Ardanowski uderza w Zielony Ład. "Jeśli ktoś tak mówi, to nie ma pojęcia o rolnictwie"
W Parlamencie Europejskim odbyła się debata nad reformą rolnictwa. Zdaniem Europejskiego Komisarza ds. Rolnictwa i Rozwoju Wsi Janusza Wojciechowskiego zmiany proponowane w ramach Wspólnej Polityki Rolnej będą dobre dla polskich rolników. Czy zgodzi się pan z tym?
Jan Krzysztof Ardanowski: Uważam, że polityka rolna Unii Europejskiej idzie w złym kierunku. To, co komisarz Wojciechowski uważa za największą reformę od trzydziestu lat, może być klęską rolnictwa europejskiego, które można uznać za największy sukces UE. Kolejne zmiany wprowadzane od czasu powstania Europejskiej Wspólnoty Węgla o Stali, doprowadziły do tego, że Europa stała się stabilnym producentem żywności o dobrej jakości, przestrzegając jednocześnie wysokich wymogów środowiskowych dotyczących rolnictwa. Pamiętajmy, że europejskie rolnictwo jest jednym z najlepiej rozwiniętych na świecie, będąc przy tym gigantycznym eksporterem żywności. I teraz to wszystko co planuje Komisja Europejska w ramach strategii ''Zielonego Ładu'', jest właściwie odchodzeniem od tego, co było naszą siłą.
W czym dokładnie ''Zielony Ład'' może szkodzić rolnictwu?
Po pierwsze strategia nie była z nikim konsultowana. Nie było rozmów na poziomie poszczególnych krajów, nie było również konsultacji na poziomie ministerialnym, czy z organizacjami rolniczymi. Podstawowym reprezentantem rolników w Europie jest Copa Cogeca, która się bardzo krytycznie wypowiada na temat ''Zielonego Ładu''. Wszyscy uczestnicy dyskusji zwracają uwagę na fakt, że nie ma żadnej analizy ekonomicznej skutków tej strategii w rolnictwie, w zakresie bioróżnorodności, strategii ''od pola do stołu'', produkcji żywności, zaopatrzenia w żywność, czy cen płaconych przez konsumentów. Komisja Europejska nie przedstawiła żadnych danych na ten temat. Dlatego wypowiedź komisarza Wojciechowskiego, że nie trzeba jeszcze dokonywać żadnych analiz, bo ''Zielonego Ładu'' jeszcze nie wprowadzamy, dopiero wejdzie on w życie w 2023 roku i wówczas będziemy oceniać jego skutki, krótko mówiąc, jest wypowiedzią niepoważną.
Co w takim razie powinno zostać wykonane?
Należy być przezornym, a to powinno skłaniać do wykonania analizy ''ex ante'' oraz licznych symulacji, które dadzą odpowiedzi na pytania ludzi, którzy negatywnie podchodzą do przedstawionych przez KE założeń. Owszem są na rynku analizy wykonane przez Departament Rolnictwa USA, Uniwersytet w Kolonii czy służby naukowe KE, które działają autonomicznie. Jest również raport polskich instytucji naukowych i wie pan, co łączy te wszystkie analizy? Przekonanie, że ''Zielony Ład'' zaszkodzi rolnictwu europejskiemu, a tym samym konsumentom. Twierdzenie, że należy zmniejszyć produkcję żywności w Europie jest szkodliwe. My powinniśmy być liczącym się eksporterem, gdyż zapotrzebowanie na żywność na świecie stale rośnie.
Bardzo promowana jest żywność ekologiczna. Niestety jej ceny często zniechęcają konsumentów.
Naiwnością jest stwierdzenie, że konsumenci będą skłonni płacić istotnie więcej za produkty wyższej jakości. Nikt nie chce płacić więcej. Analizy wykonane w tym obszarze w Europie oraz w Polsce, pokazują, że konsumenci – owszem – chcą żywności wyższej jakości, jednak gotowi są zapłacić w okolicach 20 proc. więcej w stosunku do żywności konwencjonalnej. W Polsce dość dobrze jest rozwinięta sieć sklepów ekologicznych. Czy tam mamy kolejki? Czy w marketach w pierwszej kolejności wykupywane są produkty ekologicznie? Nie są.
Komisarz Wojciechowski wspomniał o dużych szansach dla małych i średnich gospodarstw rolnych. Może właśnie produkcja ekologiczna byłaby dla nich szansą?
Jeśli ktoś tak mówi, to nie ma pojęcia o rolnictwie. Średnia powierzchnia gospodarstw ekologicznych w Polsce i Europie, jest znacznie większa niż gospodarstw konwencjonalnych, gdyż spadają plony, spada wydajność, a wzrastają koszty pracy. To nie jest żadna alternatywa dla mniejszych gospodarstw. Komisja Europejska czy ''Zieloni'', którzy chcą iść jeszcze dalej, dążą de facto do zniszczenia rolnictwa. Zmusza się rolników do przechodzenia na rolnictwo ekologiczne, na które nie ma zapotrzebowania. Uważa się, że hodowla krów jest szkodliwa, twierdzi się, że przyszłością jest syntetyczna produkcja mięsa. To po prostu głupota.
Komisarz Wojciechowski mówi jednak, że rolnicy będą mieli wybór i nie będzie obowiązku wejścia w żywność ekologiczną, czy szerzej w wymagania Zielonego Ładu.
To nieprawda. Kraje będą musiały realizować wytyczne i ramy, które KE nałożyła, a w przypadku rolników będzie to przymus ekonomiczny. System wsparcia jest tak określony, że dopłata, która się należy rolnikowi z faktu, że uprawia pole, będzie bardzo niska, bo wyniesie 117 euro na hektar. A jeśli rolnik będzie chciał otrzymać większe dopłaty, żeby zrównać się z europejską średnią, będzie musiał wejść w wymagania proekologiczne. To jest wielkie zagrożenie i przerzucanie odpowiedzialności na poszczególne rządy. Mówiąc wprost: KE wymyśla głupoty, a za ich wprowadzanie będą odpowiedzialne poszczególne kraje, co stawia w trudnej sytuacji ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, którego bardzo cenię i wspieram, ale może się okazać, że będzie musiał wprowadzać rozwiązania szkodliwe dla polskiego rolnictwa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.