Kwaśniewska porównuje Polskę z Niemcami lat 30. "Wtedy też był mały człowieczek, który pohukiwał"
Jolanta Kwaśniewska stwierdziła, że rząd PiS "gwałcąc prawa człowieka" zachowuje się nieludzko, co wywołuje w niej naturalny sprzeciw. Jakie sprawy niepokoją ją najbardziej?
– Jedną z nich jest oczywiście proces politycznego wyprowadzania nas na margines Unii, drugą sytuacja na granicy z Białorusią. To wszystko, wraz z tzw. reformą sądownictwa, potwornie mnie zasmuca. To chyba nawet zbyt łagodne słowo - jestem przerażona – wyznała.
Następnie była pierwsza dama zaapelowała o dopuszczenie na granice organizacji humanitarnych, służb medycznych oraz wolontariuszy. – Inaczej wysyłamy w świat sygnał o naszej bezduszności, zwłaszcza wypychając na Białoruś tych, którym udało się przedostać do Polski – ostrzegała.
Kwaśniewska poinformowała również, że wkrótce osobiście wybiera się pod wschodnią granicę.
– W sobotę jadę pod strefę stanu wyjątkowego, aby z innymi matkami solidaryzować się z kobietami, które z dziećmi koczują na zimnie. Chciałabym, aby chociaż dla nich utworzono korytarze życia, zamiast rozwijać drut kolczasty i budować mur bez przetargów. Czuję się zdradzona przez własne państwo – oznajmiła.
Realna groźba polexitu
– Wydawało mi się, że po 10 latach prezydentury mojego małżonka doszliśmy do takiego momentu, w którym czuliśmy się jako Polska i Polacy prymusami w klasie. I że to uczucie nie minie. Gdy wracaliśmy po wizycie międzynarodowej do Warszawy, gratulowano nam postępów i rozwoju – wspominała Kwaśniewska dodając, że najmłodsze pokolenie nie zna życia bez wszystkich korzyści płynących z członkostwa w Unii Europejskiej.
Na pytanie, czy Prawo i Sprawiedliwość może wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej, małżonka Aleksandra Kwaśniewskiego odpowiedziała twierdząco.
– Coraz bardziej wydaje mi się, że scenariusz polexitu jest realny. Słuchałam, jak premier Mateusz Morawiecki napinał muskuły w Parlamencie Europejskim i mówił, że Polska nie będzie przez Brukselę szantażowana. Co dalej? Te słowa mają konsekwencje. Marek Suski mówi o okupacji, Patryk Jaki pokazuje wyliczenia, że na obecności we Wspólnocie tylko tracimy. To może warto ją opuścić? – argumentowała.
Mały człowiek z Bawarii
Jolanta Kwaśniewska przyznała, że słysząc zapewnienia polityków o tym, że Polska poradziłaby sobie sama, zapala jej się w głowie "czerwona lampka".
– Nie wierzę tym, którzy równocześnie krytykują Unię, dodając, żeby się nie martwić, bo przecież zawsze będziemy jej częścią. W 1939 roku też myśleliśmy, że istnieją traktaty, umowy międzynarodowe, mamy poukładany świat i jesteśmy na wszystko gotowi. Nie byliśmy – powiedziała.
– Wtedy też był mały człowieczek, który pohukiwał w Bawarii i wszyscy go bagatelizowali. Tak rodziły się nacjonalizmy - demony, który doprowadziły Europę na skraj upadku. Martwi mnie to, że dzisiaj w Polsce rośnie w siłę partia narodowa, a przyjmowanie do niej nowych członków odbywa się na Jasnej Górze – odparła na stwierdzenie dziennikarza, że nie widzi związku między obecną sytuacją w Polsce a Niemcami lat 30. XX wieku.