• Autor:Maria Kądzielska

Partia Komunistyczna na rzecz demokracji – nowy artykuł byłego chińskiego ambasadora w Polsce

Dodano:
Liu Guangyuan, były ambasador Chin w Polsce Źródło: Wikimedia Commons
Pamiętamy, jak Liu Guangyuan na łamach portalu Onet.pl rywalizował z ówczesną ambasador USA, Georgette Mosbacher. Dziś ten prominentny chiński polityk publikuje na łamach „South China Morning Post”. Warto przyjrzeć się jego słowom.

Kariera Liu Guangyuana po opuszczeniu Warszawy rozwinęła się bardzo dynamicznie. Został on komisarzem Ministerstwa Spraw Zagranicznych Chińskiej Republiki Ludowej w Specjalnym Regionie Administracyjnym Hongkongu. Można zatem śmiało ocenić, że tym samym stał jedną z najważniejszych osób w zbuntowanym mieście, a jednocześnie Pekin nałożył na niego niezwykle trudne zadanie integracji byłej brytyjskiej kolonii z centralnymi Chinami.

W najnowszej publikacji Liu Guangyuan stara się wyjaśnić, w jaki sposób historia współczesnych Chin świadczy o zaangażowaniu Partii Komunistycznej w demokrację i dlaczego Chiny zasługują na miano demokracji ludowej. Wywód jest obszerny i pełen przykładów, a Państwo Środka zostało w nim ukazane jako obrońca prawdziwej demokracji. Czytamy: „Od czasów „głosowania fasolą” w Yanan, gdzie Chińczycy głosowali nasionami fasoli zamiast kart papierowych, aby zapewnić dostęp do urn analfabetom, przez uchwalenie pierwszej konstytucji Chińskiej Republiki Ludowej w 1954 roku, aż po niedawne wprowadzenie ważnej koncepcji „demokracji całego procesu”, stopniowo ukształtowała się socjalistyczna demokracja o chińskiej charakterystyce” – napisał.

Kluczowe dla zrozumienia tej argumentacji wydaje się stwierdzenie o „chińskiej charakterystyce”. Każdy, kto zajrzał do chińskiej konstytucji, czy tej z 1954 roku, czy obecnej po kilku nowelizacjach, wie, że ma ona niewiele wspólnego z aktem prawnym w zachodnim rozumieniu. Już podczas czytania preambuły, możemy mieć bardziej poczucie obcowania z powieścią fantasy niż ustawą zasadniczą: „Chiny to jeden z krajów o najdłuższej historii na świecie. Chińczycy wszystkich grup etnicznych wspólnie stworzyli jej wspaniałą kulturę i mają dumną rewolucyjną tradycję” – czytamy we wstępie.

Przy takich zapisach, jak przykładowo artykuł 4, możemy mimowolnie uśmiechnąć się pod nosem, znając doniesienia dotyczące Ujgurów z Xinjiangu: “Wszystkie grupy etniczne Chińskiej Republiki Ludowej są równe. Państwo chroni słuszne prawa i interesy wszystkich mniejszości etnicznych oraz wspiera stosunki równości, jedności, wzajemnej pomocy i harmonii między wszystkimi grupami etnicznymi”. Najważniejszy pozostaje jednak fakt, że chińska ustawa zasadnicza po prostu nie posiada rzeczywistej roli prawnej. Nie można się na nią powołać w postępowaniu sądowym, ani cywilnym, ani karnym, o czym dobitnie świadczy znany na całe Chiny przypadek uczennicy Qi Yuling z 2001 roku.

Retoryka zimnowojenna

Komisarz Liu Guangyuan jednak zna wszystkie te zawiłości z pewnością lepiej niż większość zachodnich ekspertów. Jego publikacja zatem nie ma na celu sporu o fakty, a stanowi deklarację polityczną. Już od dłuższego czasu obserwujemy zaostrzenie chińskiej retoryki wobec Zachodu, a w szczególności Stanów Zjednoczonych. Nie jest tego pozbawiony również artykuł Liu: „Ku naszemu przerażeniu Stany Zjednoczone, ze swoją interwencjonistyczną arogancją, zamknęły oczy na swoje problemy w kraju oraz własne wady demokracji, czy łamania praw człowieka, i nadal mają obsesję na punkcie sprzedaży swojego modelu demokracji reszcie świata” – czytamy. Ocenia on również: „USA ignorują odmiennie warunki narodowe w innych krajach i nie szanują wyborów innych narodów. To samo w sobie jest niedemokratyczne. Historia raz po raz pokazuje, że eksportowanie modeli politycznych po prostu nie działa” – pisze Liu.

Na koniec były chiński ambasador w Polsce bardzo ostro krytykuje USA za organizację „Szczytu na rzecz demokracji” i pisze o pragnieniu militaryzacji demokracji. „Motywy tego działania pozostają jasne – ożywić mentalność z czasów zimnej wojny, podżegać do podziałów i konfrontacji oraz za wszelką cenę chronić swoją hegemonię. Te tak zwane szczyty „demokracji” to farsa. USA nie stworzą dla świata nic, prócz zrobienia sobie z niego żartów” – ocenia Guangyuan.

Gwałtowne słowa Liu świadczą o tym, że Chińczykom powoli puszczają nerwy. Państwo Środka jest zmęczone ciągłymi pouczeniami ze strony Zachodu odnośnie do standardów demokracji. Wypowiedzi różnych chińskich polityków i dyplomatów stają się coraz mocniejsze. Pytanie zatem, czy chińska retoryka stopniowo sama nie zaczyna przypominać zimnowojennej? Czy Chiny nie chcą wybawić świata od amerykańskiej demokracji? Żyjemy niewątpliwie w ciekawych, ale i niebezpiecznych czasach.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...