• Autor:Ryszard Czarnecki

Boliwia nad Renem, Kamerun nad Sprewą

Dodano:
Siedziba Bundestagu, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
"Biało-Czerwone" to barwy niezwyciężone | Bynajmniej nie chodzi o imigrantów – legalnych i nielegalnych. Rzecz o powstającym nowym niemieckim rządzie.

Bardzo prawdopodobnie, że będzie to rząd socjalistów, zielonych i liberałów. Każda niemiecka partia ma swój kolor: SPD czyli lewica (– nie mylić z Die Linke czyli lewicą w dużej mierze postkomunistyczną i wywodzącą się z dawnej NRD) to oczywiście czerwony, Zieloni – wiadomo, FDP czyli liberałowie – żółty. Ma to być więc koalicja czerwono-zielono-żółta, a wiec wypisz, wymaluj „koalicja boliwijska” (zastrzegam sobie do tego określenia prawa autorskie), bo ten latynoamerykański kraj ma flagę o tych właśnie kolorach umieszczonych w poziomie. Albo też: „koalicja kameruńska”(również zastrzegam sobie prawa autorskie!), bo z kolei ten afrykański kraj ma identyczne kolory, tyle że umieszczone w poprzek, pionowo.

Przypomnę tylko, że po wyborach do Bundestagu A. D. 2017 miała powstać „koalicja jamajska” od kolorów flagi tego egzotycznego kraju błyskawicznych sprinterów (niektórych na dopingu…) – czarny: CDU-CSU, a reszta – już wiadomo. Rozmowy koalicyjne trwały poł roku, a w końcu wybrano to, co było przez poprzednia kadencję 2013-2017 czyli koalicję Schwarz-Rot-CDU/CSU i SPD czyli tzw. Wielka Koalicja (Grosse Koalition). Teraz rządu ma powstać szybciej, bo nie w pół roku, a w kwartał. Wtedy gabinet powstał przed Wielkanocą, teraz ma powstać przed Bożym Narodzeniem. Niemieccy politycy zawsze muszą dać jakieś prezenty narodowi na święta – takie czy inne.

Jeśli Niemcy wykreują rząd przed Bożym Narodzeniem, to będą lepsi od Holendrów, którzy swój wybierają już poł roku (ale chyba wybiorą).

W Polsce o wyborach nad Renem i Sprewą mówiło się w kontekście głównie porażki partii Angeli Merkel, rzadziej wspominano, że SPD przed rokiem szorowała brzuchem po dnie, mając około 8% straty do Zielonych, którzy wyszli na drugie miejsce w rankingu RFN i nieznacznie (sic!) wyprzedzając eurosceptyczną Alternatywę dla Niemiec (AfD). Prawie w ogóle natomiast nie mówi się u nas o tym, że progu nie przekroczyli właśnie postkomuniści, którzy tylko dzięki specyficznej formule podziału mandatów w Niemczech będą mieli trzydziestkę posłów czyli przeszło dwa razy mniej niż A. D. 2017. Ciekawostką jest, że po raz 19-ty w ostatnich 72 latach w rządzie zasiądą liberałowie ze swoim liderem Christianem Lindnerem z Wuppertalu, który od wielu lat niezmiennie domaga się zniesienia sankcji wobec Rosji..

Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...