Przewrót Zielonego Ładu. Kto jest największym przegranym?
Spójrzmy na to zagadnienie z kilku stron. Na początek weźmy pod uwagę zmiany, które projekt Europejskiego Zielonego Ładu wprowadza w polskim rolnictwie. Co istotne, plan jest bardzo nieprecyzyjny, a tezy w nim zawarte niejednokrotnie sobie przeczą, co akurat jest częstą praktyką w dokumentach instytucji unijnych. Tak naprawdę odbiera on polskim rolnikom suwerenność w zarządzaniu ich gospodarstwami. W przypadku niezaakceptowania ideologicznych kontrowersji powoduje brak możliwości ubiegania się o dopłaty, co z pewnością poskutkuje tym, że wielu rolników straci szanse rozwoju gospodarczego swojej działalności. Ponadto analizowany projekt wymusza na rolnikach zakupienie bardzo drogich i nowoczesnych maszyn, aplikacji czy automatów. Modernizacja nie jest niczym złym, jednak fundusze zdecydowanej większości rolników są o wiele za małe na tego typu inwestycje. Ceny na rynku maszyn rolniczych gwałtownie wzrosły w przedziale 20-30 proc. z powodu zakłócenia łańcucha dostaw. Za ten stan rzeczy odpowiedzialny jest koronakryzys, który spowodował wiele strat w rolniczych gospodarstwach domowych. Obecnie dostrzegamy tendencję osłabienia rozwoju gospodarczego, który najpewniej nie powróci do czasu sprzed COVID-19.
Federalistyczni ideolodzy z Brukseli wywrócili się na własnym pomyśle, ponieważ nawet zespół ekspertów wskazanych przez samą Komisję Europejską wypunktował wiele błędów w ich projekcie, świadczących notabene o sporym oderwaniu od rzeczywistości. Twórcy Zielonego Ładu starają się, m.in. z pomocą takich osób jak Sylwia Spurek, doprowadzić do wykluczenia mięsa z diety mieszkańców państw członkowskich. Jest to oczywiste łamanie europejskich umów, o czym może świadczyć chociażby atak na rybołówstwo czy łowiectwo. Dostrzega się wyraźny trend stawiania w piramidzie społecznej różnych gatunków zwierząt ponad potrzebami ludzi. Prowadzi to do sytuacji, w której Parlament Europejski decyduje się na przyznanie zwierzętom praw niemal identycznych do tych, którymi dysponuje człowiek. Cel tego typu działań jest prosty. Chodzi o to, aby różne lewicowe organizacje ekologiczne mogły narzucać rolnikom swoją totalitarną propagandę, w której zwierzę ma większe prawa niż oni. Kary ekonomiczne, które nakłada się na rolników, rzecz jasna pozwalają na transferowanie pieniędzy na konta organizacji pseudoekologicznych.
Kolejnym przejawem ekologicznego terroryzmu jest próba doprowadzenia do sytuacji, w której producenci wyrobów mięsnych i hodowcy odczują presję ze strony polityków stanowiących unijne prawo. Oznacza to, że chcą sparaliżować rozwój branży mięsnej, co w ostatecznym rozrachunku będzie wiązało się z wprowadzeniem zakazu korzystania z wyrobów własnej pracy. Oczywiście spowoduje to wzrost importu tych surowców z krajów, w których nie przestrzega się dobrostanu zwierząt oraz zasad ekologicznego wytwarzania innych produktów rolnych, które są tam faszerowane niecertyfikowanymi opryskami i innymi chemikaliami. Widać tu wielopiętrową hipokryzję unijnych instytucji, które nie dbają o zdrowe odżywianie własnych obywateli. Unia Europejska zamiast rozwijać własny rynek żywnościowy poprzez eksport i zdobywanie nowych rynków, sama importuje dobra spoza kontynentu.
Ukryte motywy polityczne
Poruszona tutaj problematyka jest szersza i wykracza poza kwestię rolnictwa. Warto również wskazać, że unijni ideolodzy chcą dobrać się do obszaru europejskiego leśnictwa. Nowy Zielony Ład wprowadzi znaczące ograniczenia w zakresie korzystania z terenów leśnych przez zwykłych obywateli Wspólnoty. W praktyce doprowadzi on do sytuacji, w której nie będzie można wejść do lasu. Podobne rozwiązania są już obecne we francuskim prawodawstwie, które stanowi, że za odwiedzenie lasu należy wnieść opłatę w wysokości 150 euro. Lasy państwowe obejmują obszar 92 milionów hektarów, co procentowo stanowi 29,5 proc. terenu Polski. W instytucji Lasów Państwowych zatrudnionych jest 50 tys. osób. Wejście w życie tego projektu spowoduje utratę pracy przez 40 proc. pracowników, czyli 20 tys. tysięcy osób. A to jedynie początek zmian na gorsze. Jest to na tyle absurdalny projekt, że w przypadku zapłonu lasu nie będzie można go ugasić. Stanowi to więc ingerencję w prawo do ratowania przyrody. Kolejnym z obłędnych planów Zielonego Ładu ma być certyfikacja drewna, co w praktyce oznacza zakaz wycinku oraz handlu. Z związku z powyższym warto się zastanowić, co według planistów powinno zastąpić drewno. Czy materiały takie jak plastik, szkło czy beton, są ekologiczne? To oczywiście pytanie retoryczne.
Obecnie na rynku energetycznym mamy do czynienia z nachalnie prowadzoną propagandą OZE, w tym fotowoltaiki czy wiatraków, które generują energię sinusoidalną, a więc uzależnioną od warunków atmosferycznych. Te źródła energii nie są w stanie w najmniejszym stopniu pokryć zapotrzebowania energetycznego kraju korzystającego na co dzień z energii węglowej. Propagowane przez instytucje unijne przymusowe zamknięcie kopalni spowoduje wyłączenie z realizacji znaczącej części zapotrzebowania węglowego w kraju i wywoła przerwy w dostawach energii. Jeśli Polacy odczują fatalne skutki chłodu w zimie, będzie to owoc działania UE. Jednym z przejawów walki z polityką węglową jest ofensywa dyplomatyczna Czechów, którzy zmuszają Polskę do wygaszenia elektrowni w Turowie. W starciu z nauką ideologiczne pomysły w stylu Nowego Zielonego Ładu nie wytrzymują konkurencji. Mamy jeszcze „Fit for 55”, czyli pakiet unijnych regulacji, których celem jest redukcja gazów cieplarnianych o 55 proc. do 2030 roku.
Reasumując, największym przegranym tej ideologii będzie zwykły obywatel Europy, a więc i konsument, który już teraz ponosi rosnące koszty produkcji czy transportu. W oczywisty sposób jest to działanie, które w normalnych warunkach nie powinno mieć miejsca. Jak widać, to kolejny sposób europejskich federalistów na „uzdrowienie sytuacji w Unii Europejskiej”. A tak naprawdę widzimy tu proces wzmacniania struktur przyszłego superpaństwa, któremu marzy się zniszczenie europejskich narodów. Jeżeli chcemy przetrwać jako suwerenne kraje, potrzeba zjednoczenia różnych grup społecznych, w tym rolników, leśników i myśliwych. Należy przyłączyć się do koalicji państw, które już protestują, np. Finlandii, Szwecji i Norwegii oraz ich najnowszego sojusznika – Austrii. W świetle przestawionych faktów należy uznać, że próby przemienienia UE w federalistyczne państwo nie są niczym zaskakującym. Pojawiły się jedynie nowe metody.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.