Nowe informacje ws. dezertera. "Mógł być szpiegiem lub informatorem reżimu Łukaszenki"

Dodano:
Flaga Białorusi Źródło: PAP/EPA / TOMS KALNINS
Polskie służby specjalne badają wątek dot. bycia agentem Białorusi. Sprawdzają także powiązania siostry zbiegłego z armii żołnierza.

Na przypadek dezercji w polskim wojsku zdecydowanie zareagował szef MON Mariusz Błaszczak. W piątek na oficjalnym koncie Ministerstwa Obrony Narodowej pojawił się wpis, w którym poinformowano o dymisjach dowódców jednostek, pod którymi służył żołnierz. Decyzję podjął minister obrony narodowej.

– Uważam że w obecnej sytuacji każdemu Polakowi winni jesteśmy informacje na temat tego, co dzieje się na PL-BLR granicy – poinformował Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojny gen. broni Tomasz Piotrowski – Otóż mamy do czynienia z haniebnym, jednorazowym przypadkiem dezercji – dodał. – W obliczu napięć na granicy, w aktualnej trudnej sytuacji i w momencie, gdy jego koledzy i koleżanki pełnią tam trudną służbę, takiego czynu - czynu dezercji dopuścił się żołnierz. Przekroczył granicę z Białorusią i zaczął szkalować polski mundur – przekazał dowódca RSZ.

Wątek powiązań agenturalnych

Wiele wskazuje na to, że Emil Czeczko, żołnierz 11. Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie, który zdezerterował z polskiej armii, mógł być białoruskim szpiegiem lub informatorem reżimu Łukaszenki – twierdzą źródła Onetu.

Pod wpływem szantażu żołnierz mógł być zmuszony do przekroczenia granicy, by Białorusini tę sytuację mogli wykorzystać propagandowo. – Gdyby żołnierz w polskim mundurze przekroczył granicę z Białorusią zostałby zastrzelony, albo zatrzymany i osadzony w areszcie oraz poddany wielodniowym przesłuchaniom – mówi informator portalu.

Problemy z prawem

Tydzień temu szeregowy Czeczko został zatrzymany do kontroli przez policjantów z drogówki w Giżycku. Badanie wykazało, że miał 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Kolejne badanie potwierdziło, że był również pod wpływem narkotyków.

Według Onetu, Czeczko nie przyznał się policjantom, iż jest żołnierzem zawodowym, dlatego na miejsce zdarzenia nie została wezwana Żandarmeria Wojskowa.

– Często się zdarza, że żołnierz nie pokazuje książeczki wojskowej policji. Po pierwsze nie musi, po drugie ma nadzieję, że sprawa rozejdzie się po kościach i nie trafi do przełożonych. Ale zawsze trafia. Sam miałem wiele takich przypadków – mówi doświadczony dowódca. Jego zdaniem, zatrzymanie i dotarcie informacji o nim do jednostki i przełożonych, mogło być "katalizatorem" decyzji o ucieczce na Białoruś.

Jaka rola rodziny?

Jeden z polskich oficerów opowiada w rozmowie z Onetem, że to wskazuje na to, iż operacja "przejścia polskiego żołnierza i poproszenia o azyl na Białorusi" mogła być przygotowana przez tamtejsze służby.

– Po pierwsze, gdyby żołnierz w polskim mundurze przekroczył granicę zostałby zastrzelony, albo osadzony w areszcie i poddany wielodniowym przesłuchaniom. Tymczasem Czeczko późnym wieczorem przechodzi przez granicę, ktoś mu to na pewno ułatwia, a następnego dnia rano już udziela wywiadu białoruskim dziennikarzom. Ja nie mam wątpliwości, że to było przygotowane i wyreżyserowane wcześniej – mówi informator. W tej chwili prześwietlany jest Białorusin – partner siostry szeregowego Czeczko.

Źródło: Onet.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...