Ks. Sikorski wspomina Święta w stanie wojennym. "Widziałem straszliwy ból cierpiących ludzi"

Dodano:
Ks. Jan Sikorski Źródło: Wikimedia Commons / Fot: Maciej Kupidura
To bardzo ważne, żeby zawsze na pierwszym miejscu był Bóg. On jest podstawą i fundamentem – mówi ks. Jan Sikorski w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Czy pamięta ksiądz święta Bożego Narodzenia w 1981 roku, kilka tygodni po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce? Jaka wówczas panowała atmosfera?

Ks. Jan Sikorski: Tamte czasy były ogromnym zaskoczeniem. Przeżywaliśmy cudowny karnawał ''Solidarności''. Radość, odrodzenie, nareszcie odrobina wolności się zbliża i już ją niemal mamy. Naglę takie uderzenie. Ja to odebrałem, jak uderzenie jakąś pałą w kręgosłup narodu. Wówczas myślałem, że jest to zbrodnia nie do darowania. Zastanawiałem się, jak można było w taki sposób zniszczyć psychikę narodu? Zbliżały się święta. Boże Narodzenie zawsze odwraca uwagę od doczesności, ale wtedy nie dało się na niczym innym skupić. Ludzie byli zatrzymywani przez milicję. Sam miałem do czynienia z internowanymi. Na własne oczy widziałem straszliwy ból cierpiących ludzi. Często wyprowadzanych z domu, niespodziewanie, rano. Zostawiali swoje rodziny, często byli chorzy, wymagali pomocy. Było to przerwanie normalnego toku życia w sposób zbrodniczy. Wiele usłyszałem od internowanych osób, których odwiedzałem w Białołęce.

O czym wówczas mówili internowani? Co czuli?

Dla internowanych było wielką radością, że wśród nich znalazł się ksiądz. Byliśmy chyba jedynymi ludźmi z zewnętrznego świata, których mogli zobaczyć. Pamiętam Mszę św. w Boże Narodzenie, którą odprawiałem z ks. Bronisławem Dębowskim. W zapchanym korytarzu stali ludzi o bardzo zmęczonych twarzach. Nieogoleni, brudni, przerażeni. Ale jak zaczęli dzielić się opłatkiem, składać sobie życzenia, śpiewać kolędy, to wstąpił w nich zupełnie inny, nowy duch. Spowiadali się z wielką pokorą przed Mszą św. Dla nas, kapłanów, to było piękne przeżycie. Dla internowanych to był powiew zupełnie innego świata. Choć upokorzeni, oderwani od rodziny, to Boża pomoc i łaska spływała na nich i dawała siły. Jeden z internowanych powiedział mi: księże, tak bardzo się boję. Zapytałem: czego się boisz? Odpowiedział: boję się, że moje dzieci zaczną mnie nienawidzić. One widziały jak milicja wyprowadza mnie, ich kochanego ojca, jak zbrodniarza. Pomyślałem wówczas, że przed takim człowiekiem można tylko klęknąć.

Cofnijmy się proszę jeszcze wcześniej. Czy informacja o tym, że ks. kard. Stefan Wyszyński został zabrany na odosobnienie, wywołała niepokój? Trzeba przecież podkreślić, że postać prymasa do tamtej chwili była praktycznie nietykalna przez komunistów.

Byłem wówczas w seminarium duchownym. Dostawaliśmy hiobowe wieści o tym, jak w okolicznych krajach, w Czechosłowacji np. rozwiązują seminaria. Zastanawialiśmy się, co będzie, czy nasze seminarium też rozwiążą, czy zostaniemy księżmi? Sam pamiętam jak wówczas w grupie kleryków wykrzyczałem: tak, ale my mamy prymasa! Zdawało się, że kard. Wyszyński jest nie do ruszenia. Nagle potem przychodzi wiadomość, że on jest aresztowany. To była poważna tragedia i wielki cios. Również w naszą świadomość. Co my, młodzi księża mieliśmy myśleć, skoro komuniści porwali się na uderzenie w kogoś tak potężnego jak prymas Wyszyński? Oni zmusili do milczenia cały Episkopat. Jako dziecko pamiętałem wojnę i wywózkę hitlerowską, ale nie przeżywałem tego tak, jak właśnie aresztowanie księdza prymasa.

Patrząc w przeszłość, widzimy jak ciężko było wówczas żyć normalnie, a wiara, czy możliwość spędzenia spokojnych świąt podnosiły na duchu wielu ludzi. Czy dziś wielu z nas zapomina, jaka jest idea świąt Bożego Narodzenia?

Trzeba tkwić w tym, czym jest istota świąt. Bóg jest między nami. Imię jego Emanuel, Bóg z nami. Chrystus jest, rodzi się, kocha każdego z nas. Kocha nasz naród. Kocha nasze dzieje i kocha osobiście każdego. To jest nadzieja, która płynie z tajemnicy Bożego Narodzenia. Dzięki tej świadomości naród przetrwał w przeszłości wiele trudnych chwil. Bóg był z nami. Bóg, honor, ojczyzna. To bardzo ważne, żeby zawsze na pierwszym miejscu był Bóg. On jest podstawą i fundamentem. Boże Narodzenie to nie tylko gonitwa za prezentami i jedzeniem. To wszystko jest piękne, ale jeśli w sercu będziemy mieć Boga, to życie będzie łatwiej przeżyć.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...