Dzie jest Donald? Dla Kaczora pytam…
Wziął powiedział, że mur na granicy to kontrowersyjna sprawa, puścił jakiegoś twitta i kamień w wodę. Wszyscy zachodzą w głowę – gdzie jest Donald? Najgorzej to z tymi pisowcami. Nie dogodzisz. Jak sobie siedział w Brukseli to dla nich było źle, jak wrócił – jeszcze gorzej. Teraz się schował i też nie pasuje? To jak ma być? Tak czy siak zawsze d…, ups – Donald z tyłu. Ale czegóż się spodziewać po przygłupach owiniętych w faszystowskie biało-czerwone flagi? Widocznie krużganek oświaty do nich nie trafił…
Jeszcze ci, co to może się o krużganek otarli i coś kumają z historii mają czelność przywoływać wraże analogie. Że to może być tak jak z Bierutem. Bo i jeden, i drugi pojechali do centrali po mądrość etapu i nie wrócili. Przypominam, że nasz wtedy komuch główny pojechał do Moskwy na naradę i, jak mówi ludowe porzekadło, „pojechał dumnie, a wrócił w trumnie”. I żeby tak z Donaldem przypadkiem nie było. Niedoczekanie wasze – pisowskie zawistniki!
Zwolennicy Donalda za to mądrze milczą. Ci też mają dziwnie, jak pisowcy, tylko w drugą stronę. To znaczy: co Donald zrobi to dobra jest. Jak przyjechał – to w samą porę, jak zniknął to on już tam wie lepiej, jemu widnieje, jak mówią klasycy. Siedzi, myśli, myśli i wymyśli, a wtedy da bobu tym katofaszolom. A wiec trzeba poczekać, tam jest jakiś plan, my go nie znamy lub/i nie pojmujemy, trzeba siedzieć cicho to się okaże co i jak.
Co z Donaldem Tuskiem?
W tej sytuacji kiedy oba plemiona nie wiedzą czego chcą a reobur, można liczyć chyba jedynie na jakiegoś przebranego symetrystę (to ja?), który sprawą się zajmie bez uprzedzeń. A więc spróbuję. Tajemnica zniknięcia Tuska jest moim zdaniem do rozwikłania, pod jednym, optymistycznym dla niego, warunkiem. Otóż ja uważam, że jest tak:
Tusk, jak zwykle, ma badania i wie, że dziś naród stoi za władzą, a właściwie za mundurem, ale w sytuacji konfliktu to na jedno wychodzi. Wie też, że jego elektorat mu do wygrania nie wystarczy i trzeba zabiegać o polityczny środek, który ceni umiar i oczywistości. I w obecnej sytuacji ma po swojej stronie już tylko ultrasów, którzy swą narracją graniczną podkopują wszelkie szanse na uwiedzenie centrum. No bo totalni idą na samobója. I to takiego, który przerzedza nawet ich własne szeregi. Donald wie, że z obecnych wypowiedzi ultrasów totalnych PiS zbiera sobie narracje na przyszłe wybory, nagadało się głupot i ciężko się będzie z tego wywinąć. Ale tu jego polityczni stronnicy, wraz z mediami, eskalują w stronę odwrotną.
I Donald postanowił nie odzywać się. W ogóle. Wbrew pozorom to niezła taktyka jest. No, bo nie zrobi narracji PiS-owi, że jest renegatem polskiej racji stanu. Z drugiej strony, milcząc, będzie dawał nadzieje swoim ekstremistom, że Donek z nami, tylko taktycznie przycichł. Ba, my to rozumiemy, niech się umizguje do centrum, a my go tam wypchniemy, bo będziemy radykalniejsi od niego. I nagle okazuje się, że czasami (eureka!) nie powiedzieć nic jest lepiej, niż się odezwać i rozwiać wszelkie złudzenia. Opozycja miała kilka okazji, gdy zyskałaby na siedzeniu cicho. Nigdy z niej nie skorzystała. Raz, że to ludek niezdyscyplinowanie wyrywny jeśli chodzi o publiczne dowodzenie swego zaangażowania. No, nie do upilnowania. Druga sprawa to kwestia konkurencji pomiędzy PO a Lewicą. No, nie można nie zająć stanowiska, w dodatku lewaczącego, bo inaczej jak zamilkniemy to wyjdą czerwono-różowo-tęczowi i zrobią swoją narrację. I być może urwą nam parę promili z poparcia tych naszych zwolenników, co mają serce bliżej lewej strony, a paru się u nas takich znalazło.
Taktyka Tuska
A więc opozycja nie jest nawet w stanie taktycznie siedzieć cicho. I mój zainwestowany komplement w stosunku do Tuska zakłada, że poprzez usunięcie się z frontu medialnego, Donald chce zagrać inaczej. W tym rozdarciu KAŻDE odezwanie się może zaszkodzić, bo albo poprze PiS, albo go zaatakuje. Trzeciego wyjścia w sytuacjach takiego kryzysu nie ma. W takim konflikcie nie można siedzieć okrakiem na płocie, zwłaszcza kiedy jest zrobiony z drutu kolczastego. A więc zakładam, że Tusk to robi taktycznie.
Co to oznacza? Ano to, że i tak ma pod górę, bo w tej sytuacji nie będzie nigdy w stanie utrzymać jednolitej narracji po swojej strony, będzie pogryzany przez ultrasów, nawet nieświadomie. Znowu będzie jak w tym memie, że „nie można ich samych zostawić”.
Ale taka taktyka milczenia nie jest sposobem na dłuższą strategię. Nie jest nawet sposobem na trwanie. I co, jak coś się będzie ważnego działo w kraju to nowy zbawca ojczyzny będzie mądrze milczał? A potem wyjedzie na białym Timmermansie i powie jakiś półinteligencki bon mocik, po którym wszyscy się zaochają, jaki to mąż stanu, że jednym dowcipem określił naszą skomplikowaną sytuację i utarł rogów wrogom? To tak chyba nie zadziała. A może Donald siedzi i czeka jakie narracje się utrwalą, a głównie – co zrobi (sorry – postanowi) Unia? I wtedy jej decyzje zakomunikuje jako wynik jego starań w zakulisowych rozmowach? Lud platformerski to kupi (on wszystko kupuje) ale czy to coś zmieni w walce o przyszłą większość, czy tylko przekona – topniejące – grono przekonanych?
Myślę, że jego gwiazda gaśnie, zużył się. Jak po kowidzie, stracił węch i smak społeczny. W końcu to tyle lat. Wydaje się, że mocy i ochoty starczyło mu na tyle, by wygrać batalię o przywództwo opozycji. Ale na niewiele więcej. A to nieciekawie brzmi dla totalnych. Bo na szczycie opozycji będzie stał ktoś, któremu sił starcza tylko by tam stanąć, zepchnąć być może udatniejszych pretendentów, a nie zbić szklany sufit społecznego zaufania. Taki pat. W końcu może naród się powoli nauczy, że wybory polegają często na zmianie, a nie na odgrzewaniu tych samych dwóch kotletów, w nadziei, że ta monotonna dieta coś zmieni. Bo o tym, że tak pomyśli obecna klasa polityczna, to nie ma co marzyć. Ta się będzie zmieniała jedynie w rytm pozasystemowych intryg, albo z powodów geriatrycznych.
Jak za komuny.
Wszystkie wpisy na moim bogu „Dziennik zarazy”.