znaczący wzrost liczby prób nielegalnego przekroczenia granicy, Niestety, w wyniku tych prób zginęło już kilkoro imigrantów.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozpoczęło wysyłanie specjalnych alertów do zbliżających się do polskiej granicy imigrantów. Wiadomość ostrzega ich przed próbami nielegalnego przekraczania granicy oraz przed przyjmowaniem jakichkolwiek tabletek od białoruskich żołnierzy.
Sytuacja na granicy
Trudną sytuację na granicy polsko-białoruskiej komentował w środę w TVP wiceminister spraw wewnętrznych i administracji. Maciej Wąsik zwrócił uwagę na osoby, które podając się za imigrantów z Bliskiego Wschodu, wcale nimi nie są.
– Obecnie na granicy z Białorusią mamy do czynienia zarówno z wojną hybrydową jak i z próbą utworzenia północnego szlaku dla w większości imigrantów socjalnych z krajów arabskich – stwierdził Wąsik.
– Okazuje się, że całkiem spora grupa funkcjonowała wcześniej w Rosji, czyli mieszkali tam, pracowali, niektórzy mieli nawet drobne biznesy, szkolili się. Są to informacje ustalone nie tylko przez Polskę, ale również niektóre organizacje międzynarodowe. Nawet w Usnarzu po stronie białoruskiej są osoby, które nie są uchodźcami wojennymi, ale sporą część czasu przed przybyciem na Białoruś spędzili w Rosji, na Uralu – opisywał wiceszef resortu spraw wewnętrznych.
Zdaniem wiceministra te fakty jednoznacznie wskazują, że "Łukaszenko zrobił cokolwiek bez przynajmniej akceptacji Władimira Putina".
– Tym bardziej, że ok. 20 proc. z tych, którym udało się przekroczyć granice i zostali zatrzymani przez straż graniczną oraz sprawdzeni przez nas, nie przyjechali z Basry czy Bagdadu, ale z Moskwy lub miejscowości na Uralu. Zatrzymaliśmy w tym roku ok. 1400 osób, z czego 1200 od sierpnia. Przebywają oni w zamkniętych ośrodkach i podlegają szczegółowym sprawdzeniom – powiedział Wąsik.