Wąsik: Moja żona była podsłuchiwana, gdy premierem był Donald Tusk
W ostatnich dniach media obiegła wiadomość o użyciu systemu Pegasus m.in. wobec Romana Giertycha. Ślady włamań mieli znaleźć naukowcy związani z Uniwersytetem w Toronto, zrzeszeni w interdyscyplinarnej organizacji o nazwie Citizen Lab. Nie podano do wiadomości publicznej, kto zlecił ataki, ale celami miały być smartfony Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek.
Zarówno sam mecenas, jak i politycy opozycji oskarżają rząd Zjednoczonej Prawicy o bezpodstawne inwigilowanie. Jak jednak donosi środowa "Rzeczpospolita" szpiegowanie Giertycha miało związek ze śledztwem dotyczącym spółki Polnord. Czy służby uzyskały zgodę sądu na podsłuchiwanie Giertycha? To pytanie pozostaje otwarte.
Wąsik oskarża
Tymczasem wiceszef MSWiA Maciej Wąsik ujawnił na antenie Polskiego Radia 24, że za czasów rządów PO-PSL jego żona była przez inwigilowana przez trzy miesiące.
– Jest zawiadomienie w prokuraturze w tej sprawie, prowadzone jest postępowanie. Jestem przekonany, że była podsłuchiwana, żeby wywierać przez to na mnie wpływ – powiedział Wąsik.
Polityk pyta, dlaczego Tusk zabiera dziś głos ws. Romana Giertych i nie odnosi się do opisywanej sytuacji z 2010 roku.
– Niewinna osoba, nie mająca żadnego związku z moją pracą zawodową była podsłuchiwana przez ABW. Tusk wypiera się sytuacji, które miały miejsce za jego rządów, a dziennikarze podnoszą do sprawy dotyczące Giertycha. Dlaczego nie zajmują się tamtą sprawą? Cała redakcja "Rzeczpospolitej" była w tamtych czasach inwigilowana przez ABW – stwierdza kategorycznie wiceminister.
Wąsik wspomniał także o oświadczeniu w sprawie Giertycha, które wydał rzecznik koordynatora służb Stanisław Żaryn, które, jego zdaniem, wyjaśnia całą sprawę.