Oszczerstwa Grupy Granica rozpowszechniane w europejskich mediach
Ich relacje o „reżimie Morawieckiego” i okrutnych, bestialskich poczynaniach polskich mundurowych można znaleźć niemal w każdym medium, nawet we francuskim, katolickim „La Croix”. Doprawdy trudno nie zadawać sobie pytania, czy oni w ogóle mają czas na akcje humanitarne, którymi tak się pysznią (?). Bo jeśli spojrzeć na ich stachanowską wydajność w donoszeniu na Polskę i w udzielaniu wypowiedzi drastycznej treści, to nie robią nic innego, jak tylko opowiadają o polskich zbrodniarzach na granicy. I ten amok nienawistnych relacji zapanował od A jak hiszpańskie "ABC", po R jak włoska "Repubblica". A wszędzie odkryć można tę samą narrację, choć zmieniają się nazwiska bohaterskich aktywistek Grupy Granica:
„Sytuacja azylantów na granicy polsko-białoruskiej jest makabryczna, prawa człowieka już nie istnieją: polski rząd uważa ich za nielegalnych migrantów, a funkcjonariusze graniczni są upoważnieni do odesłania ich z powrotem na Białoruś. Otrzymujemy również skargi dotyczące zniszczonych smartfonów. Policjanci zmuszają tych ludzi do udania się na tereny leśne między Polską, Białorusią i Litwą, gdzie tylko doświadczeni ludzie wiedzą, jak się orientować. Bez telefonów komórkowych uchodźcy nie mogą prosić o pomoc i dlatego gubią się: czasami są ratowani, czasami znajdowani martwi”. (La Repubblica 30.09.2021)
Oczywiście po przeczytaniu czterdziestej relacji czy to w doniesieniach z "El Pais" czy "Le Figaro" owych heroin z Polski ratujących kobiety, dzieci, ba, całe rodziny z rąk polskich, umundurowanych bestii – człowiek zadaje sobie pytania podstawowe: jak to możliwe, że słowo Białoruś albo Rosja niemal w ogóle nie pojawia w treści tych reportaży i w opowieściach Polek?
Skołowany czytelnik z Barcelony czy Mediolanu, podążający pokornie wzrokiem za wstrząsającą relacją dzielnych ratowniczek z Grupy Granica, jest w stanie uwierzyć już we wszystko, nawet w to, że Syria i Irak sąsiadują bezpośrednio z Polską a reżim Morawieckiego topi przybyszów masowo na bagnach. Oczywiście, jakżeby inaczej – konieczne bywa też wspomnienie Holocaustu i nawiązanie do czasów, gdy Polacy byli niemymi świadkami czy też wprost współsprawcami ludobójstwa. Krzewi się też donosicielstwo jak za czasów niemieckiej Stasi:
„Polacy mieszkający w strefie stanu wyjątkowego, terytorium wyłączonego dla oczu świata, graniczącego z Białorusią, gdzie odizolowano 115 wsi na Podlasiu i 68 na Lubelszczyźnie, ci zwykli ludzie, którzy pracują od 8 do 16 i płacą podatki, nie mówią nic rodzinom o tym co widzą. Albo o tym, co zrobili, żeby pomóc imigrantom. Nigdy nie wiadomo, kto może słuchać po drugiej stronie- mówią. A przez ich głowy przewijają się czarno-białe obrazy pracującej Stasi, podsłuchującej rozmowy i piszącej niekończące się akty oskarżenia”. (dziennik ABC 24.11.2021)
Czy Polska w tak trudnym czasie może sobie pozwolić na festiwal oszczerstw przedrukowywanych w zagranicznej prasie? Czy ambasady wysyłają odpowiednie noty i sprostowania lub przynajmniej domagają się od poszczególnych redakcji publikowania obiektywnych informacji o sytuacji na granicy? Patrząc na pracę Ambasady Polskiej w Madrycie mogę z całą powagą i smutkiem powiedzieć (także w imieniu zdruzgotanych czytelników i polskich rezydentów w Hiszpanii), że nie widać nawet cienia zabiegów ratowania dobrego imienia Polski wobec tsunami dezinformacji… Niestety, ale to już temat na zupełnie osobny artykuł.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.